czwartek, 11 sierpnia 2011

Histeuria

Cudny czas lata. Pogoda, choć mocno mokra, nie jest w stanie mnie powstrzymać od nawiedzana miejsc wyjątkowych pod różnym względem.
Słowo realia, jednoznaczne tutaj ze „skrzeczącą rzeczywistością”, to chleb codzienny. Remonty drogowe, czy inne rodzime absurdy, zwykłe codzienności przestały już dziwić. Odpowiednie nastawienie psychiki w podróży wystarczy, aby gładko i w miarę bezstresowo przebrnąć przez korki drogowe i umysłowe.
*
Kazimierz nad Wisłą. Miasteczko sławne z niepowtarzalnej atmosfery, zabytków i festiwali. Nazwę Kazimierz nadały, primo,  norbertanki na cześć swojego dobroczyńcy Kazimierza Sprawiedliwego, który przekazał im we władanie te tereny. Secundo, Kazimierz Wielki wzniósł tu obronny zamek którego ruiny, na malowniczym wzgórzu można podziwiać po dziś dzień.
W pełni wakacyjnego sezony przez uliczki przepływają tłumy zawiedzionych turystów. Najważniejsze zabytki miasta, zakryto rusztowaniami i płachtami, zagrodzono zabraniając wstępu.
.
Ruiny Zamku w Kazimierzu Dolnym, lipiec 2011

Ruiny Zamku w Kazimierzu Dolnym, lipiec 2011, widok od strony  wieży
Wieża widokowa w Kazimierzu Dolnym, lipiec 2011
Kościół farny, Kazimierz Dolny

Bez zbędnego komentarza także należy zostawić Świątynię Sybilli w Puławach, którą miałam ochotę obejrzeć po raz wtóry, oraz obiekt położony w ogrodzie Czartoryskich tuż obok.




Puławy, Świątynia Sybilli
W lipcu przejeżdżałam przez centrum Rybnika. Niestety, przy nie najgorszym zmyśle orientacji, jako takiej znajomości miasta, stanęłam jak wryta, bez pomysłu przejechania przez miasto.
Amok remontów drogowych najwyraźniej zaślepił kogoś, kto decyduje o kolejności napraw drogowych, bądź też nie ma przyjemności bywania w tym bądź co bądź uroczym mieście. Gdyby bywał z pewnością stanąłby na jednym z licznych rybnickich rond i rozpłakał się jak dziecko, jako i ja. Zamkniętym drogom towarzyszą nieczytelne pomarańczowe znaki. Jedne pokazują objazd, kolejne, wprost przeciwnie, bądź też wcale nic nie wskazują, bo są poprzekreślane. Według ich oznakowania, co najwyżej pies trafił wielokrotnie do swojego ogona.
Rybnik w lipcu. Czerwony-remontowane drogi, zielony-trasa przelotowa.

*
Wciąż się dziwię czemu remont nie można robić poza szczytem sezonu turystycznego? Jeśli już konieczne są renowacje natychmiastowe, to, czy nie można robić tego z głową i na tyle estetycznie, na ile miejsce i zabytek ten zasługuje? Kto to wszystko tak genialnie wymyśla?
Dziwię się, dlaczego remonty dróg robi się tak złośliwie i bezmyślnie, aby zatkać drogi alternatywne?

*
Dzięki funduszom europejskim, znajdują się pieniądze na tak palące potrzeby, jak drogi czy ratowanie naszych wspaniałych zabytków, dziedzictwa narodowego. Gdyby nie one, większość pomniejszych zabytków niszczałaby.
 Z pewnością byłby ogromny problem znalezienia środków w innym worku. 
Zastanawia mnie  sposób realizacji zamierzonych przedsięwzięć i klucz jakim posługują się osoby decydujące o terminach i sposobach realizacji. Czy jest to bezmyślność, czy celowe działanie, aby renowacje i remonty odbywała się w szczycie sezonu…

Ciągle sama przekonuję się, że powinnam się z tego powodu cieszyć i cieszę się od kilku lat. Cieszę się z permanentnego remontu i korków na autostradzie, bo jak wyremontują, to będzie cudowna jazda. Cieszę się z korków w każdym odcinku naszej pięknej Polski, bo już niedługo będzie można jeździć po wyremontowanym. Cieszę się z kolejek w urzędach, bo za to spotyka mnie, bardziej niż kiedyś, uśmiechnięta twarz urzędnika. Cieszę się z wszelkich utrudnień, zwężeń, remontów jakoby ta baba, która w domu miejsca nie miała więc kupiła sobie kozę.

Cieszę się z wysokiego kursu Franka, bo kiedyś musi spaść na łeb, co to będzie za radość... Cieszę się że jest źle, bo wciąż wciskają nam z uśmiechem na ustach, że przejściowo i że musi być gorzej, żeby było lepiej.

Żeby się pocieszyć włączam telewizję, w której mnie uspokoją, że Polakom żyje się lepiej, na co przedstawią znów odpowiednie wykresy.

Cóż wiec robić, „jutro będzie lepiej, hop siup”.

Histeuria

Cudny czas lata. Pogoda, choć mocno mokra, nie jest w stanie mnie powstrzymać od nawiedzana miejsc wyjątkowych pod różnym względem.
Słowo realia, jednoznaczne tutaj ze „skrzeczącą rzeczywistością”, to chleb codzienny. Remonty drogowe, czy inne rodzime absurdy, zwykłe codzienności przestały już dziwić. Odpowiednie nastawienie psychiki w podróży wystarczy, aby gładko i w miarę bezstresowo przebrnąć przez korki drogowe i umysłowe.
*
Kazimierz nad Wisłą. Miasteczko sławne z niepowtarzalnej atmosfery, zabytków i festiwali. Nazwę Kazimierz nadały, primo,  norbertanki na cześć swojego dobroczyńcy Kazimierza Sprawiedliwego, który przekazał im we władanie te tereny. Secundo, Kazimierz Wielki wzniósł tu obronny zamek którego ruiny, na malowniczym wzgórzu można podziwiać po dziś dzień.
W pełni wakacyjnego sezony przez uliczki przepływają tłumy zawiedzionych turystów. Najważniejsze zabytki miasta, zakryto rusztowaniami i płachtami, zagrodzono zabraniając wstępu.
.
Ruiny Zamku w Kazimierzu Dolnym, lipiec 2011

Ruiny Zamku w Kazimierzu Dolnym, lipiec 2011, widok od strony  wieży
Wieża widokowa w Kazimierzu Dolnym, lipiec 2011
Kościół farny, Kazimierz Dolny

Bez zbędnego komentarza także należy zostawić Świątynię Sybilli w Puławach, którą miałam ochotę obejrzeć po raz wtóry, oraz obiekt położony w ogrodzie Czartoryskich tuż obok.




Puławy, Świątynia Sybilli
W lipcu przejeżdżałam przez centrum Rybnika. Niestety, przy nie najgorszym zmyśle orientacji, jako takiej znajomości miasta, stanęłam jak wryta, bez pomysłu przejechania przez miasto.
Amok remontów drogowych najwyraźniej zaślepił kogoś, kto decyduje o kolejności napraw drogowych, bądź też nie ma przyjemności bywania w tym bądź co bądź uroczym mieście. Gdyby bywał z pewnością stanąłby na jednym z licznych rybnickich rond i rozpłakał się jak dziecko, jako i ja. Zamkniętym drogom towarzyszą nieczytelne pomarańczowe znaki. Jedne pokazują objazd, kolejne, wprost przeciwnie, bądź też wcale nic nie wskazują, bo są poprzekreślane. Według ich oznakowania, co najwyżej pies trafił wielokrotnie do swojego ogona.
Rybnik w lipcu. Czerwony-remontowane drogi, zielony-trasa przelotowa.

*
Wciąż się dziwię czemu remont nie można robić poza szczytem sezonu turystycznego? Jeśli już konieczne są renowacje natychmiastowe, to, czy nie można robić tego z głową i na tyle estetycznie, na ile miejsce i zabytek ten zasługuje? Kto to wszystko tak genialnie wymyśla?
Dziwię się, dlaczego remonty dróg robi się tak złośliwie i bezmyślnie, aby zatkać drogi alternatywne?

*
Dzięki funduszom europejskim, znajdują się pieniądze na tak palące potrzeby, jak drogi czy ratowanie naszych wspaniałych zabytków, dziedzictwa narodowego. Gdyby nie one, większość pomniejszych zabytków niszczałaby.
 Z pewnością byłby ogromny problem znalezienia środków w innym worku. 
Zastanawia mnie  sposób realizacji zamierzonych przedsięwzięć i klucz jakim posługują się osoby decydujące o terminach i sposobach realizacji. Czy jest to bezmyślność, czy celowe działanie, aby renowacje i remonty odbywała się w szczycie sezonu…

Ciągle sama przekonuję się, że powinnam się z tego powodu cieszyć i cieszę się od kilku lat. Cieszę się z permanentnego remontu i korków na autostradzie, bo jak wyremontują, to będzie cudowna jazda. Cieszę się z korków w każdym odcinku naszej pięknej Polski, bo już niedługo będzie można jeździć po wyremontowanym. Cieszę się z kolejek w urzędach, bo za to spotyka mnie, bardziej niż kiedyś, uśmiechnięta twarz urzędnika. Cieszę się z wszelkich utrudnień, zwężeń, remontów jakoby ta baba, która w domu miejsca nie miała więc kupiła sobie kozę.

Cieszę się z wysokiego kursu Franka, bo kiedyś musi spaść na łeb, co to będzie za radość... Cieszę się że jest źle, bo wciąż wciskają nam z uśmiechem na ustach, że przejściowo i że musi być gorzej, żeby było lepiej.

Żeby się pocieszyć włączam telewizję, w której mnie uspokoją, że Polakom żyje się lepiej, na co przedstawią znów odpowiednie wykresy.

Cóż wiec robić, „jutro będzie lepiej, hop siup”.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

1 sierpień 1944 rok


Dwie kartki z kalendarza. Dzieli je tylko sześćdziesiąt siedem pierwszo-siepniowych poranków, południ i wieczorów. Już dwa światy, inne życie, inni ludzie, jakże inne problemy.
Serca te same, wciąż młode, buntownicze, zdolne do poświęceń i chcę w to wierzyć.
Po latach tłumionej pamięci i czekaniu na sprawiedliwość historii, ta daje upust swojej racji.
Każdego historia oceni tak, jak na to zasługuje. Kto ma czyste serce, nie zadrży.
Oni nie drżeli.

Elegia o... (chłopcu polskim)
Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pekło?
Krzysztof Kamil Baczyński

Szczęśliwa jestem, że młodzi ludzie o tej dacie tak dobrze pamiętają. Zespół Lao Che poświęcił temu wydarzeniu historycznemu swoją całą płytę Pt. „Powstanie Warszawskie”. Zachęcają młodzież do zainteresowania się tym bolesnym tematem z innej strony. W ten sposób ożywa młody duch, a „Tamci Młodzi” stają się bliscy- teraźniejsi, łatwiej wyobrażalni. To dobrze.




Ciszaaaa!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Warszawa w rozmowach- Justyna Krajewska

Takie pozycje książkowe lubię najbardziej. Biograficzne, historyczne, prawdziwe i klimatyczne. Takie lubię czytać. Dzięki swoim bohaterom au...