niedziela, 18 września 2011

Ina Benita

Zdjęcie: Przedwojenny magazyn filmowy "Kino"

Jak odpowiedzialnie napisać o historii człowieka, który już sam  nie będzie mógł się obronić? To powszechny problem autorów biograficznych opracowań. Jedynym lekarstwem na to jest rzetelny obiektywizm, ale jak tu być obiektywnym, kiedy główny bohater opracowania wznieca tyleż samo pozytywnych co negatywnych emocji…


 Osoba osnuta legendą, jak większość gwiazd kina lat trzydziestych. Wielka sława, zaszczyty, bogactwo i upadek spowodowany wybuchem wojny. Niby szkielet życiorysu ten sam, a jakże inne losy i inne reakcje na otaczająca rzeczywistość. 
Sławę Iny Benity przygasiła wojenna zawierucha, nadając tej sławie inny, negatywny oddźwięk. Pamięć o niej zadeptano, bo w oczach wielu, dopuściła się zdrady.

 Jej historia zaczęła się na wschodzie. Urodziła się prawdopodobnie w Kijowie. To co skrzętnie ukrywała, a co stało się jej największym wojennym lękiem, to dziedzictwo krwi żydowskiej, po babce.

 Do Polski przyjechała z paryskich szkół wraz z ojcem pod koniec lat dwudziestych. Prawdziwe nazwisko Janina Bułhak zamieniła dla potrzeb sceny, na bardziej filmowe-Inę Benitę. Jej uroda skazała ją na sukces w branży teatralno-filmowej. Miała bardzo wyraziste rysy twarzy, mocno zarysowane kości żuchwy, szeroki uśmiech, duże, ładne, białe zęby, spojrzenie kota. Była naturalną szatynką, ale to „ złociste włoski i uśmiech boski” spowodowały, że stała się najpiękniejszą z gwiazd polskiego dwudziestolecia wojennego. Bo jak wtedy, tak i pewnie teraz „ mężczyźni woleli blondynki”.


W Polsce ukończyła aktorską szkołę dramatyczną i zaraz później dostała angaż. Z początku były to małe rólki rewiowe. Rozwojowi kariery aktorki pomagały obyczajowe skandale, w których grała role nie tylko drugoplanowe. W każdym razie pomagały one w wybiciu się z tłumu młodych pięknych aktoreczek.

 Jej oryginalna, oczywista uroda została zauważona wkrótce, co zaowocowało angażem do filmu „Puszcza”, potem główną rola wraz z Eugeniuszem Bodo w filmie „Jego ekscelencja subiekt”. Potem role posypały się szczodrze. Partnerowała takim męskim sławom kina, jak wspomniany już Eugeniusz Bodo, Aleksander Żabczyński, Adolf Dymsza, Ludwik Sempoliński, Franciszek Brodniewicz, Władysław Grabowski, Antoni Fertner i innym. 

Musiała stawiać czoło porównaniom do innych zdolnych i sławnych aktorek, takich jak Lena Żelichowska, która grywała podobne typy bohaterek i nawet była z urody nieco do podobna do Iny. Benita zagrała w szesnastu filmach, w których większość ról, były rolami głównymi. Prasa rozpisywała się o niej w bardzo pochlebny sposób:

 „Stworzyła pewien określony, atrakcyjny typ postaci. Piękna, piekielnie zgrabna, zwinna, o kocich ruchach, ekscentryczna wampirzyca. Swojska-kobieta demon (…)” (ODEON Stanisława Janickiego „Ina Benita” RMF Classic) 

 W szczycie jej kariery, życie prywatne również trzymało wysoką temperaturę. Podobała się mężczyznom, dlatego do 1939 roku, była już dwukrotnie zamężna. Pierwszym mężem był Jerzy Dal-Atan, aktor i reżyser, ale ten związek zakończył się skandalem powiązanym pośrednio z pracą nad filmem „Hanka”. Mąż Iny związał się w tajemnicy z Jagą Borytą, narzeczoną Zbigniewa Staniewicza, który zaraz potem odebrał sobie życie. 

 Drugim mężem stał się Stanisław Lipiński operator filmowy. Razem z nim wkroczyła w trudny czas okupacji. Razem z nim również wyjechała ze stolicy do Lwowa, na wezwanie zrzeszenia aktorów, wzywającym do bojkotu scen. Szybko jednak powróciła, ale bez męża, jednocześnie porzuciwszy propozycje pracy nie związanej z aktorstwem.

 Trzeba tu zaznaczyć, że większość polskich aktorów zbojkotowała teatry jawne, parając się innymi zajęciami. Wiele aktorek pracowało jako kelnerki. Słynna była kawiarnia „U aktorek”, w której podawały min. Mieczysława Ćwiklińska, Helena Grossówna, Maria Malicka. 

 Benita wybrała swoją drogę, występują z innymi zdeklarowanymi aktorami w teatrach jawnych. Poziom tych teatrów był daleko inny, niż tych w wolnej Polsce, a cel, przede wszystkim propagandowy. Z relacji nielicznych świadków wynika, że Ina nie stroniła od towarzystwa okupantów. Chętnie przyjmując ich pod swoim dachem:

 „Oblężenie w roku 1939 przeżyliśmy na Konopczyńskiego, gdzie m.in. stacjonowała podchorążówka saperów. Kiedy Warszawa skapitulowała, na placyku dokładnie naprzeciw okien Benity wykopano wielki dół, w którym złożono, dobrze zabezpieczoną i opakowaną broń, a głównie granaty. Nie trzeba było długiego okresu czasu, kiedy wszyscy zauważyli, że do lokatorki na parterze zaczynają przychodzić z wizytami oficerowie niemieccy. Wszyscy byli zaszokowani, kiedy któregoś dnia na placyk, na którym była zakopana broń, zajechał oddział SS i wykopał wszystko. Wszyscy mówili, że to za sprawą Benity. „ ( Stanisław Iłowiecki, Plus Minus, Ina Benita i Niemcy, 05.08.2000)

 Pewnym faktem jest to, że Benita zakochała się w jednym z oficerów Wermachtu, z którym wyjechała do Niemiec. W 1944 tuż przed Powstaniem Warszawskim powróciła do Warszawy. Nikt nie wie dlaczego. W międzyczasie wykryto jej „żydowską krew” i oskarżono o „ pohańbienie rasy niemieckiej” w związku z jej planami małżeńskimi z oficerem Wermachtu.

 Aresztowano ją, osadzając na Pawiaku. Podczas aresztowania Ina Benita była w ciąży. W więzieniu urodziła synka, który pomimo trudnych, tragicznych warunków, przeżył. Tuż przed powstaniem, może za przyczyną wpływowych jeszcze przyjaciół, została uwolniona. 

Cóż było jej po wolności, kiedy nie miała się gdzie podziać. Warszawa była już zrujnowana. Podobno chciała się wydostać z okupowanej Warszawy. Znalazła się jednak w centrum piekła, z którego nie sposób było się wydostać. Wiadomości o jej śmierci są niejasne i owiane tajemnicą. Ktoś gdzieś ją widział, ktoś twierdzi, że zginęła od granatu:

 „Wtedy właśnie widziałam ją po raz ostatni. Zupełnie nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia. Usiłowała nucić operetkowe arie. Od czasu do czasu śmiała się do łez. Niewątpliwie po stracie dziecka, które z wycieńczenia zmarło w ramionach matki, popadła w obłęd. Baliśmy się, że jej głośne zachowanie może zwabić czatujących na powierzchni Niemców, ale nagle zniknęła. Nie wiem, czy zatruła się oparami, czy też utonęła. Pewne jest, że w przeciwieństwie do życia śmierć miała bardzo niefilmową.” ( Tomasz Zbigniew Zapert, Plus Minus, Długowłosa blondynka o przenikliwym spojrzeniu, 29.07.2000) 

 Nie chcę ocenić tej postaci i nawet próbować nie będę. Przeżyła wachlarz rozmaitych zdarzeń od bycia na piedestale sławy, aż po zimną posadzkę wojennego Pawiaka. To bardzo wiele. Wiele aż na tyle, że prawie nieprawdopodobne, niemal wyjęte z niesamowitej powieści. Opowiadanie stworzone jej życiem, stawiało ją w wielu niecodziennych sytuacjach, które zwykłemu człowiekowi się nie zdarzają. Stawiało ją wciąż przed trudnymi decyzjami i konsekwentnie punktowało jej wybory. To czym być może zawiniła w życiu, a co zarzucają jej niektórzy: kolaborację z okupantem, brak współczucia, samolubstwo, nieliczenie się z innymi, odkupiła ogromnym nieszczęściem ostatnich chwil życia. Bezradność, bezbronność, beznadzieja, a jednocześnie matczyna miłość, która wiodła ją ku końcowi jej życia. Czyż one nie mogą wygładzić szorstkości w traktowaniu, z jaką spotkała się jej osoba dotychczas?


 


Bibliografia: Stanisław Janicki Odeon, RMF Classic Marcin Szczygielski, Na śmierć zakochana w życiu, Bluszcz, 24.o9.2010 Tomasz Zbigniew Zapert, Blondynka o przenikliwym spojrzeniu, Plus Minus, 29.07.2000 Stanisław Iłowiecki, Ina Benita i Niemcy, Plus Minus, 05.08.2000 i Inne

Ina Benita

Zdjęcie: Przedwojenny magazyn filmowy "Kino"

Jak odpowiedzialnie napisać o historii człowieka, który już sam  nie będzie mógł się obronić? To powszechny problem autorów biograficznych opracowań. Jedynym lekarstwem na to jest rzetelny obiektywizm, ale jak tu być obiektywnym, kiedy główny bohater opracowania wznieca tyleż samo pozytywnych co negatywnych emocji…


 Osoba osnuta legendą, jak większość gwiazd kina lat trzydziestych. Wielka sława, zaszczyty, bogactwo i upadek spowodowany wybuchem wojny. Niby szkielet życiorysu ten sam, a jakże inne losy i inne reakcje na otaczająca rzeczywistość. 
Sławę Iny Benity przygasiła wojenna zawierucha, nadając tej sławie inny, negatywny oddźwięk. Pamięć o niej zadeptano, bo w oczach wielu, dopuściła się zdrady.

 Jej historia zaczęła się na wschodzie. Urodziła się prawdopodobnie w Kijowie. To co skrzętnie ukrywała, a co stało się jej największym wojennym lękiem, to dziedzictwo krwi żydowskiej, po babce.

 Do Polski przyjechała z paryskich szkół wraz z ojcem pod koniec lat dwudziestych. Prawdziwe nazwisko Janina Bułhak zamieniła dla potrzeb sceny, na bardziej filmowe-Inę Benitę. Jej uroda skazała ją na sukces w branży teatralno-filmowej. Miała bardzo wyraziste rysy twarzy, mocno zarysowane kości żuchwy, szeroki uśmiech, duże, ładne, białe zęby, spojrzenie kota. Była naturalną szatynką, ale to „ złociste włoski i uśmiech boski” spowodowały, że stała się najpiękniejszą z gwiazd polskiego dwudziestolecia wojennego. Bo jak wtedy, tak i pewnie teraz „ mężczyźni woleli blondynki”.


W Polsce ukończyła aktorską szkołę dramatyczną i zaraz później dostała angaż. Z początku były to małe rólki rewiowe. Rozwojowi kariery aktorki pomagały obyczajowe skandale, w których grała role nie tylko drugoplanowe. W każdym razie pomagały one w wybiciu się z tłumu młodych pięknych aktoreczek.

 Jej oryginalna, oczywista uroda została zauważona wkrótce, co zaowocowało angażem do filmu „Puszcza”, potem główną rola wraz z Eugeniuszem Bodo w filmie „Jego ekscelencja subiekt”. Potem role posypały się szczodrze. Partnerowała takim męskim sławom kina, jak wspomniany już Eugeniusz Bodo, Aleksander Żabczyński, Adolf Dymsza, Ludwik Sempoliński, Franciszek Brodniewicz, Władysław Grabowski, Antoni Fertner i innym. 

Musiała stawiać czoło porównaniom do innych zdolnych i sławnych aktorek, takich jak Lena Żelichowska, która grywała podobne typy bohaterek i nawet była z urody nieco do podobna do Iny. Benita zagrała w szesnastu filmach, w których większość ról, były rolami głównymi. Prasa rozpisywała się o niej w bardzo pochlebny sposób:

 „Stworzyła pewien określony, atrakcyjny typ postaci. Piękna, piekielnie zgrabna, zwinna, o kocich ruchach, ekscentryczna wampirzyca. Swojska-kobieta demon (…)” (ODEON Stanisława Janickiego „Ina Benita” RMF Classic) 

 W szczycie jej kariery, życie prywatne również trzymało wysoką temperaturę. Podobała się mężczyznom, dlatego do 1939 roku, była już dwukrotnie zamężna. Pierwszym mężem był Jerzy Dal-Atan, aktor i reżyser, ale ten związek zakończył się skandalem powiązanym pośrednio z pracą nad filmem „Hanka”. Mąż Iny związał się w tajemnicy z Jagą Borytą, narzeczoną Zbigniewa Staniewicza, który zaraz potem odebrał sobie życie. 

 Drugim mężem stał się Stanisław Lipiński operator filmowy. Razem z nim wkroczyła w trudny czas okupacji. Razem z nim również wyjechała ze stolicy do Lwowa, na wezwanie zrzeszenia aktorów, wzywającym do bojkotu scen. Szybko jednak powróciła, ale bez męża, jednocześnie porzuciwszy propozycje pracy nie związanej z aktorstwem.

 Trzeba tu zaznaczyć, że większość polskich aktorów zbojkotowała teatry jawne, parając się innymi zajęciami. Wiele aktorek pracowało jako kelnerki. Słynna była kawiarnia „U aktorek”, w której podawały min. Mieczysława Ćwiklińska, Helena Grossówna, Maria Malicka. 

 Benita wybrała swoją drogę, występują z innymi zdeklarowanymi aktorami w teatrach jawnych. Poziom tych teatrów był daleko inny, niż tych w wolnej Polsce, a cel, przede wszystkim propagandowy. Z relacji nielicznych świadków wynika, że Ina nie stroniła od towarzystwa okupantów. Chętnie przyjmując ich pod swoim dachem:

 „Oblężenie w roku 1939 przeżyliśmy na Konopczyńskiego, gdzie m.in. stacjonowała podchorążówka saperów. Kiedy Warszawa skapitulowała, na placyku dokładnie naprzeciw okien Benity wykopano wielki dół, w którym złożono, dobrze zabezpieczoną i opakowaną broń, a głównie granaty. Nie trzeba było długiego okresu czasu, kiedy wszyscy zauważyli, że do lokatorki na parterze zaczynają przychodzić z wizytami oficerowie niemieccy. Wszyscy byli zaszokowani, kiedy któregoś dnia na placyk, na którym była zakopana broń, zajechał oddział SS i wykopał wszystko. Wszyscy mówili, że to za sprawą Benity. „ ( Stanisław Iłowiecki, Plus Minus, Ina Benita i Niemcy, 05.08.2000)

 Pewnym faktem jest to, że Benita zakochała się w jednym z oficerów Wermachtu, z którym wyjechała do Niemiec. W 1944 tuż przed Powstaniem Warszawskim powróciła do Warszawy. Nikt nie wie dlaczego. W międzyczasie wykryto jej „żydowską krew” i oskarżono o „ pohańbienie rasy niemieckiej” w związku z jej planami małżeńskimi z oficerem Wermachtu.

 Aresztowano ją, osadzając na Pawiaku. Podczas aresztowania Ina Benita była w ciąży. W więzieniu urodziła synka, który pomimo trudnych, tragicznych warunków, przeżył. Tuż przed powstaniem, może za przyczyną wpływowych jeszcze przyjaciół, została uwolniona. 

Cóż było jej po wolności, kiedy nie miała się gdzie podziać. Warszawa była już zrujnowana. Podobno chciała się wydostać z okupowanej Warszawy. Znalazła się jednak w centrum piekła, z którego nie sposób było się wydostać. Wiadomości o jej śmierci są niejasne i owiane tajemnicą. Ktoś gdzieś ją widział, ktoś twierdzi, że zginęła od granatu:

 „Wtedy właśnie widziałam ją po raz ostatni. Zupełnie nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia. Usiłowała nucić operetkowe arie. Od czasu do czasu śmiała się do łez. Niewątpliwie po stracie dziecka, które z wycieńczenia zmarło w ramionach matki, popadła w obłęd. Baliśmy się, że jej głośne zachowanie może zwabić czatujących na powierzchni Niemców, ale nagle zniknęła. Nie wiem, czy zatruła się oparami, czy też utonęła. Pewne jest, że w przeciwieństwie do życia śmierć miała bardzo niefilmową.” ( Tomasz Zbigniew Zapert, Plus Minus, Długowłosa blondynka o przenikliwym spojrzeniu, 29.07.2000) 

 Nie chcę ocenić tej postaci i nawet próbować nie będę. Przeżyła wachlarz rozmaitych zdarzeń od bycia na piedestale sławy, aż po zimną posadzkę wojennego Pawiaka. To bardzo wiele. Wiele aż na tyle, że prawie nieprawdopodobne, niemal wyjęte z niesamowitej powieści. Opowiadanie stworzone jej życiem, stawiało ją w wielu niecodziennych sytuacjach, które zwykłemu człowiekowi się nie zdarzają. Stawiało ją wciąż przed trudnymi decyzjami i konsekwentnie punktowało jej wybory. To czym być może zawiniła w życiu, a co zarzucają jej niektórzy: kolaborację z okupantem, brak współczucia, samolubstwo, nieliczenie się z innymi, odkupiła ogromnym nieszczęściem ostatnich chwil życia. Bezradność, bezbronność, beznadzieja, a jednocześnie matczyna miłość, która wiodła ją ku końcowi jej życia. Czyż one nie mogą wygładzić szorstkości w traktowaniu, z jaką spotkała się jej osoba dotychczas?


 


Bibliografia: Stanisław Janicki Odeon, RMF Classic Marcin Szczygielski, Na śmierć zakochana w życiu, Bluszcz, 24.o9.2010 Tomasz Zbigniew Zapert, Blondynka o przenikliwym spojrzeniu, Plus Minus, 29.07.2000 Stanisław Iłowiecki, Ina Benita i Niemcy, Plus Minus, 05.08.2000 i Inne

piątek, 2 września 2011

Wrześniowy Książe Niezłomny


"Próbę nad "Kręgiem nadziei" przerwał alarm lotniczy. Po tym wracając do domu, na placu Trzech Krzyży, usłyszałem strzały armat przeciwlotniczych i wycie syren. Ledwie zdążyłem (pędem) do domu. Po obiedzie znów alarm. O 8-ej zeszliśmy się w Reducie i znów przerwano nam pracę alarmem. {...} W Reducie nastrój poważny. Przygotowujemy sztukę, która nie ma nic wspólnego z wojną, porusza tylko sprawy etyczne człowieka, jego tragiczną walkę z losem, i pokazuje, jak człowiek z tej walki może wyjść zwycięsko. 

Wojna toczy się pomiędzy Pychą niemiecką a Godnością narodu polskiego. Godność narodu polskiego zależy od poczucia godności każdej jednostki. Co to jest godność narodowa i jaka ma być walka z Pychą, niezłomna, pouczy nas Książe Niezłomny. Przystępujemy do pracy naszej, wznawiamy pracę. (Poczułem tę potrzebę w sierpniu ubiegłego roku). Każdy z nas na swoim polu pracy ma być dziś żołnierzem"

[za:] Józef Szczublewski, Żywot Osterwy, Warszawa 1973; {za:] Tomasz Mościcki, Teatry Warszawy, Kronika 1939, 2009


Juliusz Osterwa podówczas był aktorską osobistością na miarę Jaracza. W młodości był krakowskim aktorem występującym  m.in. w Zielonym Baloniku, Teatrze Miejskim, pod znakomitym okiem Ludwika Solskiego. W Krakowie prowadził wykłady w Państwowej Szkole Dramatycznej. Dyrektorował między innymi w Teatrze im. J. Słowackiego.

Ukochanym dzieckiem, stała się dla niego Reduta- Teatr Laboratorium, który miał za zadanie udoskonalanie warsztatu pracy aktora, poszukiwanie nowych technik gry aktorskiej, nowych rozwiązań. Skupiał w  szeregach  Reduty aktorów otwartych na nowości, wybitnych i utalentowanych.

Książe Niezłomny, o którym przypomina Osterwa, to więzień, który z poświęceniem broni chrześcijańskiego miasta przed wydaniem w ręce muzułmanów. Wykazując się przy tym najszlachetniejszymi z wszelkich przymiotów ludzkiego ducha: ofiarnością, poświęceniem, miłością, niezłomnością. Sztukę w trzech aktach, pióra Calderona de la Barca przełożył Juliusz Słowacki.
 Podczas wybuchu II wojny światowej, Juliusz Osterwa właśnie w Reducie przygotowywał spektakl "Książe niezłomny". Swoją rolę w obronie Polski upatrywał w swojej pracy aktorskiej, która, wspaniale wykonywana, niosła otuchę i pociechę na nadchodzące straszne czasy.
Zachęcam do lektury.


PS. Być takim Księciem Niezłomnym to wielka sztuka. Czy ktoś to jeszcze potrafi? Chciałabym...


fot:  "Osterwa w roli Księcia Niezłomnego" www. astral.lodz.pl

czwartek, 1 września 2011

Wrześniowy Książe Niezłomny


"Próbę nad "Kręgiem nadziei" przerwał alarm lotniczy. Po tym wracając do domu, na placu Trzech Krzyży, usłyszałem strzały armat przeciwlotniczych i wycie syren. Ledwie zdążyłem (pędem) do domu. Po obiedzie znów alarm. O 8-ej zeszliśmy się w Reducie i znów przerwano nam pracę alarmem. {...} W Reducie nastrój poważny. Przygotowujemy sztukę, która nie ma nic wspólnego z wojną, porusza tylko sprawy etyczne człowieka, jego tragiczną walkę z losem, i pokazuje, jak człowiek z tej walki może wyjść zwycięsko. 

Wojna toczy się pomiędzy Pychą niemiecką a Godnością narodu polskiego. Godność narodu polskiego zależy od poczucia godności każdej jednostki. Co to jest godność narodowa i jaka ma być walka z Pychą, niezłomna, pouczy nas Książe Niezłomny. Przystępujemy do pracy naszej, wznawiamy pracę. (Poczułem tę potrzebę w sierpniu ubiegłego roku). Każdy z nas na swoim polu pracy ma być dziś żołnierzem"

[za:] Józef Szczublewski, Żywot Osterwy, Warszawa 1973; {za:] Tomasz Mościcki, Teatry Warszawy, Kronika 1939, 2009


Juliusz Osterwa podówczas był aktorską osobistością na miarę Jaracza. W młodości był krakowskim aktorem występującym  m.in. w Zielonym Baloniku, Teatrze Miejskim, pod znakomitym okiem Ludwika Solskiego. W Krakowie prowadził wykłady w Państwowej Szkole Dramatycznej. Dyrektorował między innymi w Teatrze im. J. Słowackiego.

Ukochanym dzieckiem, stała się dla niego Reduta- Teatr Laboratorium, który miał za zadanie udoskonalanie warsztatu pracy aktora, poszukiwanie nowych technik gry aktorskiej, nowych rozwiązań. Skupiał w  szeregach  Reduty aktorów otwartych na nowości, wybitnych i utalentowanych.

Książe Niezłomny, o którym przypomina Osterwa, to więzień, który z poświęceniem broni chrześcijańskiego miasta przed wydaniem w ręce muzułmanów. Wykazując się przy tym najszlachetniejszymi z wszelkich przymiotów ludzkiego ducha: ofiarnością, poświęceniem, miłością, niezłomnością. Sztukę w trzech aktach, pióra Calderona de la Barca przełożył Juliusz Słowacki.
 Podczas wybuchu II wojny światowej, Juliusz Osterwa właśnie w Reducie przygotowywał spektakl "Książe niezłomny". Swoją rolę w obronie Polski upatrywał w swojej pracy aktorskiej, która, wspaniale wykonywana, niosła otuchę i pociechę na nadchodzące straszne czasy.
Zachęcam do lektury.


PS. Być takim Księciem Niezłomnym to wielka sztuka. Czy ktoś to jeszcze potrafi? Chciałabym...


fot:  "Osterwa w roli Księcia Niezłomnego" www. astral.lodz.pl
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Warszawa w rozmowach- Justyna Krajewska

Takie pozycje książkowe lubię najbardziej. Biograficzne, historyczne, prawdziwe i klimatyczne. Takie lubię czytać. Dzięki swoim bohaterom au...