Miały być lekkie fale, gładkie, niepretensjonalne. Fryzjerka przyłożyła się po stokroć. Z zachwytem stwierdziła, że mam piękne włosy i że wyglądam jak lalka. Cóż, mam inne pojęcie piękna. Włosy są faktyczne, jak u lalki, tylko włożyć je pod kran i długo moczyć aż odmoknie skorupa z lakieru. Przecież mogłam się spodziewać, że wyjątkowo pechowy dla mnie rok, skończy się właśnie tak.
Słowo "lalka", zwłaszcza na blogu pretendującym do bycia kulturalnym, może mieć inne, ukryte znaczenie. Zawsze można zahaczyć o moją ukochaną lekturę z panem Wokulskim w roli głównej. Może w czasach Wokulskiego moja obecna fryzura byłaby dwakroć znośniejszą, pod warunkiem, że jej kształt zgadzałaby się z paryskimi żurnalami na dany rok i gdybym wreszcie założyła odpowiednią suknię. Zawsze można by było użyć większego niż na co dzień wachlarza.
Ufryzowana na lalkę, z paznokciami pomalowanymi na przemian, raz czerwono, raz czarno, idę witać 2012 i mam zamiar bawić się lalkowo, szampańsko.
Najważniejsze, żeby nie stracić fasonu i żeby bez strachu wchodzić w Nowy Rok.
Pewien ciężko chory człowiek, którego w przelocie spotkałam na swojej drodze życia, nauczył mnie, że pewne są w życiu tylko zmiany i że nie trzeba się ich bać, bo one przyjdą, czy się tego chce czy nie. Teraz jest to dla mnie takie oczywiste.
Życzę Wam, aby zmiany które przyniesie Nowy Rok były dla Was zmianami tylko dobrymi i budującymi. Życzę Wam odważnego patrzenia w przyszłość pomimo przemijającego poczucia słabości i zwątpienia.
Życzę abyście każdym dobrym wydarzeniem budowali siebie w lepszym jutrze.