sobota, 26 maja 2012

Matce





*
Znowu przypadnę do Twych kolan świętych! 
Spojrzawszy w oczy Twoje-niebo w nich zobaczę,
 Rozgrzeszysz mnie Matko z grzechów niepojętych!
 Komunię ust Twych przyjąwszy-ze szczęścia zapłaczę!

*

Hanka Ordonówna
Piosenki, których nigdy nie śpiewałam, 
Warszawa 1929




Bibliografia: Pieśniarka Warszawy, Tadeusz Wittlin, Wydawnictwo Polonia, Wa-wa 1990

Matce





*
Znowu przypadnę do Twych kolan świętych! 
Spojrzawszy w oczy Twoje-niebo w nich zobaczę,
 Rozgrzeszysz mnie Matko z grzechów niepojętych!
 Komunię ust Twych przyjąwszy-ze szczęścia zapłaczę!

*

Hanka Ordonówna
Piosenki, których nigdy nie śpiewałam, 
Warszawa 1929




Bibliografia: Pieśniarka Warszawy, Tadeusz Wittlin, Wydawnictwo Polonia, Wa-wa 1990

piątek, 18 maja 2012

czwartek, 17 maja 2012

piątek, 11 maja 2012

Skarga ruin


Obrona  dworu, Artur Grottger 


Rozwalą drzwi

Domowników obudziło głośne łomotanie do drzwi, takie co to oznajmia nadejście zła.  W odczuciu upewniła ich histeryzująca stara Jasieniowa:
-Jaśnie panie, jaśnie panie carskie idą, o mój Boże, co to będzie, co to będzie?
-Niech Jasieniowa da spokój i otworzy drzwi- ponaglił hrabia służącą, wkładając pospiesznie bonżurkę i w przelocie wrzucając jakieś papiery do tlącego się jeszcze z nocy kominka.
-No, niech Jasieniowa otworzy, bo nam drzwi w zimie wywalą- silił się na spokój.
 Chciał wejść opanowany do sypialni. W sypialni zdezorientowana żona wysunęła już stopy, by wstać.
-Kochana, ty nic nie wiesz, to cię nie dotyczy, proszę, weź do siebie dziewczynki i nie wychodź.

Zdrada

Łomotanie ustało, a po domu rozlał się tupot ciężkich wojskowych butów . Hrabia jeszcze raz spojrzał  na żonę. Była przerażona, strach stłumił w niej wszystkie inne emocje, uczucia i jej codzienny niewymuszony czar, w którym kochał się od tylu lat.
 Co będzie? Może nic, może pójdą, nic nie znajdą, nie mają dowodów. Jego rodzinie nic nie może się stać, a jego, choćby diabli wzięli. Wyszedł.
-Kogo licho niesie o tak wczesnej porze? –krzyczał w powietrze, bo i tak nikt go nie słuchał.
 Carscy już pewnie poupychali co ciekawsze rzeczy po kieszeniach. Dopiero teraz wszedł oficer, dumny wysoki z ostrymi rysami. Stali naprzeciw siebie. Za nim, skurczony od zimna Mateusz Jasień, chłop z majątku Stadnickich.  Hardo i ze zjadliwym uśmiechem patrzył się w twarz dziedzica.

Arystokracja

-Pan "hriabia" Stadnicki- brzmiało to raczej jak stwierdzenie.
–Tak to ja. Czemu zawdzięczam tą poranną, mało kurtuazyjną wizytę?- pytanie w obliczu zaborców było mało polityczne, ale hrabia nigdy nie umiał powstrzymać swojej hardości i pogardy dla Moskali.
-"Nu tak, pajdiom"*- bez ogródek rzekł oficer, przyzwyczajony do spolegliwości.
-Chwileczkę…- oficer rosyjski nie przypuszczał, że trafił również na oficera, tyle że w spoczynku- Nigdzie nie pójdę, jeżeli i nie będę wiedział, o co chodzi?
Oficer spojrzał zdziwiony. Nikt dotychczas nie sprzeciwiał się jego rozkazom. Uznał, że może odpowiedzieć, wszak rozmawiał jak równy z równym. Do czasu, kiedy pobór wyrwał go z cudownego Petersburga  pędził życie beztroskiego arystokraty. Wspomnienie przywołało dawne, radosne  czasy. Twarda żołnierka wcisnęła je w głębokie zakamarki pamięci. Nawet było mu żal tego człowieka- Stadnickego, bronił tylko swojej sprawy . Car jednak nie toleruje niesubordynacji…

Przywary 

-Dwa biegliecy spriatalis zdies**,  da?- właściwie odpowiedź była zbędna, bo  już i tak było wiadomo. Mateusz Jasień sam przyszedł na posterunek. Sam wskazał miejsce ukrywania się powstańców.Robił to dla pieniędzy, ze złośliwości czy z zazdrości? Teraz już nikt tego się nie dowie.  Jego żona, choć dobra kobieta nie umiała trzymać języka za zębami i spowiadała się mężowi z dworskich wydarzeń.

Zaskoczenie i duma

Gdy żołnierze wyprowadzali hrabiego,  stryczek już wisiał na drzewie obok dworu.  Na śniegu leżał Mateusz Jasień z wieloma krwawiącymi dziurami na piersiach po bagnetach. Oczy, jeszcze otwarte,  wyrażały wielkie zdziwienie ze śmierci tak niespodziewanej.
Hrabia był spokojny i dumny, choć śmierć chłopa go zaskoczyła:
-A jego za co?-spytał bez nadziei na odpowiedź.
-On priedał tiebia. Kriest siebia hoti...***
-Zaraz przeżegnam się przed Bogiem…-dumnie odpowiedział hrabia i nie miał wątpliwości, że będzie inaczej.

*No to idziemy
**Ukrywało się tu dwóch uciekinierów
***On zdradził ciebie, przeżegnaj się chociaż...



Grupa motocyklowa zajechała na miejsce.  Punktem końcowym są ruiny starego dworu. Miejscowość liczy sobie dwudziestu pięciu mieszkańców, a domy ustawione są tylko przy jednej drodze.  Taka ilość motorów  wzbudza we wsi wielką sensację. Co odważniejsi wychodzą na drogę. Pytamy się o majątek.  Znajduje się w prywatnych rękach okolicznego rolnika. Majątek prawdopodobnie rozparcelowany po wojnie podczas nacjonalizacji. Właściciel z  przestrachem patrzy się na grupę. Niechętnie wskazuje niewielki lasek i pozwala na wejście.
Ruiny znajdują się pośród młodego lasu. Trudno wyobrazić sobie tu tętniący życiem majątek. Obok niepozornej wieżyczki stanowiącej kiedyś fasadę obszernego budynku stoi drzewo, obok niego duży kamień. To właśnie na tym drzewie powieszono Hrabiego Stadnickiego za pomoc powstańcom styczniowym.
Zza drzew patrzą ciekawskie oczy tubylców. Po wsi poniosła się plotka, że dziedzice będą ponoć odzyskiwać majątek. Poruszenie, konsternacja, złość.  
Duch tamtych czasów nadal tu krąży. Zła energia jeszcze nie wywietrzała z umysłów i miejsc. Jeden mały narcyz zdecydował się tu urosnąć. Tyle pracy ludzkiej tak szybko pochłania natura i zapomnienie.

Jedyny kwiat w lesie -pozostałość dawnych rabat przed dworem

Drzewo na którym powieszono hrabiego, przy nim kamień upamiętniający tamto zdarzenie. 



Wieża klatki schodowej i zarazem wejścia głównego. Resztki dachu i okrągłe okno. 
Wyjście na ogród i stawy

Okno lub wejście do piwnicy, teraz już bardzo pochłonięte przez las.
Dawniej w tym miejscu był może salon.

czwartek, 10 maja 2012

Skarga ruin


Obrona  dworu, Artur Grottger 


Rozwalą drzwi

Domowników obudziło głośne łomotanie do drzwi, takie co to oznajmia nadejście zła.  W odczuciu upewniła ich histeryzująca stara Jasieniowa:
-Jaśnie panie, jaśnie panie carskie idą, o mój Boże, co to będzie, co to będzie?
-Niech Jasieniowa da spokój i otworzy drzwi- ponaglił hrabia służącą, wkładając pospiesznie bonżurkę i w przelocie wrzucając jakieś papiery do tlącego się jeszcze z nocy kominka.
-No, niech Jasieniowa otworzy, bo nam drzwi w zimie wywalą- silił się na spokój.
 Chciał wejść opanowany do sypialni. W sypialni zdezorientowana żona wysunęła już stopy, by wstać.
-Kochana, ty nic nie wiesz, to cię nie dotyczy, proszę, weź do siebie dziewczynki i nie wychodź.

Zdrada

Łomotanie ustało, a po domu rozlał się tupot ciężkich wojskowych butów . Hrabia jeszcze raz spojrzał  na żonę. Była przerażona, strach stłumił w niej wszystkie inne emocje, uczucia i jej codzienny niewymuszony czar, w którym kochał się od tylu lat.
 Co będzie? Może nic, może pójdą, nic nie znajdą, nie mają dowodów. Jego rodzinie nic nie może się stać, a jego, choćby diabli wzięli. Wyszedł.
-Kogo licho niesie o tak wczesnej porze? –krzyczał w powietrze, bo i tak nikt go nie słuchał.
 Carscy już pewnie poupychali co ciekawsze rzeczy po kieszeniach. Dopiero teraz wszedł oficer, dumny wysoki z ostrymi rysami. Stali naprzeciw siebie. Za nim, skurczony od zimna Mateusz Jasień, chłop z majątku Stadnickich.  Hardo i ze zjadliwym uśmiechem patrzył się w twarz dziedzica.

Arystokracja

-Pan "hriabia" Stadnicki- brzmiało to raczej jak stwierdzenie.
–Tak to ja. Czemu zawdzięczam tą poranną, mało kurtuazyjną wizytę?- pytanie w obliczu zaborców było mało polityczne, ale hrabia nigdy nie umiał powstrzymać swojej hardości i pogardy dla Moskali.
-"Nu tak, pajdiom"*- bez ogródek rzekł oficer, przyzwyczajony do spolegliwości.
-Chwileczkę…- oficer rosyjski nie przypuszczał, że trafił również na oficera, tyle że w spoczynku- Nigdzie nie pójdę, jeżeli i nie będę wiedział, o co chodzi?
Oficer spojrzał zdziwiony. Nikt dotychczas nie sprzeciwiał się jego rozkazom. Uznał, że może odpowiedzieć, wszak rozmawiał jak równy z równym. Do czasu, kiedy pobór wyrwał go z cudownego Petersburga  pędził życie beztroskiego arystokraty. Wspomnienie przywołało dawne, radosne  czasy. Twarda żołnierka wcisnęła je w głębokie zakamarki pamięci. Nawet było mu żal tego człowieka- Stadnickego, bronił tylko swojej sprawy . Car jednak nie toleruje niesubordynacji…

Przywary 

-Dwa biegliecy spriatalis zdies**,  da?- właściwie odpowiedź była zbędna, bo  już i tak było wiadomo. Mateusz Jasień sam przyszedł na posterunek. Sam wskazał miejsce ukrywania się powstańców.Robił to dla pieniędzy, ze złośliwości czy z zazdrości? Teraz już nikt tego się nie dowie.  Jego żona, choć dobra kobieta nie umiała trzymać języka za zębami i spowiadała się mężowi z dworskich wydarzeń.

Zaskoczenie i duma

Gdy żołnierze wyprowadzali hrabiego,  stryczek już wisiał na drzewie obok dworu.  Na śniegu leżał Mateusz Jasień z wieloma krwawiącymi dziurami na piersiach po bagnetach. Oczy, jeszcze otwarte,  wyrażały wielkie zdziwienie ze śmierci tak niespodziewanej.
Hrabia był spokojny i dumny, choć śmierć chłopa go zaskoczyła:
-A jego za co?-spytał bez nadziei na odpowiedź.
-On priedał tiebia. Kriest siebia hoti...***
-Zaraz przeżegnam się przed Bogiem…-dumnie odpowiedział hrabia i nie miał wątpliwości, że będzie inaczej.

*No to idziemy
**Ukrywało się tu dwóch uciekinierów
***On zdradził ciebie, przeżegnaj się chociaż...



Grupa motocyklowa zajechała na miejsce.  Punktem końcowym są ruiny starego dworu. Miejscowość liczy sobie dwudziestu pięciu mieszkańców, a domy ustawione są tylko przy jednej drodze.  Taka ilość motorów  wzbudza we wsi wielką sensację. Co odważniejsi wychodzą na drogę. Pytamy się o majątek.  Znajduje się w prywatnych rękach okolicznego rolnika. Majątek prawdopodobnie rozparcelowany po wojnie podczas nacjonalizacji. Właściciel z  przestrachem patrzy się na grupę. Niechętnie wskazuje niewielki lasek i pozwala na wejście.
Ruiny znajdują się pośród młodego lasu. Trudno wyobrazić sobie tu tętniący życiem majątek. Obok niepozornej wieżyczki stanowiącej kiedyś fasadę obszernego budynku stoi drzewo, obok niego duży kamień. To właśnie na tym drzewie powieszono Hrabiego Stadnickiego za pomoc powstańcom styczniowym.
Zza drzew patrzą ciekawskie oczy tubylców. Po wsi poniosła się plotka, że dziedzice będą ponoć odzyskiwać majątek. Poruszenie, konsternacja, złość.  
Duch tamtych czasów nadal tu krąży. Zła energia jeszcze nie wywietrzała z umysłów i miejsc. Jeden mały narcyz zdecydował się tu urosnąć. Tyle pracy ludzkiej tak szybko pochłania natura i zapomnienie.

Jedyny kwiat w lesie -pozostałość dawnych rabat przed dworem

Drzewo na którym powieszono hrabiego, przy nim kamień upamiętniający tamto zdarzenie. 



Wieża klatki schodowej i zarazem wejścia głównego. Resztki dachu i okrągłe okno. 
Wyjście na ogród i stawy

Okno lub wejście do piwnicy, teraz już bardzo pochłonięte przez las.
Dawniej w tym miejscu był może salon.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Warszawa w rozmowach- Justyna Krajewska

Takie pozycje książkowe lubię najbardziej. Biograficzne, historyczne, prawdziwe i klimatyczne. Takie lubię czytać. Dzięki swoim bohaterom au...