Drogi Czytelniku,
Winszuję cierpliwości. Bo, zaiste, jesteś cierpliwy skoro pomimo mojego milczenia tu zaglądasz.
Inspiracja jest jak drzazga, wiem gdzie jest i nawet ją boleśnie czuję, a wydłubać nie mogę za grosz.
Z szacunku do Czytelnika i jego wrażliwości nie umiem wystawić postu, który w mojej ocenie jest nie dość dobry. Dlatego mogę jedynie poprosić o cierpliwość i wyrozumiałość dla mojej "obstrukcji inspiracyjnej".
Biję się po łapkach lecz niewiele to daje, głowa też od stukania nie jest mądrzejsza. :) Codzienność stępia, ogłupia i "schamia". Ciągły strach o "jutro" zacieśnia horyzonty. To przykre.
Pozostaje mi tylko wytłumaczyć się najdobitniejszymi słowami poety i czekać:
Ars poetica
Echo z dna serce, nieuchwytne,
Woła mi: "Schwyć mnie, nim przepadnę,
Nim zblednę, stanę się błękitne,
Srebrzyste, przezroczyste, żadne!"
Łowię je spiesznie jak motyla,
Nie, abym świat dziwnością zdumiał,
Lecz by się kształtem stała chwila
I abyś, bracie, mnie zrozumiał.
I niech wiersz, co ze strun się toczy,
Będzie, przybrawszy rytm i dźwięki,
Tak jasny jak spojrzenie w oczy
I prosty jak podanie ręki.
Leopold Staff
PS. A może ktoś słyszał o czekającym na mnie, atrakcyjnym, wcale nie obsadzonym wakacie? :)