środa, 11 grudnia 2013

"Za dawno, za dobrze się znamy"- przyjaźń, życie, miłość czyli Marian Hemar i Fryderyk Járosy. Rozmowa z Anną Mieszkowską.

 


 

Wydaje się, że temat miłości i przyjaźni już został wyczerpany, że powiedziano już wszystko, a przecież każdy z nas przeżywa te uczucia na nowo, wyjątkowo. Kto jak nie poeci i artyści umieją wyrażać uczucia najpiękniej? Kim może być poeta i artysta, który cudownie ujmuje miłość w rytmiczne słowa? Czy ktoś taki - wrażliwy i emocjonalny umie kochać pełniej i piękniej?


O romansach artystycznej sfery dwudziestolecia międzywojennego mówiono chętnie. Stanowiło to swojego rodzaju atrakcję nie tylko lokalnej społeczności. Im sławniejsze nazwisko, tym uważniej obserwowano jego życie prywatne i chciwie chwytano plotki. Romansy, romansiki, flirty, miłość rozpalały wyobraźnię zwykłych ludzi. Jakie było ono naprawdę. Dzięki wieloletniej pracy historyków życie zbladłych gwiazd nie odchodzi całkowicie w zapomnienie.




Pani Anna Mieszkowska, pisarka, historyk teatru, dokumentalistka zgodziła się uchylić rąbka tajemnicy prywatnego życia Mariana Hemara i jego równie sławnego przyjaciela Fryderyka Járosego.






Zdjęcie: Marian Hemar - autor przedwojennego kabaretu Qui pro quo, w środku legendarny konferansjer Fryderyk Járosy; fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe





W 1935 roku, w teatrzyku Cyrulik Warszawski, Fryderyk Járosy wykonywał piosenkę Mariana Hemara pt. „A ja nic tylko ty” do pięknej muzyki Edwarda Straussa. Była śpiewana w duecie z Leną Żelichowską. Piosenka cieszyła się dużym powodzeniem. Nie tylko dlatego, że była wesoła i krotochwilna, ale również opisywała odwieczną walkę płci. Piosenka demaskująca śmiesznostki kobiety i mężczyzny, ale także traktująca o wzajemnych, intymnych relacjach kochanków. To chyba było odważne wyznanie. Jaki zatem był stosunek F. Járosyego do kobiet, czy taki jak w piosence?


http://youtu.be/1Ic49MhFdSk






A. M: Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy przypomnieć co jest treścią tego uroczego utworu. Mamy na scenie parę. Pan jest wyraźnie znudzony namolnością damy, która wciąż powtarza: A ja nic, tylko ty… Bo ona za nim nie widzi świata… I zasypuje partnera lawiną propozycji spędzenia wieczoru, na które on odpowiada lekceważąco: nie mam ochoty, nie mam czasu, nie mam pieniędzy… Autor słów nazywa bohatera piosenki mistrzem cierpliwości. A puentą jest jego dramatyczny okrzyk: Ludzie ratujcie mnie! Coś musiało być prawdą w tej przedstawionej sytuacji, Hemar miał znakomite oko i ucho na realia z życia i znakomicie potrafił to przedstawić w swoich piosenkach i skeczach. Fryderyk Járosy cieszył się ogromnym powodzeniem u kobiet. A właściwie cieszy się nim nadał, mimo iż od jego śmierci upłynęło ponad pół wieku. W historii teatru, kabaretu zapisał się nie tylko jako aktor, reżyser, konferansjer, ale przede wszystkim uwodziciel publiczności. Mówiło się w Warszawie, że współpraca z Járosym przynosi szczęście! Że był czarodziejem, który potrafił ze słabego nieraz tekstu stworzyć kreację dla wykonawcy.




Kim był Wielki Fryderyk; bezwzględnym łamaczem kobiecych serc, koneserem, opiekunem, bo na pewno nie przykładem dobrego męża? Jak kochał F.J.?




A.M.: Odpowiem tak: wiedział, jak zdobyć kobietę, to na pewno. Ale wcale nie był zainteresowany dłuższym utrzymaniem związku… Dzisiaj mógłby zostać posądzony o uzależnienie od seksu. Był lojalny w przyjaźni, ale i dla miłości, która przeminęła. Jego dwa zachowane listy do Ordonki z 1947 roku powinny się znaleźć w kanonie listów miłosnych, pisanych po latach…






 







 








podpis: ze zbiorów Anny Mieszkowskiej, ogłoszone w publikacjach: "Ja, kabareciarz. Marian Hemar od Lwowa do Londynu" (Muza 2005), "Była sobie piosenka. Gwiazdy kabaretu i emigracyjnej Melpomeny" (Muza 2007), "Jestem Jarosy! Zawsze ten sam..." (Muza 2008).






A jaki był w codziennym życiu?




A.M.: Wcale nie taki łatwy, jakby to się mogło wydawać. Najwięcej wiem o nim od Stefanii Górskiej, z którą był aż dziewięć lat! Najsłynniejsze jego partnerki życiowe ze środowiska kabaretowego to w kolejności: Ordonka, Górska i Zofia Terné. Najkrócej był z Hanką Ordonówną, z ostatnią partnerką rozdzieliła go wojna. Oboje zostali aresztowani 24 października 1939 przez gestapo. Ją po tygodniu Niemcy zwolnili i odstawili do granicy wschodniej, skąd pojechała do rodzinnego Równego, następnie do Lwowa itd.. Jego przetrzymywano w kilku więzieniach: w alei Szucha i na Daniłowiczowskiej aż pół roku. Okupant chciał, aby założył teatrzyk rewiowy dla Niemców… Po ucieczce z gestapo zjawił się u rodziców Górskiej. Ona skontaktowała go ze Stefanią Grodzieńska i Jerzym Jurandotem, którzy uznali iż najbezpieczniej będzie dla niego w … getcie. Przebywał tam aż do końca czerwca 1942 roku. Stafania Górska opowiadała, że był to „mężczyzna na romans a nie na życie”. Do szału doprowadzała ją jego pedanteria i pilnowanie czystości. Miał wszystko poukładane, począwszy od papierów, których nie wolno było ruszać, na garderobie kończąc. Byli parą dziewięć lat ale nie mieszkali razem. On opłacał dla niej osobne mieszkanie. Męczył go jej bałagan i brak zorganizowania. Z innymi partnerkami też raczej nie mieszkał…















Nicea 1926 r Hanka Ordonówna i Fryderyk Jarosy






Miał żonę i dzieci za granicą, rzadko się z nimi widywał, a mimo to nie rozwiódł się. Był w stałych, można powiedzieć, oficjalnych związkach w Polsce, zawsze z artystkami. Czasem płynnie przechodził z jednego związku w drugi, co narażało go na nieprzyjemności ze strony pań uzurpujących sobie prawo do niego. Odnoszę wrażenie, że tak naprawdę nie oddawał się związkowi bez reszty, a jego miłość była kontrolowana.




A. M. : Jedyną żoną Fryderyka Járosy’ego była Natalia von Wrotnowski, Rosjanka z pochodzenia. Arystokratka z najwyższej półki! Pobrali się w Monachium w 1912 roku. Dzieci było dwoje: córka, Marina, którą poznałam i młodszy dwa lata syn Andrzej. Po urodzeniu drugiego dziecka, po dramatycznej ucieczce z rewolucyjnej Rosji do Berlina, Natalia zachorowała na tarczycę, przeszła ciężką operację, która wytrąciła ją z równowagi na wiele lat. Fryderyk jeszcze w Rosji romansował z przyjaciółką żony, sławną aktorką Olgą Czechową. W Berlinie, w którym mieszkał w latach 1919-1924 żył z obiema paniami w dwóch różnych mieszkaniach. Ten związek z Olgą skończył się, gdy przyjechał do Warszawy na gościnne występy z teatrzykiem rosyjskich emigrantów Niebieski Ptak. Czechowa była już wówczas znaną filmową aktorką. Gdy odwiedziła Warszawę w latach trzydziestych, spotkali się, Fryderyk miał jej zdjęcie na nocnym stoliku w sypialni warszawskiego mieszkania. Ostatni raz widzieli się w Los Angeles w 1952 roku z inicjatywy Konrada Toma i Henryka Warsa. Rozwód z Natalią był wykluczony. W jej sferze rozwodów nie było! Chociaż istniała tolerancja dla takich podwójnych związków… Do wybuchu drugiej wojny światowej, Járosy wysyłał żonie i dzieciom spore sumy pieniędzy na ich utrzymanie. Po wojnie jego sytuacja materialna była dramatyczna. Po przeżyciach wojennych w Polsce, i w obozie w koncentracyjnym w Buchenwaldzie, stracił zdrowie. Żył wśród polskiej emigracji w Londynie, pracując między innymi na nocnej zmianie w fabryce ciastek.




Pamięć o Marianie Hemarze przycichła, choć jego piosenki wciąż nucą nowe pokolenia. Często bez wiedzy o ich autorze. Kto nie zna „Wąsik, ach ten wąsik”, „Czy ty wiesz moja mała”, „Upić się warto”„Czy paniMarta jest grzechu warta”„Pamiętaj o tym wnuku” i wiele innych. Zaraz po wybuchu wojny Hemar musiał uciekać za granicę, do Rumunii. Od samego początku był ścigany przez okupanta za piosenkę satyryczną wyśmiewającą Hitlera. Jednocześnie skończyło się jego dotychczasowe życie wypełnione kulturą szczęśliwego przedwojnia. Samotność wygnania tym bardziej była dla niego dojmująca, że wcześniej otaczał się wybranymi przyjaciółmi i kochanymi kobietami. Fryderyk Járosy był jednym z jego najbliższych współpracowników. Czy ta przyjaźń, była szorstką, na granicy rywalizacji?




A.M.: Przed wojną mocniejszą pozycję miał Járosy, był dyrektorem teatru, reżyserem programów, do których Hemar pisał teksty. W spuściźnie Fryderyka zachował się jedyny list Hemara pisany tuż po wojnie już w 1945 roku. Był odpowiedzią na propozycję powojennej współpracy… Obaj przyjaciele stracili ze sobą kontakt na długie pięć lat. Nic o sobie nie wiedzieli. Járosy nie domyślał się nawet, że dawny autor tekstów w jego przedstawieniach w czasie wojny awansował na niezależnego twórcę. Hemar od 1942 roku mieszkał w Londynie i sam pisał, reżyserował i zapowiadał własne programy. Przed 1939 rokiem rywalizacja między nimi na pewno była, ale raczej bez agresji. Byli obaj z jednego świata kabaretu, w którym niemal wszystko, co robili było doskonałe. Od 1946 roku, w Londynie sytuacja się zmieniła. To Hemar zaprosił dawnego dyrektora teatru jako TYLKO wykonawcę do swojego programu… Raz!




Obaj Panowie lokowali swe uczucia, jak Pani potwierdziła, w artystkach. To ich łączyło. Czy to znaczy, że uwielbiali te same kobiety, że tak samo kochali?




A.M.: Obaj kochali się w kobietach z teatru. Hemar zakochał się Mirze Zimińskiej i Marii Modzelewskiej, która dla niego porzuciła męża, znakomitego malarza Stefana Norblina. Norblin później ożenił się z Leną Żelichowską, i uciekli z Polski razem z Hemarem jego samochodem… Dla obu tych pań napisał wiele dobrych, lirycznych piosenek. Młodzieńczą sympatią Hemara, jeszcze ze Lwowa była Janina Romanówna, dla której napisał przepiękną piosenkę „To ta pierwsza miłość”. Ciekawostka: po wojnie żoną Hemara została tancerka amerykańska, duńskiego pochodzenia Carol Ann Eric. Ożenił się z nią w Londynie, nie mając rozwodu z Modzelewską. Popełnił bigamię. Nie tyle z miłości do Cai, co z zemsty na Marii…




Ktoś, kto pisał takie piękne piosenki o miłości, ktoś kto tak lirycznie wyrażał uczucia musiał kochać pięknie i niezwykle...a może nie było tak różowo w zwykłym życiu?




A.M.: Jak wspomniałam już Fryderyk Járosy, uroczy na scenie i w towarzystwie, w codziennym pożyciu był partnerem raczej trudnym. Poza tym Fryderyk nie był gościnny, nie zachowały się wspomnienia z przyjęć u niego w domu. Nigdy nie zapraszał do siebie gości. Hemar odwrotnie. Nie uwodził w towarzystwie pań. Miał kompleks z powodu niskiego wzrostu i opinię raczej nieatrakcyjnego mężczyzny. Za to był wspaniałym mężem zarówno dla Marii Modzelewskiej (która go porzuciła we wrześniu 1939, wyjeżdżając z przyjacielem), jak i dla Cai, z którą byli małżeństwem ponad 25 lat. Ich przyjaciele w Wielkiej Brytanii pamiętali, że to Hemar był gospodarzem domu. Dbał o ogród, ciągle coś remontował i przerabiał, uwielbiał gotować i to dla dużej grupy gości. Kilka razy w roku wydawał przyjęcia, które zapisały się w kronikach emigracyjnego życia kulturalnego. Ostatnią towarzyszką życia Fryderyka Járosyego była Janina Wojciechowska, kobieta „z publiczności, bez cienia szminki”, ale to ona stworzyła mu skromny, ale wygodny dom w okresie londyńskim. Nigdzie razem nie bywali, nie pokazywali się wspólnie. Różne były tego powody. W 1945 roku stało się coś przedziwnego. Zofia Terné, gdy dowiedziała się, że Fryderyk żyje i działa w Brukseli, porzuciła swoich przyjaciół w teatrze Drugiego Korpusu i przyjechała do jego żołnierskiego teatrzyku, który stworzył pod dawną nazwą Cyrulik Warszawski. Jakiś czas razem jeszcze występowali, on bardzo ładnie ją zapowiadał, ale prywatnie nie zeszli się ponownie. Wybrał Janinę… Zofia po kilku latach ułożyła sobie życie prywatne, wychodząc za mąż za malarza Stanisława Mikułę.












Próby w Radiu Wolna Europa, Włada Majewska i Marian Hemar 






Marian Hemar przed wojną żył obok wielkich sław teatru i kabaretu, znany tylko jako autor tekstów. Po wojnie reżyserował, był konferansjerem, czasem wykonawcą własnych piosenek. Podobno był niecierpliwy, nerwowy, a w pracy teatralnej nawet despotyczny. Budził uwielbienie, ale i niechęć. Która z piosenek Mariana Hemara oddaje najlepiej jego charakter i temperament. Którą by Pani wybrała wiedząc tyle o tym autorze?




A.M. : To bardzo dobre, ale i trudne pytanie. Marian Hemar przedwojenny i powojenny to dwie różne osoby. Do 1939 roku napisał setki lirycznych piosenek, w których nie ukrywał swego kochliwego charakteru. Podkreślał, że te najlepsze szlagiery pisał, gdy był nieszczęśliwie zakochany… Gdyby wziął te teksty pod lupę dobry psycholog, powiedziałby nam dużo o Hemarze jako o wrażliwym mężczyźnie i słabym człowieku. W każdej piosence miłosnej jest opisany jakiś dramat, kokieteria niespełnionym uczuciem, rozczarowanie, żal, tęsknota itd. Podaję tytuły tych moim zdaniem najpiękniejszych: „Za dawno, za dobrze się znamy” (dlatego nie trzeba nam słów, słyszę, co mówisz milczeniem swem, że chcesz już odejść, i tak to wiem. Milczeniem się z sobą żegnamy, ten uśmiech to koniec i kres. Nic już nie mówię – widzisz słów mi brak. A zresztą ty wiesz to i tak…). „To ta pierwsza miłość” ( która kończy się albo bardzo dobrze, albo bardzo źle…).




„Nadejdąkiedyś takie dni” (będziemyobok siebie szli…)„Kogo nasza miłość obchodzi” (tylkociebie i mnie…). „Czyty wiesz moja mała” (żeto straszny jest żart, żeś mnie tak zapomniała, jakbym nic niebył wart).  No i koniecznie trzeba znać i nucić „Pensylwanię” i „Wspomnijmnie” z premiery przedstawienia „Artyści” w Teatrze Polskim w 1929 roku. Ale nie można nie pamiętać o jeszcze jednym przeboju napisanym (jak dwa ostatnie!) dla Marii Modzelewskiej do przepięknej muzyki Gershwina „Człowiek, którego kocham”, w której to piosence jest zapowiedź osobistego dramatu ich obojga… Nie zdradzę tekstu, proszę go szukać…




Ale gdzie?




A. M. : Chociażby w ogłoszonym przeze mnie i Władę Majewską albumie piosenek i skeczy Mariana Hemara „Za dawno, za dobrze się znamy”. Są tam także piosenki powojenne, londyńskie. A wśród nich ta, która najlepiej opowiada o niełatwym charakterze jej autora: „Noc świętojańska”, w której Janina Jasińska śpiewała:




Tu w fotelu abażur i cień,




My pod lampą i tak, jak co dzień –




Ty w fotelu z gazetą – a ja,




Jak co noc i jak co dnia.




Czem zajęta? To tamtem – to tem –




Patrzę w ciemność za oknem i wiem,




Że to wszystko właściwie – nie to




O co kiedyś nam w życiu szło…





Pani Anno z pewnością poszukam. Jestem ogromnie wdzięczna za piękną opowieść- serdecznie dziękuję za rozmowę .







wtorek, 10 grudnia 2013

"Za dawno, za dobrze się znamy"- przyjaźń, życie, miłość czyli Marian Hemar i Fryderyk Járosy. Rozmowa z Anną Mieszkowską.




Wydaje się, że temat miłości i przyjaźni już został wyczerpany, że powiedziano już wszystko, a przecież każdy z nas przeżywa te uczucia na nowo, wyjątkowo. Kto jak nie poeci i artyści umieją wyrażać uczucia najpiękniej? Kim może być poeta i artysta, który cudownie ujmuje miłość w rytmiczne słowa? Czy ktoś taki - wrażliwy i emocjonalny umie kochać pełniej i piękniej?
O romansach artystycznej sfery dwudziestolecia międzywojennego mówiono chętnie. Stanowiło to swojego rodzaju atrakcję nie tylko lokalnej społeczności. Im sławniejsze nazwisko, tym uważniej obserwowano jego życie prywatne i chciwie chwytano plotki. Romansy, romansiki, flirty, miłość rozpalały wyobraźnię zwykłych ludzi. Jakie było ono naprawdę. Dzięki wieloletniej pracy historyków życie zbladłych gwiazd nie odchodzi całkowicie w zapomnienie.



Pani Anna Mieszkowska, pisarka, historyk teatru, dokumentalistka zgodziła się uchylić rąbka tajemnicy prywatnego życia Mariana Hemara i jego równie sławnego przyjaciela Fryderyka Járosego.


Zdjęcie: Marian Hemar - autor przedwojennego kabaretu Qui pro quo, w środku legendarny konferansjer Fryderyk Járosy; fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe


W 1935 roku, w teatrzyku Cyrulik Warszawski, Fryderyk Járosy wykonywał piosenkę Mariana Hemara pt. „A ja nic tylko ty” do pięknej muzyki Edwarda Straussa. Była śpiewana w duecie z Leną Żelichowską. Piosenka cieszyła się dużym powodzeniem. Nie tylko dlatego, że była wesoła i krotochwilna, ale również opisywała odwieczną walkę płci. Piosenka demaskująca śmiesznostki kobiety i mężczyzny, ale także traktująca o wzajemnych, intymnych relacjach kochanków. To chyba było odważne wyznanie. Jaki zatem był stosunek F. Járosyego do kobiet, czy taki jak w piosence?




A. M: Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy przypomnieć co jest treścią tego uroczego utworu. Mamy na scenie parę. Pan jest wyraźnie znudzony namolnością damy, która wciąż powtarza: A ja nic, tylko ty… Bo ona za nim nie widzi świata… I zasypuje partnera lawiną propozycji spędzenia wieczoru, na które on odpowiada lekceważąco: nie mam ochoty, nie mam czasu, nie mam pieniędzy… Autor słów nazywa bohatera piosenki mistrzem cierpliwości. A puentą jest jego dramatyczny okrzyk: Ludzie ratujcie mnie! Coś musiało być prawdą w tej przedstawionej sytuacji, Hemar miał znakomite oko i ucho na realia z życia i znakomicie potrafił to przedstawić w swoich piosenkach i skeczach. Fryderyk Járosy cieszył się ogromnym powodzeniem u kobiet. A właściwie cieszy się nim nadał, mimo iż od jego śmierci upłynęło ponad pół wieku. W historii teatru, kabaretu zapisał się nie tylko jako aktor, reżyser, konferansjer, ale przede wszystkim uwodziciel publiczności. Mówiło się w Warszawie, że współpraca z Járosym przynosi szczęście! Że był czarodziejem, który potrafił ze słabego nieraz tekstu stworzyć kreację dla wykonawcy.

Kim był Wielki Fryderyk; bezwzględnym łamaczem kobiecych serc, koneserem, opiekunem, bo na pewno nie przykładem dobrego męża? Jak kochał F.J.?
A.M.: Odpowiem tak: wiedział, jak zdobyć kobietę, to na pewno. Ale wcale nie był zainteresowany dłuższym utrzymaniem związku… Dzisiaj mógłby zostać posądzony o uzależnienie od seksu. Był lojalny w przyjaźni, ale i dla miłości, która przeminęła. Jego dwa zachowane listy do Ordonki z 1947 roku powinny się znaleźć w kanonie listów miłosnych, pisanych po latach…




podpis: ze zbiorów Anny Mieszkowskiej, ogłoszone w publikacjach: "Ja, kabareciarz. Marian Hemar od Lwowa do Londynu" (Muza 2005), "Była sobie piosenka. Gwiazdy kabaretu i emigracyjnej Melpomeny" (Muza 2007), "Jestem Jarosy! Zawsze ten sam..." (Muza 2008).



A jaki był w codziennym życiu?
A.M.: Wcale nie taki łatwy, jakby to się mogło wydawać. Najwięcej wiem o nim od Stefanii Górskiej, z którą był aż dziewięć lat! Najsłynniejsze jego partnerki życiowe ze środowiska kabaretowego to w kolejności: Ordonka, Górska i Zofia Terné. Najkrócej był z Hanką Ordonówną, z ostatnią partnerką rozdzieliła go wojna. Oboje zostali aresztowani 24 października 1939 przez gestapo. Ją po tygodniu Niemcy zwolnili i odstawili do granicy wschodniej, skąd pojechała do rodzinnego Równego, następnie do Lwowa itd.. Jego przetrzymywano w kilku więzieniach: w alei Szucha i na Daniłowiczowskiej aż pół roku. Okupant chciał, aby założył teatrzyk rewiowy dla Niemców… Po ucieczce z gestapo zjawił się u rodziców Górskiej. Ona skontaktowała go ze Stefanią Grodzieńska i Jerzym Jurandotem, którzy uznali iż najbezpieczniej będzie dla niego w … getcie. Przebywał tam aż do końca czerwca 1942 roku. Stafania Górska opowiadała, że był to „mężczyzna na romans a nie na życie”. Do szału doprowadzała ją jego pedanteria i pilnowanie czystości. Miał wszystko poukładane, począwszy od papierów, których nie wolno było ruszać, na garderobie kończąc. Byli parą dziewięć lat ale nie mieszkali razem. On opłacał dla niej osobne mieszkanie. Męczył go jej bałagan i brak zorganizowania. Z innymi partnerkami też raczej nie mieszkał…

Nicea 1926 r Hanka Ordonówna i Fryderyk Jarosy


Miał żonę i dzieci za granicą, rzadko się z nimi widywał, a mimo to nie rozwiódł się. Był w stałych, można powiedzieć, oficjalnych związkach w Polsce, zawsze z artystkami. Czasem płynnie przechodził z jednego związku w drugi, co narażało go na nieprzyjemności ze strony pań uzurpujących sobie prawo do niego. Odnoszę wrażenie, że tak naprawdę nie oddawał się związkowi bez reszty, a jego miłość była kontrolowana.
A. M. : Jedyną żoną Fryderyka Járosy’ego była Natalia von Wrotnowski, Rosjanka z pochodzenia. Arystokratka z najwyższej półki! Pobrali się w Monachium w 1912 roku. Dzieci było dwoje: córka, Marina, którą poznałam i młodszy dwa lata syn Andrzej. Po urodzeniu drugiego dziecka, po dramatycznej ucieczce z rewolucyjnej Rosji do Berlina, Natalia zachorowała na tarczycę, przeszła ciężką operację, która wytrąciła ją z równowagi na wiele lat. Fryderyk jeszcze w Rosji romansował z przyjaciółką żony, sławną aktorką Olgą Czechową. W Berlinie, w którym mieszkał w latach 1919-1924 żył z obiema paniami w dwóch różnych mieszkaniach. Ten związek z Olgą skończył się, gdy przyjechał do Warszawy na gościnne występy z teatrzykiem rosyjskich emigrantów Niebieski Ptak. Czechowa była już wówczas znaną filmową aktorką. Gdy odwiedziła Warszawę w latach trzydziestych, spotkali się, Fryderyk miał jej zdjęcie na nocnym stoliku w sypialni warszawskiego mieszkania. Ostatni raz widzieli się w Los Angeles w 1952 roku z inicjatywy Konrada Toma i Henryka Warsa. Rozwód z Natalią był wykluczony. W jej sferze rozwodów nie było! Chociaż istniała tolerancja dla takich podwójnych związków… Do wybuchu drugiej wojny światowej, Járosy wysyłał żonie i dzieciom spore sumy pieniędzy na ich utrzymanie. Po wojnie jego sytuacja materialna była dramatyczna. Po przeżyciach wojennych w Polsce, i w obozie w koncentracyjnym w Buchenwaldzie, stracił zdrowie. Żył wśród polskiej emigracji w Londynie, pracując między innymi na nocnej zmianie w fabryce ciastek.


Pamięć o Marianie Hemarze przycichła, choć jego piosenki wciąż nucą nowe pokolenia. Często bez wiedzy o ich autorze. Kto nie zna „Wąsik, ach ten wąsik”, „Czy ty wiesz moja mała”, „Upić się warto”, „Czy paniMarta jest grzechu warta”, „Pamiętaj o tym wnuku” i wiele innych. Zaraz po wybuchu wojny Hemar musiał uciekać za granicę, do Rumunii. Od samego początku był ścigany przez okupanta za piosenkę satyryczną wyśmiewającą Hitlera. Jednocześnie skończyło się jego dotychczasowe życie wypełnione kulturą szczęśliwego przedwojnia. Samotność wygnania tym bardziej była dla niego dojmująca, że wcześniej otaczał się wybranymi przyjaciółmi i kochanymi kobietami. Fryderyk Járosy był jednym z jego najbliższych współpracowników. Czy ta przyjaźń, była szorstką, na granicy rywalizacji?
A.M.: Przed wojną mocniejszą pozycję miał Járosy, był dyrektorem teatru, reżyserem programów, do których Hemar pisał teksty. W spuściźnie Fryderyka zachował się jedyny list Hemara pisany tuż po wojnie już w 1945 roku. Był odpowiedzią na propozycję powojennej współpracy… Obaj przyjaciele stracili ze sobą kontakt na długie pięć lat. Nic o sobie nie wiedzieli. Járosy nie domyślał się nawet, że dawny autor tekstów w jego przedstawieniach w czasie wojny awansował na niezależnego twórcę. Hemar od 1942 roku mieszkał w Londynie i sam pisał, reżyserował i zapowiadał własne programy. Przed 1939 rokiem rywalizacja między nimi na pewno była, ale raczej bez agresji. Byli obaj z jednego świata kabaretu, w którym niemal wszystko, co robili było doskonałe. Od 1946 roku, w Londynie sytuacja się zmieniła. To Hemar zaprosił dawnego dyrektora teatru jako TYLKO wykonawcę do swojego programu… Raz!
Obaj Panowie lokowali swe uczucia, jak Pani potwierdziła, w artystkach. To ich łączyło. Czy to znaczy, że uwielbiali te same kobiety, że tak samo kochali?
A.M.: Obaj kochali się w kobietach z teatru. Hemar zakochał się Mirze Zimińskiej i Marii Modzelewskiej, która dla niego porzuciła męża, znakomitego malarza Stefana Norblina. Norblin później ożenił się z Leną Żelichowską, i uciekli z Polski razem z Hemarem jego samochodem… Dla obu tych pań napisał wiele dobrych, lirycznych piosenek. Młodzieńczą sympatią Hemara, jeszcze ze Lwowa była Janina Romanówna, dla której napisał przepiękną piosenkę „To ta pierwsza miłość”. Ciekawostka: po wojnie żoną Hemara została tancerka amerykańska, duńskiego pochodzenia Carol Ann Eric. Ożenił się z nią w Londynie, nie mając rozwodu z Modzelewską. Popełnił bigamię. Nie tyle z miłości do Cai, co z zemsty na Marii…
Ktoś, kto pisał takie piękne piosenki o miłości, ktoś kto tak lirycznie wyrażał uczucia musiał kochać pięknie i niezwykle...a może nie było tak różowo w zwykłym życiu?
A.M.: Jak wspomniałam już Fryderyk Járosy, uroczy na scenie i w towarzystwie, w codziennym pożyciu był partnerem raczej trudnym. Poza tym Fryderyk nie był gościnny, nie zachowały się wspomnienia z przyjęć u niego w domu. Nigdy nie zapraszał do siebie gości. Hemar odwrotnie. Nie uwodził w towarzystwie pań. Miał kompleks z powodu niskiego wzrostu i opinię raczej nieatrakcyjnego mężczyzny. Za to był wspaniałym mężem zarówno dla Marii Modzelewskiej (która go porzuciła we wrześniu 1939, wyjeżdżając z przyjacielem), jak i dla Cai, z którą byli małżeństwem ponad 25 lat. Ich przyjaciele w Wielkiej Brytanii pamiętali, że to Hemar był gospodarzem domu. Dbał o ogród, ciągle coś remontował i przerabiał, uwielbiał gotować i to dla dużej grupy gości. Kilka razy w roku wydawał przyjęcia, które zapisały się w kronikach emigracyjnego życia kulturalnego. Ostatnią towarzyszką życia Fryderyka Járosyego była Janina Wojciechowska, kobieta „z publiczności, bez cienia szminki”, ale to ona stworzyła mu skromny, ale wygodny dom w okresie londyńskim. Nigdzie razem nie bywali, nie pokazywali się wspólnie. Różne były tego powody. W 1945 roku stało się coś przedziwnego. Zofia Terné, gdy dowiedziała się, że Fryderyk żyje i działa w Brukseli, porzuciła swoich przyjaciół w teatrze Drugiego Korpusu i przyjechała do jego żołnierskiego teatrzyku, który stworzył pod dawną nazwą Cyrulik Warszawski. Jakiś czas razem jeszcze występowali, on bardzo ładnie ją zapowiadał, ale prywatnie nie zeszli się ponownie. Wybrał Janinę… Zofia po kilku latach ułożyła sobie życie prywatne, wychodząc za mąż za malarza Stanisława Mikułę.

Próby w Radiu Wolna Europa, Włada Majewska i Marian Hemar

Marian Hemar przed wojną żył obok wielkich sław teatru i kabaretu, znany tylko jako autor tekstów. Po wojnie reżyserował, był konferansjerem, czasem wykonawcą własnych piosenek. Podobno był niecierpliwy, nerwowy, a w pracy teatralnej nawet despotyczny. Budził uwielbienie, ale i niechęć. Która z piosenek Mariana Hemara oddaje najlepiej jego charakter i temperament. Którą by Pani wybrała wiedząc tyle o tym autorze?
A.M. : To bardzo dobre, ale i trudne pytanie. Marian Hemar przedwojenny i powojenny to dwie różne osoby. Do 1939 roku napisał setki lirycznych piosenek, w których nie ukrywał swego kochliwego charakteru. Podkreślał, że te najlepsze szlagiery pisał, gdy był nieszczęśliwie zakochany… Gdyby wziął te teksty pod lupę dobry psycholog, powiedziałby nam dużo o Hemarze jako o wrażliwym mężczyźnie i słabym człowieku. W każdej piosence miłosnej jest opisany jakiś dramat, kokieteria niespełnionym uczuciem, rozczarowanie, żal, tęsknota itd. Podaję tytuły tych moim zdaniem najpiękniejszych: „Za dawno, za dobrze się znamy” (dlatego nie trzeba nam słów, słyszę, co mówisz milczeniem swem, że chcesz już odejść, i tak to wiem. Milczeniem się z sobą żegnamy, ten uśmiech to koniec i kres. Nic już nie mówię – widzisz słów mi brak. A zresztą ty wiesz to i tak…). „To ta pierwsza miłość” ( która kończy się albo bardzo dobrze, albo bardzo źle…).
„Nadejdąkiedyś takie dni” (będziemyobok siebie szli…). „Kogo nasza miłość obchodzi” (tylkociebie i mnie…). „Czyty wiesz moja mała” (żeto straszny jest żart, żeś mnie tak zapomniała, jakbym nic niebył wart). No i koniecznie trzeba znać i nucić „Pensylwanię” i „Wspomnijmnie” z premiery przedstawienia „Artyści” w Teatrze Polskim w 1929 roku. Ale nie można nie pamiętać o jeszcze jednym przeboju napisanym (jak dwa ostatnie!) dla Marii Modzelewskiej do przepięknej muzyki Gershwina „Człowiek, którego kocham”, w której to piosence jest zapowiedź osobistego dramatu ich obojga… Nie zdradzę tekstu, proszę go szukać…
Ale gdzie?
A. M. : Chociażby w ogłoszonym przeze mnie i Władę Majewską albumie piosenek i skeczy Mariana Hemara „Za dawno, za dobrze się znamy”. Są tam także piosenki powojenne, londyńskie. A wśród nich ta, która najlepiej opowiada o niełatwym charakterze jej autora: „Noc świętojańska”, w której Janina Jasińska śpiewała:
Tu w fotelu abażur i cień,
My pod lampą i tak, jak co dzień –
Ty w fotelu z gazetą – a ja,
Jak co noc i jak co dnia.
Czem zajęta? To tamtem – to tem –
Patrzę w ciemność za oknem i wiem,
Że to wszystko właściwie – nie to
O co kiedyś nam w życiu szło…
Pani Anno z pewnością poszukam. Jestem ogromnie wdzięczna za piękną opowieść- serdecznie dziękuję za rozmowę . 



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Warszawa w rozmowach- Justyna Krajewska

Takie pozycje książkowe lubię najbardziej. Biograficzne, historyczne, prawdziwe i klimatyczne. Takie lubię czytać. Dzięki swoim bohaterom au...