tag:blogger.com,1999:blog-29883660224839433242024-03-19T12:05:02.675+01:00Blog Moniki ZakrzewskiejMonika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.comBlogger380125tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-45149977591511531512016-04-24T21:24:00.000+02:002017-08-14T20:08:50.272+02:00Warszawa w rozmowach- Justyna Krajewska<p style="text-align: center"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/04/Screenshot_2.png"><img class="alignnone size-full wp-image-1018" alt="Screenshot_2" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/04/Screenshot_2.png" width="281" height="400" /></a></p><br/><p style="text-align: justify">Takie pozycje książkowe lubię najbardziej. Biograficzne, historyczne, prawdziwe i klimatyczne. Takie lubię czytać. Dzięki swoim bohaterom autorka odkrywa inną Warszawę. Często w takiej postaci jakiej już nie znajdziemy na żadnych pocztówka, ani przekazach. To Stolica ukryta we wspomnieniach rozmówców i ich bliskich . Zapamiętali oni Warszawę oczami dziecka, młodego człowieka, a w końcu dorosłego, a że rodzili się w różnych dziesięcioleciach, przechowali w swej pamięci różnorakie obrazy. Rozmówcami autorki są znane i cenione osoby, dla których Warszawa to szczególne miejsce; Danuta Szaflarska, Alina Janowska, Andrzej Jacek Blikle, Jan Kobuszewski i wiele innych.</p><br/><p style="text-align: justify">„Każde ze spotkań autorki z rozmówcami traktowane jest jako uchylanie kolejnych bram, kamienic- losów warszawiaków i aspektów egzaltacji miasta. Każde zdanie to pociągniecie pędzla, każda łza w oku to zarys nowych konturów, warszawskich ulic, park ów i miejsc, których już nie ma lub które zmieniły się bezpowrotnie.”</p><br/><p style="text-align: justify">W dobie szybkiego życia forma książki sprawdza się idealnie, bo można ją czytać porcjami nic nie tracąc z jej atmosfery i klimatu. Książka podzielona jest na rozdziały. Każdy rozdział to osobny wywiad poświęcony jednemu bohaterowi.</p><br/><p style="text-align: justify">Autorką książki jest Justyna Krajewska, zdolna dziennikarka młodego pokolenia, której życiową pasją jest odkrywanie historii i poznawanie losów ludzi.</p><br/><p style="text-align: justify">Dla czytelników mam dwa egzemplarze książki. Zapraszam po szczegóły na fanpage'a mojego bloga.</p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-47010446781184350152016-04-20T23:52:00.000+02:002017-08-14T20:08:50.251+02:00Recenzja serialu "BODO"- nagrodzone prace cz. 3.<p align="left"><span><b>Bodo: </b></span><span><i>Chcesz, to mnie bierz</i></span></p><br/><p align="left"><span>Recenzja, która nic nie kosztowała</span></p><br/><p align="left"></p><br/><p align="justify"><i>To ty, jako pierwsza, zrozumiałaś, że nie ma we mnie ani odrobiny talentu (…). Pewnie dlatego nie mogę z tobą zostać.</i></p><br/><p align="justify">Śledzę zapowiedzi, rozmowy z twórcami, nie raz i nie dwa przewijam do początku fragmenty taneczne i wstawki wokalne. Ekscytuję się. Kiedy pojawia się 1. odcinek – nie oglądam, czekam na co najmniej 2 kolejne, bo wiem, jak boli syndrom odcinka pilotażowego. Jest już 3, zasiadam do maratonu, spodziewam się wszystkiego co najlepsze, fantazjuję o hiszpańskim <i>Gran Hotelu </i>i<i> </i>czeskiej <i>Pierwszej Republice</i>, o serialu nowoczesnym, biografii z elementami kina gatunkowego.</p><br/><p align="justify">Oglądam.</p><br/><p align="justify">W głowie kotłują mi się wyrażenia ze słownika mowy nienawiści. O A. Królikowskim myślę najgorzej jak można o aktorze, rodzice Bodo irytują mnie, matka (A. Wosińska) cierpiętnictwem, ojciec (M. Bonaszewski) nadekspresją. Retorycznie pytam, kto pozwolił <i>Stasiowi Tarkowskiemu</i> (A. Fidusiewicz) opuścić pustynię. Czuję, że kolejna scena z Morycem (P. Żurawski) uczyni ze mnie antysemitkę. Podoba mi się jedynie prof. Uziembło (S. Pawlak) i muzyka.</p><br/><p align="justify">Seans przerywam w połowie 2. odcinka na rzecz przypadkowego fragmentu <i>Przedwiośnia</i>. Z żalem stwierdzam, że czasy, kiedy aktorami młodego pokolenia byli M. Stuhr, M. Dorociński i B. Szyc minęły bezpowrotnie. Postanawiam nie oglądać więcej serialu <i>Bodo</i>.</p><br/><p align="justify"></p><br/><p align="justify"><i>O czym marzy pensjonarka całym sercem...</i></p><br/><p align="justify">Na facebookowym fanpage'u TVP czytam przypadkowy komentarz: <i>Jeśli usunąć wulgarne sceny seksu, byłaby super produkcja rodzinna. </i>Oburzam się na ten pomysł cenzurowania rzeczywistości, której nośnikiem powinien być serial biograficzny, dla potrzeb kina familijnego. To nie jedyny komentarz w tym tonie, na który natrafiam, dlatego wiedziona ciekawością, postanawiam sprawdzić, o co chodzi. Na powrót zaczynam wierzyć, że tło obyczajowe serialu nie ograniczy się tylko do długich ujęć łódzkiej ulicy.</p><br/><p align="justify">Z nadzieją na skandal włączam 2. odcinek. Nudzę się, a kiedy Bodo w obronie swojego płaszcza gotów jest dać pokiereszować sobie twarz, patrzę na niego z politowaniem. Ciągle czekam na obiecane zgorszenie, które w końcu zabierze mnie <i>w lata dwudzieste, lata trzydzieste.</i> Trwam.</p><br/><p align="justify">Niespodziewanie z marazmu wyrywa mnie 1. świetna, żywiołowa scena w przytułku dla bezdomnych. To przełom. 2. odcinek kończę oglądać z myślą, że tu będzie się jeszcze dziać.</p><br/><p align="justify">3. odcinek utwierdza mnie w tym przekonaniu. Śmieję się z testu na dobrego chrześcijanina i innych dyskretnych żartów, zaczynam wciągać się w drobne intrygi, coraz bardziej ciekawi mnie: wróci do Łodzi czy nie. Zapominam nawet, po co właściwie znów zaczęłam oglądać <i>Bodo</i>. I wtedy początkująca aktorka Nina (A. Kurowska) oraz dyrektor teatru Apollo (O. Lubaszenko) przypominają mi. Spodziewam się witkacowskiego nienasycenia i tumanów kokainy, widzę kilkusekundową scenę interesownego, bezceremonialnego zbliżenia, które powraca także w następnym odcinku, tym razem z Bodo w roli głównej. Cieszę się tych scen i wszystkich innych, w których Bodo jest molestowany i w których kobiety i mężczyźni składają mu niemoralne propozycje. Ten serial, jeśli ma choć trochę przybliżyć epokę (i środowisko), potrzebuje ich tak samo jak odpowiedniej scenografii.</p><br/><p align="justify">Według obliczeń Netflixa widz, żeby wciągnąć się w fabułę potrzebuje średnio 3 odcinki. Algorytmy <i>Bodo</i> sprawdzają się, 4. odcinka nie mogę się doczekać.</p><br/><p align="justify"></p><br/><p align="justify"><i>Nie przesadza pan? Znamy się krótko!</i></p><br/><p align="justify">Jestem oczarowana. W 4. odcinku po kinie familijnym nie ma śladu. Najpierw scena występu w dość podejrzanym przybytku, później chwila nieodwzajemnionej namiętności z Adą i akcja rusza na dobre.</p><br/><p align="justify">Bodo mężnieje, występy w niesławnych spelunkach i praca przy wywózce ciał zmarłych na grypę sprawia, że przestaje przypominać naiwnego wymoczka. Jest coraz bardziej odważny, czasem bezczelny, podoba się i wykorzystuje to. Mnie także, zaczynam być bezkrytyczna.</p><br/><p align="justify">Oglądając 5. odcinek, w którym zmienia się aktor grający tytułowego bohatera, zapominam, że chciałam obejrzeć polski <i>Gran Hotel </i>– nonsens<i>. </i>Jestem zachwycona! Zdjęcia są jaśniejsze, więcej w nich przestrzeni, rozmachu, a w Bodo uroku. Tempo akcji przyśpiesza, emocje narastają (w 5. odcinku pierwszy raz się wzruszam), coraz częściej się śmieję.</p><br/><p align="justify">Występ Bodo i Z. Pogorzelskiej (R.Gąsiorowska – całościowo wyborna) w odcinku 6. oglądam 3 razy, muzyka i choreografia to jedyne, co niezmiennie podoba mi się od początku serialu. Wkrótce zaczynam myśleć o Bodo źle, że interesowny bałamut i świnia, po chwili wzdycham jednak: <i>Titina, wróć! </i>I tak w pętli wielokrotnie. To już nie jest karuzela z momentami, ale rollercoaster wrażeń, i oglądając serial w maratonie, z ich nadmiaru, dopada mnie <i>globus</i>.</p><br/><p align="justify"></p><br/><p align="justify"><i>Dobrze by było, gdybyś zagrał nie jak ostatnia noga.</i></p><br/><p align="justify">Rozumiem już dlaczego A. Królikowski dostał tę rolę i od 3. odcinka podoba mi się jego kreacja, choć w T. Schuchardtcie dostrzegam więcej stosownej charyzmy i naturalnego szarmu (odpowiadającego, oczywiście, wiekowi granej postaci). Nie drażnią mnie już rodzice Bodo (matka w 5. odcinku zaczyna być nawet zabawna) Moryc ani Hans. Zaczynam lubić K. Hanusza (E.Kulm). Podobają mi się epizodyczne role M. Stróżyńskiej (Trudi), M. Hirch (red. Drewiczówna), E. Herbuś (P. Negri) i wielu jeszcze krócej pojawiających się na ekranie postaci (m.in. N. Sikora).</p><br/><p align="justify"></p><br/><p align="justify"><i>Ja się nigdzie nie ruszam! Teraz to moje miasto.</i></p><br/><p align="justify">Sprawdzam ile odcinków liczy serial. Jeszcze 7. Zostaję, chociaż poważnie grozi mi obłąkanie.</p><br/><p align="justify"> Joanna Betlej</p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-56093398766062110522016-04-20T23:48:00.000+02:002017-08-14T20:08:50.220+02:00Recenzja serialu "BODO"- nagrodzone prace cz. 2.<p align="justify"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif"><span>Na wstępie przyznam się, że poczesne pierwsze miejsce w moim rankingu międzywojennych gwiazd zawsze zajmował Aleksander Żabczyński. Kiedy usłyszałam o planach dotyczących serialu „Bodo” ukłuło mnie takie maleńkie poczucie żalu. W końcu życiorys Żabczyńskiego jest również gotowym scenariuszem filmowym! Ale „żale na bok”, w końcu Bodo jest na drugim miejscu i na premierę serialu czekałam z niecierpliwością. Miałam nadzieje, że chociaż trochę poczuję tę atmosferę, której nazwę mi trudno określić. Chciałam, za pośrednictwem małego ekranu, znaleźć się w klimacie teatralno-kabaretowo-wodewilowym z domieszką kina, przeplatanym specyficznym dźwiękiem gramofonowej płyty. I nie zawiodłam się. Przynajmniej podczas obejrzanych dotąd czterech odcinków serialu. Szczególnie bliski dla mnie był epizod poznański. Fakt, że czekałam na niego również z chęci zobaczenia samego Poznania w roku 1916 i pod tym względem producenci mnie trochę zawiedli. Już pierwszy rzut oka upewnił mnie w przekonaniu, że do tego miasta ekipa nie zawitała. Nie był to ani dworzec, ani ulice poznańskie, a tym bardziej nie było to kino „Apollo”. Ale cóż. Plenery nie są najważniejsze. Trochę drażnił mnie również ten wszechobecny niemiecki język, ale w sumie to w końcu były jeszcze czasy zaborów i dyrektor teatru był Niemcem. </span></span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif"><span>Teatr jest bliski memu sercu, szczególnie od czasu jak dowiedziałam się o wielkiej miłości, którą darzył tę sztukę mój pradziadek. Mimo, że był synem stolarza z małego miasteczka, realizował swą pasję aktorską biorąc lekcje w teatrze Polskim w Poznaniu. Pod koniec dziewiętnastego wieku nie było to na pewno łatwe. Znalazłam nawet kilka prasowych recenzji z jego późniejszej działalności w teatrach amatorskich. Dla mnie pewnym łącznikiem z tamtym dawnym światem sceny były piosenki śpiewane jeszcze w siedemdziesiątych latach podczas imienin u moich „przedwojennych” stryjków – braci dziadka. Były „żywcem” wzięte z wodewili lat trzydziestych. Z kolei zainteresowanie kinem międzywojennym zaszczepił we mnie pan Stanisław Janicki na ekranie czarno-białego telewizora „Lazuryt” w czasach mojego wczesnego dzieciństwa. </span></span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif"><span>Ale wracajmy do serialu „Bodo”. W końcu to o nim miałam pisać. Nie wiem jak sprawdzi się w roli Eugeniusza Bodo <a href="http://www.filmweb.pl/person/Tomasz+Schuchardt-1078556">Tomasz Schuchardt</a>, natomiast jeżeli chodzi o Antoniego Królikowskiego, to musze przyznać, że dotąd nie doceniałam jego aktorskich umiejętności. Może fizycznie nie przypomina Bogdana Junot, jednak nie o to chyba chodzi w serialu biograficznym. Wspaniale zagrał młodego upartego i dążącego do swojego celu przyszłego aktora. Podczas sceny warszawskiego debiutu Bodo, przeplatanej scenami śmierci jego ojca, wzruszyłam się nawet do łez. Bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie Mariusz Bonaszewski, któremu bezbłędnie udało się zagrać faceta, któremu wiele można wybaczyć. Natomiast Maciej Damięcki rozśmieszył mnie zupełnie jak Antoni Fertner, którego aktor zagrał. Obsada serialu została świetnie dobrana. Zaczynając od Agnieszki Wosińskiej w roli matki Bogdana, kończąc na najmniejszych „rólkach”. Moją szczególną uwagę zwrócili B<a href="http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/1166343">artłomiej Kotschedoff</a>, jako Adolf Dymsza i <a href="http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/11148183">Kamila Kuboth-Schuchardt</a>, jako Mira Zimińska.</span></span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif"><span>Reasumując, obejrzane dotąd cztery odcinki serialu „Bodo”, mimo kilku wpadek, takich jak: ubrani w letnią odzież ludzie w listopadzie 1918 roku oraz pływające w wiadrze wigilijne karpie (karp został symbolem wigilijnym dopiero po drugiej wojnie światowej), jest świetnie nakręconym serialem oddającym klimat dawnej kabaretowej bohemy. Myślę, że kolejne odcinki zapowiadają się równie obiecująco. </span></span></p><br/>Hanna Jałocha<br/><p align="justify"></p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-36071392634617219182016-04-20T23:46:00.000+02:002017-08-14T20:08:50.204+02:00Recenzja serialu "BODO"- nagrodzone prace cz. 1.<p style="text-align: justify">„Bodo” to kolejna genialna produkcja TVP. Świetnie dobrana obsada już od początku zachęciła do oglądania, nie tylko mam tutaj na myśli główne postaci, ale również wszystkie drugoplanowe i statystujące, bo bogactwo osobowe zdecydowanie umacnia rangę tejże produkcji. Wskazuje na fakt, że jest to opowieść o ludziach dla ludzi. Możemy nie tylko poznać koleje życia osobistego i zawodowego Eugeniusza Bodo, ale również wszystkich tych, których napotykał na swojej drodze. Ojca, który sobą i tym co robił zainspirował go do tego, aby dążył do realizacji marzeń, matkę która wiedząc czym rządzi się świat kina i teatru chciała zdecydowanie dla swojego syna innej drogi życiowej. Koleżankę, która nie zauważyła sympatii jaką darzył ją Bodo, kolegę który właśnie z nim chciał zdobywać świat, ale jak tylko miał okazję zaznać czegoś lepszego pozostawił Bodo na dworcu, nawet złodziejaszek okazał litościwe serce, bo zabrał Bodo na kwaterę, która może nie była hotelem 4 gwiazdkowym, ale jakoś pozwoliła zanocować w Warszawie, w której nikogo nie znał.</p><br/><p style="text-align: justify">Moim zdaniem „Bodo” jest nie tylko swoistą biografią jednego z największych polskich aktorów okresu międzywojennego, ale doskonale pokazuje nam świat ówczesnego showbiznesu, którego mechanizmy, sposób działania w nim pewnych osób niewiele różni się od tego co możemy obserwować obecnie. Niby czasy się zmieniają, kultura i sztuka ma do dyspozycji różne środki wyrazu, ale jednak ludzi, a właściwie ich mentalność się nie zmienia i mechanizm postępowania bardzo zbliża się do dzisiejszego. „Bodo” jako wielkie, muzyczne widowisko jest świetnie nakręcony, doskonale się ogląda nie tylko z racji powrotu w plenery dwudziestolecia międzywojennego, ale również z racji doskonałych wnętrz jakie przygotowano, kostiumów i sekwencji muzycznych, które robią wrażenie. Ponadto zdjęcia są genialnie realizowane, kamera jest zawsze tuż przy prezentowanej postaci i prezentuje nam widzom wszystko to, co aktor w danym momencie wykonuje, bo jeśli tańczy to my widzowie widzimy jak to wszystko doskonale współgra, jak wiernie wtóruje kamera temu wszystkiemu co jest dynamiczne, szybkie i kolorowe na planie. Kiedy konwencja ma charakter fabuły, biografii, to faktycznie tak jest, ale jeśli coś ma bardzo dynamiczny przekaz i ma nas widzów wprowadzić w charakter kolorowego show, to doskonale zdjęcia taki charakter oddają.</p><br/><p style="text-align: justify">Dzięki serialowi „Bodo” mamy okazje poznać niezwykłą osobowość przedwojennej rozrywki. Eugeniusz był nie tylko aktorem, ale z racji swojego talentu i wszechstronności był również piosenkarzem i tancerzem. Takie umiejętności nie powinny dziwić dzisiejszych adeptów aktorstwa, bo właśnie każdy aktor powinien potrafić zagrać swoją rolę, ale również powinien zaśpiewać i zatańczyć.</p><br/><p style="text-align: justify">Łódź to miasto filmowe, dlatego bardzo pasuje do takiej produkcji, która przypomina symbol polskiego kina i teatru. Z pewnością można dopatrywać się nawiązania do „Ziemi obiecanej”, bo przecież postać Polaka, Niemca i Żyda stanowi takie sentymentalne nawiązanie, a ponadto przypomnienie tamtych czasów, w których właśnie takie rodzinne koleje i przyjaźnie miały wielonarodowościowe korzenie. Serial jak widzę ma w swoim zamyśle zaprezentować niewątpliwy fenomen Eugeniusza Bodo, który zaczyna swoją drogę zawodową od pasji i miłości do kina i teatru, przerysowaną różnymi kolejami losu wreszcie dochodzi na swój wymarzony Everest i … no właśnie czy jest szczęśliwy, spełniony, zapewne tak, ale mimo wszystko czegoś mu brakuje, tylko sam nie do końca wie czego tak naprawdę. Na obecny moment jestem pod ogromnym wrażeniem serialu i gry Antoniego Królikowskiego, który może nie jest doskonały w tej kreacji, ale czy młody Eugeniusz był doskonały, z pewnością nie, bo każdy dzień był dla niego czymś nowym, jakimś doświadczeniem nawet trudnym, którym zdobywał umiejętności jakże ważne i cenne w kolejnych podróżach, nowych rolach i środowiskach, w których miał przyjemność pracować i egzystować. Myślę, że warto jest pochylić się nad tą produkcją, obejrzeć do końca.</p><br/><p style="text-align: justify"> Małgorzata Musiał</p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-69873077649502801162016-04-14T23:40:00.000+02:002017-08-14T20:08:50.188+02:00Ogłoszenie konkursu na recenzję.Szanowni Państwo,<br/><br/>mam zaszczyt ogłosić, że w konkursie na najlepszą recenzję zostały wybrane prace trzech uczestników. W związku z tym książki otrzymują:<br/><br/>Małgorzata Musiał<br/><br/>Hanna Jałocha<br/><br/>Joanna Betlej<br/><br/>Serdecznie gratuluję. Zwycięskie recenzje zostaną opublikowane na blogu już wkrótce.Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-28298061406157879472016-04-12T22:49:00.000+02:002017-08-14T20:08:50.171+02:00Klimek-przedwojenny chłopak.<p align="justify"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/04/Screenshot_1.png"><img class="alignnone size-full wp-image-991" alt="Screenshot_1" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/04/Screenshot_1.png" width="480" height="564" /></a></p><br/><p align="justify">Ogłoszono nabór do nowego filmu. Michał Waszyński, bo tak nazywał się reżyser tego filmu, kompletował obsadę. Film miał się nazywać „Wacuś”. Wszystkie główne role były już obsadzone. Plejada gwiazd, bo tylko znane nazwiska mogły przyciągnąć do kin publiczność, która już zdążyła „zwybrednieć”. Adolf Dymsza był idealnym kandydatem na podwójną, główną rolę, a tu miał zagrać nastoletniego chłopca. Do obsadzenia pozostała rola prawdziwego nastoletniego chłopca, ucznia mieszkającego na stancji u pewnej niezamożnej rodziny. Postanowiono dobrać chłopca we właściwym wieku.</p><br/><p align="justify">Klimek- tak nazywali go szkolni koledzy zawsze interesował się filmem. Marzył o karierze aktora. Był zwykłym chłopcem z błyszczącą blond czupryną i radosną twarzą. Po lekcjach w szkole pomagał swojemu ojcu, który miał kiosk na ulicy Czerniakowskiej i sprzedawał papierosy. Korzystając z bliskości sklepu z gazetami chłopiec wypożyczał ilustrowany tygodnik „Kino”. Z zachwytem czytywał wszystkie wzmianki prasowe o kinie i aktorach. Tak, przed wojną można było wypożyczyć ze sklepu gazetę. Ponoć kosztowało to 5 gr.</p><br/><p align="justify">Pewnego dnia Klimek dowiedział się od swojego starszego kolegi o tym, że wytwórnia filmowa poszukuje chłopców w wieku 12-15 lat. Długo się nie zastanawiał. Pobiegł od razu na przesłuchanie.</p><br/><p align="justify">Przyjęto go i wysłuchano. Zadeklamował „Powrót taty” Adama Mickiewicza. Kto nie znał wtedy tego wiersza... Zrobił to z taką swobodą i żarem, że z miejsca dostał angaż do filmu „Wacuś” i choć jego nazwiska nie wymieniono w czołówce filmu to jego rola była zauważona i pozytywnie oceniona.</p><br/><p align="justify">https://www.youtube.com/watch?v=_ICTHv3rtgQ</p><br/><p align="justify">Wyzwaniem dla niego okazało się dotrzymanie kroku wytrawnym aktorom: Jadwidze Andrzejewskiej i Adolfowi Dymszy. Ich warsztat i życzliwość podczas kręcenia wspólnych scen sprawiły, że chłopiec wypadł świetnie, a przychylna ocena jego roli zaowocowała kolejnymi angażami.</p><br/><p align="justify">https://www.youtube.com/watch?v=8HRoUQrGqKM</p><br/><p align="justify">W każdym razie artysta...</p><br/><p align="justify">W ten sposób Klemens Mielczarek rozpoczął swoja przygodę z aktorstwem i stał się jednym z pierwszych „złotych dzieci” polskiego kina dźwiękowego.</p><br/><p align="justify">W 1937 roku zagrał najważniejszą ze swoich przedwojennych ról. U boku Karoliny Lubieńskiej zagrał Franka- pikolaka w komedii pomyłek „Książątko” w znakomitej obsadzie: Eugeniusz Bodo, wymieniona już wcześniej Karolina Lubieńska, Loda Niemirzanka, Antoni Fertner, Józef Orwid, Jerzy Marr.</p><br/><p align="justify">Zagrał biednego pikolaka czyli pomoc kelnera, który jedzie pociągiem na „gapę” do Krynicy Górskie, gdzie ma umówioną pracę. Zabiera ze sobą Władkę ( główną bohaterkę), którą uznaje za młodego chłopca. W Krynicy załatwia jej posadę fordansera. Było to jego ostatnie, przedwojenne, filmowe wyzwanie.</p><br/><p align="justify">Nastała wojna, która zmieniła życie dziewiętnastoletniego aktora. Zaletą młodych głów jest, że nie przestają marzyć i choć trudno, to przystosowują się do zaistniałej rzeczywistości. W trakcie wojny uczył się w podziemnym Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej.Gdy nastał czas Powstania Warszawskiego, przedstawiciel pokolenia Kolumbów walczył w szeregach AK. Po upadku powstania jako jeniec wojenny został wywieziony do Niemiec.</p><br/><p align="justify">Przetrwał wojnę, a po niej powrócił do Polski by zdać egzaminy na aktora i pracować jako aktor w Teatrze Miejskim w Częstochowie. Wojna zmieniła Klemensa nie do poznania.</p><br/><p align="justify">Trudno skojarzyć te dwie osoby: smukłego, chudego blond młokosa i opalonego, muskularnego mężczyznę. Po wojnie rozpoczął prawdziwą pracę aktorską. Dużo pracował na scenie, a w filmach grał raczej role drugoplanowe, czasem epizodyczne.</p><br/><p align="justify"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/04/hhh.png"><img class="alignnone size-full wp-image-1000" alt="hhh" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/04/hhh.png" width="615" height="429" /></a></p><br/><p align="justify">Mimo tego jego powojenny filmowy dorobek jest imponujący:</p><br/><p align="justify">1949 r.- „Czarci żleb”</p><br/><p align="justify">1949 r.-”Dom na pustkowiu”</p><br/><p align="justify">1953 r.- „Sprawa do załatwienia”</p><br/><p align="justify">1953 r.- „Przygoda na Mariensztacie”</p><br/><p align="justify">1953 r.-„Podhale w ogniu”</p><br/><p align="justify">1953 r. -”Piątka z ulicy Barskiej”</p><br/><p align="justify">1953 r. -” Żołnierz Zwycięstwa”</p><br/><p align="justify">1953 r.-” Sprawa Szymka Bielasa”</p><br/><p align="justify">1954r. _”Pokolenie”</p><br/><p align="justify">1958 r.-„Wolne miasto”</p><br/><p align="justify">1958r.- „Ósmy dzień tygodnia”</p><br/><p align="justify">1959 r.-”Cafe pod Minogą”</p><br/><p align="justify">1960 r.- „Krzyżacy”</p><br/><p align="justify">1965 r.-”Sam pośród miasta”</p><br/><p align="justify">1967 r.-”Westerplatte”</p><br/><p align="justify">1977 r.-”Sprawa Gorgonowej”</p><br/><p align="justify">1978 r. -”Wśród nocnej ciszy”</p><br/><p align="justify">1978 r.-”Romas Teresy Hennert”</p><br/><p align="justify">1981 r.-” Dziecinne pytania”</p><br/><p align="justify">1981 r.-„Człowiek z żelaza”</p><br/><p align="justify">1983 r.-”Szczęśliwy brzeg”</p><br/><p align="justify">1988 r. -”Biesy”, „Zmowa”</p><br/><p align="justify">1991 r.-”Skarga”</p><br/><p align="justify">Seriale: „Dom”, „Polskie drogi”, „Zmiennicy”</p><br/><p style="text-align: left" align="justify">Galeria aktora: http://fototeka.fn.org.pl/pl/strona/wyszukiwarka.html?key=Mielczarek+Klemens&search_type_in=osoba&view_type=tile&sort=alfabetycznie&result%5B%5D=1873&lastResult%5B%5D=1873&pageNumber=1&howmany=50&view_id=</p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000">„<span style="font-family: 'Liberation Serif', serif"><span>Po przejściu na emeryturę stworzył dla dzieci własny teatr jednego aktora. Nazwał go Kuku-Ryku. Jeździł z nim po całej Polsce, odnosząc sukcesy. Dekoracje i maski woził w bagażniku. Sam był dyrektorem, aktorem, organizatorem i kierowcą. Konwencja jego teatru opierała się na maskach, które zaprojektowali Kazimierz Mikulski i Adam Kilian. Zarówno on, jak i zaproszone z widowni dzieci zakładali maski i wspólnie rozpoczynali wędrówkę w krainę bajek, ucząc się przy okazji różnego rodzaju tańców. Otrzymywał mnóstwo listów z podziękowaniami od kierownictwa szkół, a dzieciaki z utęsknieniem czekały na kolejne spotkanie z jego teatrem.”</span></span></span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000"><span style="font-family: 'Liberation Serif', serif"><span>W roku 1996 Klemens Mielczarek otrzymał Nagrodę miasta Warszawy. W gronie nagrodzonych tego roku znaleźli się między innymi: Mira Zimińska-Sygietyńska, Loda Halama, Maria Modzelewska, Lidia Wysocka.</span></span></span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000"><span style="font-family: 'Liberation Serif', serif"><span>Ze wspomnień Witolda Sadowego: „Moje przyjazne stosunki z Klimkiem datują się od bardzo dawna. Od czasów wojny i niemieckiej okupacji, kiedy byliśmy jeszcze młodzi i świat należał do nas. Nawet wojna nie zabiła w nas optymizmu. Klimek był człowiekiem ciepłym, dobrym i pogodnym. Świetnym kolegą. Przez pewien czas pracowaliśmy razem w Teatrze Klasycznym i graliśmy w kilku sztukach. Dawno go nie widziałem, ale od czasu do czasu prowadziliśmy długie rozmowy przez telefon. Nigdy się nie skarżył i nie narzekał. Był dumny ze swoich dzieci. Wiedziałem, że chorował, bo od dłuższego czasu nie spotykałem go ani w operze, ani w teatrach. Starał się nie opuścić żadnego przedstawienia. I choć to nie jest już ten teatr, na którym się wychowaliśmy, nie przestał go kochać. Żegnaj Klimku, pozostała już nas garstka.”</span></span></span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000"><span style="font-family: 'Liberation Serif', serif"><span>Klemens Mielczarek zmarł w 2006 roku przeżywszy 86 lat. Został pochowany na Starych Powązkach. </span></span></span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000"><span style="font-family: 'Liberation Serif', serif"><span>Polecam Waszej pamięci nietuzinkową postać Klimka. </span></span></span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000"><span style="font-family: 'Liberation Serif', serif"><span><a href="http://Www.encyklopediateatru.pl/">Www.encyklopediateatru.pl</a> „Klemens Mielczarek. Pożegnanie”. (Witold Sadowy) za Gazeta Wyborcza Stołeczna nr 50</span></span></span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000"><span style="font-family: 'Liberation Serif', serif"><span>Zdjęcie: Reżyseria:<a href="http://fototeka.fn.org.pl/pl/strona/wyszukiwarka.html?key=Kański%20Tadeusz&search_type=rezyseria">Kański Tadeusz</a>, <a href="http://fototeka.fn.org.pl/pl/strona/wyszukiwarka.html?key=Vergano%20Aldo&search_type=rezyseria">Vergano Aldo</a>, Prawa<a href="http://fototeka.fn.org.pl/pl/static/13/47/prawa-autorskie.html">Studio Filmowe "Kadr"</a>, Autor: Wawrzyniak Kazimierz</span></span></span></p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-59183817990160989522016-03-26T15:22:00.000+01:002017-08-14T20:08:50.154+02:00Spotkanie z autorką "Bodo wśród gwiazd"<a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/03/zaproszenie_bodo6.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-985" alt="zaproszenie_bodo[6]" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/03/zaproszenie_bodo6.jpg" width="800" height="600" /></a>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-55865099631123952452016-03-13T23:29:00.000+01:002017-08-14T20:08:50.140+02:00Konkurs ruszył<span style="font-family: 'book antiqua', palatino;font-size: medium"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/03/Bodo_serial_tvp.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-959" alt="Bodo_serial_tvp" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/03/Bodo_serial_tvp.jpg" width="700" height="350" /></a></span><br/><br/><span style="font-family: 'book antiqua', palatino;font-size: medium"> </span><br/><br/><span style="font-family: 'book antiqua', palatino;font-size: medium">Szanowni Państwo,</span><br/><br/><span style="font-family: 'book antiqua', palatino;font-size: medium">Już od dzisiaj rusza konkurs na najlepszą recenzję serialu o Eugeniuszu Bodo. Piszcie o swoich przemyśleniach. Piszcze, czy tak sobie wyobrażaliście Eugeniusza Bodo i inne gwiazdy. Czy dobrze uchwycono znane postacie. Recenzujcie grę aktorów.</span><br/><br/><span style="font-family: 'book antiqua', palatino;font-size: medium">Trzy najpiękniejsze prace ( do 4 tyś znaków) będą nagrodzone najnowszą książką <strong>Anny Mieszkowskiej "Bodo wśród gwiazd".</strong> Książka ta będzie dla Was dopełnieniem serialu. Niezbędnym kompendium wiedzy o życiu dawnych, przedwojennych gwiazd.</span><br/><br/><span style="font-family: 'book antiqua', palatino;font-size: medium">Serdecznie zachęcam, bo naprawdę warto powalczyć, bo otrzymać tę pozycję. Prace nadsyłajcie na adres: mota@op.pl. Regulamin konkursu znajduje się <a title="TU" href="http://cosiedziwisz.blog.pl/aktualne-patronaty/" target="_blank">TU</a></span><br/><br/><span style="font-family: 'book antiqua', palatino;font-size: medium">Na prace czekamy do 31 marca 2016r. </span><br/><br/> <br/><br/><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/03/Bodo-wsrod-gwiazd-1.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-960" alt="Bodo-wsrod-gwiazd-1" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/03/Bodo-wsrod-gwiazd-1.jpg" width="400" height="569" /></a>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-54590277960890921162016-03-06T22:34:00.000+01:002017-08-14T20:08:50.126+02:00KonkursKochani!<br/>Ogłaszam mini konkurs!<br/>Konkurs na najciekawszą recenzję serialu o Eugeniuszu Bodo.<br/>Napiszcie jakie były wasze oczekiwania i czy nie zawiedliście się. Czy tak sobie wyobrażacie dawną kabaretową bohemę?<br/>Piszcie!<br/>Najciekawsza recenzja będzie nagrodzona książką "Bodo wśród gwiazd" autorstwa Anny Mieszkowskiej. Dodatkowo recenzję opublikuję na swoim blogu.<br/>Recenzje proszę nadsyłać na adres : mota@op.pl<br/><br/>Szczegóły wkrótce.<br/><br/><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/03/Bodo_serial_tvp.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-959" alt="Bodo_serial_tvp" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/03/Bodo_serial_tvp.jpg" width="700" height="350" /></a> <a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/03/Bodo-wsrod-gwiazd-1.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-960" alt="Bodo-wsrod-gwiazd-1" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/03/Bodo-wsrod-gwiazd-1.jpg" width="400" height="569" /></a>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-85798751199020693992016-03-02T00:24:00.000+01:002017-08-14T20:08:50.081+02:00Eugeniusz Bodo-reaktywacja <br/><br/><span style="font-family: 'Times New Roman', serif"><span><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/03/wpid-wp-13973140432862.jpeg"><img class="size-full wp-image-953 aligncenter" alt="wpid-wp-13973140432862" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2016/03/wpid-wp-13973140432862.jpeg" width="580" height="435" /></a><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Krakowskie Przedmieście, 1937 rok</span></span></span><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Cukierniany gwar, szczęk naczyń, zapach waniliowych kremów odurza stałych bywalców. Zakochane pary, dzieci z umorusanymi od słodkości buziami, starsi panowie sączący „pół czarnej”, wsłuchują się w tony niegłośnej muzyki płynącej z adapteru.</span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Do lokalu wchodzi elegancki jegomość z psem o rozmiarach niewielkiego konia. Bydlątko nikogo nie przeraża, wręcz nie robi na obecnych żadnego wrażenia. Sprzedawczyni uśmiecha się promiennie, dając koleżance znaczącego kuksańca w bok. Teraz obie uśmiechają się do gościa. </span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Jesienno-zimowa aura sprawia, że elegant ubrany jest w markową pelisę z postawionym kołnierzem. Nosi także kapelusz z szerszym rondem. W powietrzu zapach waniliowych ciastek mąci francuska perfuma. Zapach luksusu. Przybysz jedną ręką zdejmuje kapelusz, drugą kontroluje stan swoich mocno nabłyszczonych, idealnie zaczesanych do tyłu włosów. Obdziela szczerym uśmiechem sprzedawczynie. Podchodzi do lady i zamawia dziesięć sztuk ptysiów z różowym kremem. Rzuca żarcik, anegdotkę o swoim małym Sambo (piesku), który zjada na śniadanie ludzi. W cukierni panuje ożywienie. -Bodo! Bodo!- niezbyt cicho powtarzają do siebie obecni. </span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Przyzwyczajony do takiego zachowania innych, Bodo kłania się uprzejmie i podąża do drzwi. </span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Tuż przed drzwiami zatrzymuje się i odwraca.</span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">- Zapomniałem kupić jednego ptysia. Źle policzyłem osoby.</span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">-Jak to? Mówił pan, że będzie dziesięć osób. </span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">- Sambo jest jedenasty.</span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Młoda dziewczyna podaje osobny pakuneczek psu do pyska. Bodo i jego psina wsiąkają w jesienną pogodę. </span></p><br/><p align="center"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">*</span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Eugeniusz Bodo znany szerokiej przedwojennej publiczności jako elegancki mężczyzna, człowiek sukcesu, amant kina, bożyszcze kobiet, ale także nowoczesny celebryta i biznesmen. Dzisiaj, z perspektywy czasu i w kontekście jego wojennych losów, postrzegany jest jako tragiczna ofiara historycznej zawieruchy. </span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Rzeczywiście jego biografia, choć krótka, jest niezwykła i obfituje w wiele ciekawych zdarzeń. </span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Od najmłodszych lat mały Gienio, ruchliwy i wesoły chłopiec, był przyzwyczajony do dalekich podróży, które odbywał wraz z rodzicami. Ojciec Teodor był propagatorem sztuki filmowej. Dlatego ze swoim objazdowym kinem, wędrował po całej Azji. Dotarł nawet do Chin i Persji. Prezentował nowoczesne, jak na tamte czasy, prekursorskie rozwiązania techniki filmowej.</span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Decyzją ojca, po wielu latach tułaczki, rodzina Junodów osiedliła się w Łodzi. Tu także ojciec Gienia otworzył kino- Urania. Jedno z pierwszych w Polsce. Nie było to zwykłe kino. To było miejsce spotkań towarzyskich, gdzie prócz wyświetlania filmów prezentowano bogaty wachlarz kulturalnych wydarzeń. </span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium"><span style="color: #000000"> Matka </span><span style="color: #000000"><span style="color: #000000">marzyła, że </span><span style="color: #000000">mały</span><span style="color: #000000"> Gienio </span><span style="color: #000000">kiedyś </span><span style="color: #000000">zostanie lekarzem, ojciec </span><span style="color: #000000">natomiast</span><span style="color: #000000">przewidział dla niego karierę handlowca.</span><span style="color: #000000">Nasz bohater </span><span style="color: #000000">zaś</span><span style="color: #000000"> miał </span><span style="color: #000000">zupełnie </span><span style="color: #000000">inne plany i zamierzenia. Chciał zostać aktorem i na scenie widział swoją przyszłość. Przystąpił bardzo wcześnie do realizacji celu, choć aktorskie </span><span style="color: #000000">wykształcenie</span><span style="color: #000000">uznał </span><span style="color: #000000">za zbędne.</span></span></span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium"><span style="color: #000000">Nie godząc się z decyzją rodziców, uciekł z domu, poświęcając się pracy w prowincjonalnych teatrzykach</span><span style="color: #000000">. </span><span style="color: #000000">Zmienił rodowe nazwisko -Junod, na BoDo, powstałe ze zlepku pierwszych sylab swojego imienia ( Bogdan) i imienia matki (Dorota). Z</span><span style="color: #000000">achwycił się atmosferą kabaretów. Miał niesamowite wyczucie publiczności. Bardzo szybko został zauważony i zaangażowany do najlepszego </span><span style="color: #000000">w tym czasie kabaretu warszawskiego „Qui pro Qou” . Stąd był już tylko krok do kariery. Popularność na miarę dzisiejszych czasów przyniosły mu role w fi</span><span style="color: #000000">l</span><span style="color: #000000">mach dźwiękowy. Głównie w komediach. Najważniejszymi z nich były: „Czy Lucyna to dziewczyna”, „Piętro wyżej”, „Książątko”, „Jego ekstelencja subiekt”, „Jaśnie pan szofer”, „Pieśniarz Warszawy”.</span></span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium"><span style="color: #000000">To komedie spowodowały, że stał się popularny, jednak jego marzeniem i ambicją było grać postaci </span><span style="color: #000000">tragiczne. Role trudne do zagrania i ambitne, np. w filmie „Kłamstwo Krystyny” gdzie zagrał okrutnego, pozbawionego wszelkich ludzkich odczuć stręczyciela.</span></span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium"><span style="color: #000000">Mimo, że był najbardziej znanym aktorem w Polsce, nie </span><span style="color: #000000"> miał w sobie nic z gwiazdorstwa. „Pozornie niezgrabny, z lekka korpulentny, przysadzisty, na tle </span><a href="http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/21966">Brodzisza</a><span style="color: #000000">, czy </span><a href="http://cosiedziwisz.blogspot.com/2010/09/aleksander-zabczynski.html#links">Żabczyńskiego</a><span style="color: #000000">, prezentował się nieco gorzej. On jednak miał w sobie urok, „dużo szelmowskiego wdzięku” i magnetyzm wprost nie do uwierzenia.</span></span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium"><span style="color: #000000">Miał zamiłowanie do pięknych strojów i toalet. Ubierał się szalenie elegancko i szykownie. Na balu w hotelu Europejskim w 1936 roku zdobył tytuł „Króla Mody”. Bardzo chętnie przyjmował propozycje reklamowania odzieży. </span><span style="color: #000000">F</span><span style="color: #000000">lauszowe marynarki </span><span style="color: #000000">firmy </span><span style="color: #000000">„Old England”, pantofle od Kielmana, krawaty Chojnackiego, czy kapelusze Młodkowskiego, </span><span style="color: #000000">wszystko w najwyższym gatunku </span><span style="color: #000000">prezentował z przyjemnością</span><span style="color: #000000">. Uwielbiał wykwintne restauracje. Lubił wystawne kolacje w najsławniejszych lokalach Warszawy. </span></span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Razem z Brodziszem zawiązał spółkę producencką. To pozwoliło mu na realizację zamierzeń filmowych, o których zawsze marzył. </span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium"><span style="color: #000000">Życie prywatne Bodo nie obfitowało w skandale obyczajowe i szaleństwa towarzyskie. Mieszkał z matką i </span><span style="color: #000000">po burzach młodości</span><span style="color: #000000"> bardzo cenił sobie jej towarzystwo i przyjaźń. Pani Jadwiga miała bardzo twarde zasady moralne i w takich wychowywała syna, nawet wtedy, gdy ten miał grubo po trzydziestce. Ojciec umarł w 1928 roku nie mając możliwości cieszenia się </span><span style="color: #000000">sukcesami syna.</span></span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Bodek cenił sobie raczej spokój i domową atmosferę. Lubił robótki domowe, nawet wyszywał makatki z koralików, którymi obficie obdarowywał znajomych. Pasjonował się filatelistyką. Miał bogaty zbiór unikatowych znaczków, posegregowanych w klasery, oprawionych białą skórą. Był wysportowany. Chodził na lekcje boksu i fechtunku. Zdał kurs na szofera. Lubił herbatę i podobno, ptysie z kremem.</span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium"><span style="color: #000000">Był człowiekiem bezkonfliktowym, choć posiadał dość nerwowy charakter o cechach choleryka. Szybko wybuchał, szybko mu przechodziło. Nie żywił urazy. W obyciu </span><span style="color: #000000">był </span><span style="color: #000000">miły, elokwentny z poczuciem humoru i skorością do żartów. W pracy dokładny, obowiązkowy, wymagający. Generalnie jednak, człowiek o gołębim sercu.</span></span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Zawsze elegancki, a do kobiet szarmancki, przyjaciołom oddany. W sprawach sercowych, jak na bożyszcze tłumów, nietypowy. Gustował w skromnych dziewczynach, ale kochał raczej incydentalnie. W środowisku filmowym niechętny był do romansów. Łączono go jedynie z aktorką o dość oryginalnej urodzie: <a href="http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/21765">Norą Ney</a>. Chodziły słuchy, że uwielbiał kobiety o ciemnej skórze. I jakby na potwierdzenie tej teorii można przytoczyć fakt romansu jego życia z gorącą pięknością z Wysp Bora Bora- Reri, a właściwie Anną Chevalier. Była to aktorka, która znalazła się w Warszawie dzięki promocji filmu „Tabu” produkcji niemieckiej. Film ten, pomimo rozpaczliwych zabiegów ratowania, zaliczył klapę, a młoda Reri pozostawiona w wielkim świecie, potrzebowała ratunku. Pomocną dłoń podał jej właśnie Bodo, ponoć zakochany w niej od pierwszego wejrzenia. Spisał z nią kontrakt opiewający na sześć tysięcy złotych i futro. Tak zaczęła się ich współpraca zawodowa i prywatna. Ona uwielbiała się bawić, kochała lalki i pajacyki, on pracę i scenę. Niepohamowany pociąg Reri do trunków wyskokowych i niechęć matki aktora do ciemnoskórej piękności, zniweczył ich nieśmiałe plany małżeńskie. W 1935 roku Anna Chevalier wyjechała z Polski do Berlina i nigdy już nie powróciła, a Bodo nie powrócił do myśli o małżeństwie.</span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">W czasie wojny Eugeniusz wraz z zespołem Henryka Warsa, występował jako śpiewak, aktor i konferansjer we Lwowie. Znakomita znajomość języka rosyjskiego umożliwiała im kilkukrotne tournee po ZSRR (Charków, Kijów, Moskwa). Z początku lwowska atmosfera sprzyjała występom, co bardzo zachęcało polskich aktorów, a tournee dawało poczucie bezpieczeństwa. </span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium"> </span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Wszędzie przyjmowany był przyjaźnie i należycie dla swojej sławy. Nawet nie wiedział, po jak cienkim lodzie stąpa i jak bardzo krucha jest jego pewność bezpieczeństwa. Należy przypomnieć, że Eugeniusz Bodo było w połowie Polakiem, w połowie Szwajcarem i to miało dać mu bezpieczeństwo u Niemców, a także i Rosjan. Wkoło roiło się od agentów, którzy donieśli gdzie trzeba, że Bodo zaplanował emigrację do USA. To wystarczyło wystarczyło. </span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium"><span style="color: #000000">Uznano go za szpiega i natychmiast aresztowano. Zrobiono to tak szybko, że słuch o nim nagle zaginął. Nikt nie wiedział, co się z nim stało. </span><span style="color: #000000">Było kilka wersji. Wiele osób przysięgało, że widziały moment egzekucji Bodo we Lwowie. </span><span style="color: #000000"> Dzięki </span><span style="color: #000000">świadectwu </span><span style="color: #000000"> więźnia, z którym Eugeniusz rozmawiał wiemy, że wywieziono </span><span style="color: #000000">go </span><span style="color: #000000">do Moskwy, potem do Kotłasu. 26 czerwca skazano go na 5 lat więzienia. </span><span style="color: #000000">Nazwano go </span><span style="color: #000000">element</span><span style="color: #000000">em</span><span style="color: #000000"> szczególnie niebezpieczny</span><span style="color: #000000">m</span><span style="color: #000000">. Informacje o jego losie były nierzetelne i często wykluczające się. Nikt też nie chciał się przyznać do jego aresztowania. Za najpewniejszą wersję przyjęto tą, że został ujęty i wywieziony w głąb ZSRR.</span></span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Poszukiwała go rodzina, matka wciąż wierzyła, że żyje. Poruszono nawet ambasadę. Pomimo niepewnych wieści, prowadzono intensywne wyjaśnienia i negocjacje z Sowietami.</span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Dzięki relacjom współwięźnia Alfreda Mirka, można było poznać jego dalsze, tragiczne losy. Bodo był wykończony i wychudzony. Trudno było w nim rozpoznać dawnego amanta filmowego. Zniknęły jego wspaniałe, gęste i lśniące włosy, zniknął promienny uśmiech. Był wyniszczony, opuchnięty i słaby. Miał przeczucie, że już nie wyjdzie na wolność. W 1943 nie objęła go amnestia obywateli polskich, miał przecież obywatelstwo szwajcarskie.</span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Zmarł samotnie z głodu i wycieńczenia 7 października 1943roku w Kotłasie. Miejsce jego pochówku pozostało nieznane. Najprawdopodobniej leży w jednej ze zbiorowych mogił.</span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Nieustające starania krewnej- Wiery Rudzkiej o informacje na temat Eugeniuszu Bodo przyniosły efekt dopiero dzięki Czerwonemu Krzyżowi. Podano wtedy przyczynę jego aresztowania i datę śmierci.</span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Jego historia skończyła się 18.10. 1991 roku, kiedy to władze Rosji ostatecznie przyznały się do aresztowania Eugeniusza Bodo.</span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Jeszcze przed wojną, kiedy śpiewał w jednym ze swoich filmów „ Za parę lat, kto wie, co jeszcze spotka mnie. Więc póki czas korzystam z życia. Co będzie jutro nie moja rzecz. Nie patrzę na przód. Nie patrzę wstecz. I Jedno wiem, wiem, wiem- żyję dzisiejszym dniem”. </span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium">Czyż nie warto czasem warto posłuchać gwiazd?</span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: medium"> </span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: small">Bibliografia:</span></p><br/><p align="justify"><span style="font-size: small"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif"> </span><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif">„W starym kinie” Stanisław Janicki, KAW Warszawa 1985 r</span></span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: small">„Powróćmy jak za dawnych lat”, Dariusz Michalski, ISKRY, Warszawa 2007 r</span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: small">„Już nie zapomnisz mnie”, Ryszard Wolański, Muza S.A. Warszawa, 2010</span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: small">„Życie prywatne elit artystycznych Drugiej Rzeczypospolitej”, Bellona, Warszawa, 2010</span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: small"> </span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: small">„Zakochany Bodo” ODEON Stanisław Janicki RMF Classic</span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: small">Jego Królewska Mość Bodek Jedyny, Konrad J. Zarębski</span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: small">z czasopisma Film 1983, nr 28</span></p><br/><p align="justify"><span style="color: #000000;font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: small">„Za winy nie popełnione” reportaż Stanisława Janickiego</span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: small"><span style="color: #000000">Zdjęcia źródło: </span><a href="http://www.facebook.com/pages/Cafe-Bodo/367643144590">http://www.facebook.com/pages/Cafe-Bodo/367643144590</a><span style="color: #000000"> (polecam profli tematyczny)</span></span></p><br/><p align="justify"><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;font-size: small"> </span></p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-26703537916160996812015-02-16T00:36:00.000+01:002017-08-14T20:08:50.060+02:00Patronat Medialny "Spotkania z Tajemniczą Polaną"<span><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2015/02/thumb-2.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-943" alt="thumb (2)" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2015/02/thumb-2.jpg" width="800" height="600" /></a></span><br/><br/><span style="font-family: 'Times New Roman', serif">Jest taka książka opowiadająca losy małego chłopca, który marzy o wspaniałych przygodach na egzotycznej wyspie, na wielkim statku lub wysoko w górach. Na początku wakacji Wojtek przekonał się, że przygodę można przeżyć nawet tu – na polanie – tuż obok ogródka działkowego, w miejscu nazywanym Tajemniczą Polaną. Dlaczego tajemniczą? Bo dzieją się tam dziwne rzeczy – szaleją wichury, rośliny wywołują katar, z Lasu Jodłowego wylatuje co kwadrans czarna chmura, a biedronki śpiewają biedronkowe piosenki. Czy to już wszystkie tajemnice? Na pewno nie…</span><br/><br/><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2015/02/thumb.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-945" alt="thumb" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2015/02/thumb.jpg" width="412" height="588" /></a><br/><p align="justify"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif">Krzysztof Koźbiał - autor książki Tajemnicza Polana Czarna chmura stworzył opowieść o Wojtku, który niczym detektyw próbuje rozwikłać zagadkę czarnej chmury, ale także poruszającą historię o przyjaźni i o tym, jak wspaniałe przygody można przeżyć, gdy ma się dookoła siebie przyjaciół. Już niedługo okazję do szerszego poznania tej lektury będą mieli młodzi czytelnicy z kilku mazowieckich bibliotek. W marcu tego roku autor Tajemniczej Polany zapowiedział przyjazd m.in. do biblioteki w Mińsku Mazowieckim. Ciekawostką jest to, że na spotkaniach z autorem podejmowane są tematy nie tylko związane z Tajemniczą Polaną. Uczestnicy mają okazję dowiedzieć jak przedstawia się proces powstawania książki, skąd brać pomysły do napisania książki, czy każdy może zostać pisarzem. Na spotkaniach nie brakuje elementów zabawy i edukacji czytelniczej dlatego warto uczestniczyć w takim spotkaniu, aby poznać bohaterów książki, świetnie się bawić i dowiedzieć się po co właściwie czytać książki.</span></p><br/><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2015/02/thumb-1.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-944" alt="thumb (1)" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2015/02/thumb-1.jpg" width="800" height="600" /></a>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-47713349345150371042015-02-05T01:09:00.000+01:002017-08-14T20:08:50.043+02:00Konkurs Blog Roku 2014<a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2015/02/Screenshot_4.png"><img class="alignnone size-full wp-image-936" alt="Screenshot_4" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2015/02/Screenshot_4.png" width="222" height="198" /></a><br/><p style="text-align: justify">Tak się miło składa, że corocznie, od 5 lat właściwie piszę o konkursie. Na początku pisałam jako uczestnik, teraz jako zabytek. Wciąż jednak pozostaje żywe wspomnienie bardzo ekscytujących, niesamowitych i niezapomnianych chwil. Nie tylko w momencie otrzymania nagrody, ale też na każdym etapie trwania konkursu. Za każdym razem podkreślam, że konkurs jest realizowany na bardzo wysokim poziomie. Dobrze określone zasady i regulamin, klarowne zasady, brak możliwości oszukiwania, jedne zasady dla wszystkich to gwarancja, że każdy dobry blog może wygrać. Mój skromny jest tego przykładem. Nie ma tu miejsca na podział na lepszych i gorszych. Każdy blog gromadzi sobie wiernych czytelników, którzy gotowi są na nich głosować.</p><br/><p style="text-align: justify">Po konkursie, w którym miałam zaszczyt wygrać, pozostały cudowne wspomnienia, ogromna wdzięczność i duma. Jeszcze raz bardzo dziękuję.</p><br/><p style="text-align: justify">Dodatkowo chciałabym zarekomendować blog, na który warto zagłosować. W tamtym roku polecałam czytelnikom blog w kategorii Artystyczne- www.blog.lifenotes.pl Grzegorza Stykowskiego. Wspaniałego człowieka tworzącego niepowtarzalne obrazy, portrety. Rejestrujący w sposób magiczny zwykłe i niezwykłe, codzienne chwile. Cieszę się, że zdobył należną mu nagrodę.</p><br/><p style="text-align: justify">Tym razem przedstawiam blog kulinarny dobrze znanej mi dziewczyny. Zjawiskowo pięknej Dagmary, która niczym czarodziejka zaklina swoje potrawy. Po mistrzowsku żongluje smakami i zapachami. Wrodzony talent i zacięcie artystyczne powoduje, że jej potrawy są małymi dziełami sztuki. Do dziś mam w pamięci smak czekolady, którą dla nas zrobiła.</p><br/><p style="text-align: justify"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2015/02/WIN_20140611_112344.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-934" alt="WIN_20140611_112344" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2015/02/WIN_20140611_112344.jpg" width="1280" height="720" /></a></p><br/><p style="text-align: justify">Zagłosujcie na jej blog, bo naprawdę warto. Jest prawdziwy i bardzo szczery. Bardzo polecam. http://my-culinaryart.blogspot.com/</p><br/><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2015/02/1969291_835084079873407_4790497786639255031_n.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-935" alt="1969291_835084079873407_4790497786639255031_n" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2015/02/1969291_835084079873407_4790497786639255031_n.jpg" width="960" height="768" /></a>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-21690998111146438662014-12-08T03:06:00.000+01:002017-08-14T20:08:49.667+02:00Dziewczyna o smutnych oczach. Tajemnicza Tamara Wiszniewska, polska
Greta Garbo.<p align="JUSTIFY"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/12/Tamara-ww.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-920" alt="Tamara ww" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/12/Tamara-ww.jpg" width="645" height="346" /></a></p><br/><p align="JUSTIFY">To był wspaniały początek kariery. Debiut na miarę współczesnych czasów. Prawie jak wybuch supernowej. Pierwszy poważny film z doborową obsadą wielkich kinowych gwiazd i ona. Obsadzona w jednej z kluczowych ról w kolejnej, modnej i porywającej za serce ekranizacji powieści Mniszkówny pt. „Trędowata”. Zagrała Lucię. Młodszą siostrę Ordynata Michorowskiego. W 1936 roku miała siedemnaście lat, a przed sobą prostą drogę do wspaniałej kariery. Najwyraźniej jej kreacja oraz wyrazista gra spodobała się reżyserom, bo odtąd była obsadzana w poważnych rolach i w ciągu czterech lat wystąpiła w czternastu kinowych przebojach. Wpadła w wir intensywnej pracy na planie. Była jedyną aktorką, która w tak młodym wieku odniosła ogromny sukces.</p><br/><p align="JUSTIFY">Od samego początku swoją grą zaznaczyła bardzo wyraźnie, że jest urodzona aktorką dramatyczna. Grała dostojnie i dojrzale, co przy jej wieku czyniło ją wyjątkową. Miała ogromną grację i dostojeństwo. Jej spojrzenie było wręcz magnetyczne i przenikające, pełne nostalgii. Od jej twarzy bił ogromny spokój. Powaga rysów sprawiała, że wyglądała na dojrzalszą i starszą. To wszystko, a na dodatek blady uśmiech i tajemniczość to cechy, dzięki którym stała się aktorką typu Grety Garbo.</p><br/><p align="JUSTIFY">Dzięki wyjątkowej, posągowej urodzie, zgrabnej sylwetce oraz niekwestionowanemu talentowi została amantką filmową i występowała z takimi sławami jak: Aleksander Żabczyński, Jerzy Pichelski czy Franciszek Brodniewicz. W 1938 roku Wiszniewska oraz aktor Mieczysław Cybulski grający razem w filmie „Dziewczyna szuka miłości” zostali okrzyknięci „najpiękniejszą parą kochanków ekranu”.</p><br/><p align="JUSTIFY"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/12/tamara-i-czb.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-921 aligncenter" alt="tamara i czb" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/12/tamara-i-czb.jpg" width="334" height="474" /></a></p><br/><p align="JUSTIFY">Tamara trafiła na warszawskie salony. Była bywalczynią wspaniałych, wykwintnych przyjęć. Była oklaskiwana i niejednokrotnie wyróżniana jako „królowa balu”. Na planie „Ordynata Michorowskiego”, w 1937 roku poznała starszego od siebie o dwanaście lat Władysława Mikosza, producenta filmowego. Bardzo szybko zdecydowali się na ślub, a niedługo potem na świat przyszła ich córka- Irena.</p><br/><p align="JUSTIFY">Jej dorobek artystyczny jest imponujący: „Trędowata”, „Ordynat Michorowski”, „Dziewczęta z Nowolipek”, „Kobiety nad przepaścią”, „Dziewczyna szuka miłości”, „Biały murzyn” to najważniejsze filmy w jej karierze.</p><br/><p align="JUSTIFY">Niewiele wiadomo o Tamarze Wiszniewskiej prywatnie. Jej dzieciństwo i okres dorastania to niestety czarna plama. Wiadomo tylko, że rodzina jej pochodziła z Wołynia. Jakim cudem znalazła się w Warszawie? W jaki sposób dostała się do filmu? Nie ma informacji.</p><br/><p align="JUSTIFY">W przedwojennej prasie są tylko wzmianki. Nie trafiłam na żaden wywiad.</p><br/><p align="JUSTIFY">Z pewnością życie młodej, zakochanej i szybko zamężnej aktorki nie było tak ekscytujące dla publiczności jak podboje sercowe Iny Benity czy Elżbiety Barszczewskiej.</p><br/><p align="JUSTIFY">Wiemy, że była kobietą elegancką i wytworną, lubiła piękne stroje i ekskluzywną biżuterię. Paliła papierosy.</p><br/><p align="JUSTIFY">Gdy nastała wojna, Tamara Wiszniewska-Mikosz zadecydowała o wyjeździe z Polski. Mąż działał aktywnie w podziemiu dlatego para na okres wojenny została rozdzielona. Ona wraz z córką wyjechała do Czech.</p><br/><p align="JUSTIFY">Fragmenty wywiadu w amerykańskiej gazecie „Times Union” z 1974 roku potwierdzają jej wojenne dzieje:</p><br/><p align="JUSTIFY">"Kiedy przyszli Niemcy, intuicja podpowiadała mi, że powinnam mieć na sobie coś cennego do wymiany. (...) Wszyłam biżuterię w ubranie. W ten sposób kupiłam bilet do wolności, kupiłam chleb i dzięki temu nigdy nie byłyśmy ( przyp. ja i córka) głodne"</p><br/><p align="JUSTIFY">Tamara wspominała: „Sprzedałam ostatni dwukaratowy diament, żeby wykupić swoich rodziców z okupowanej przez Rosjan Czechosłowacji i sprowadzić ich do zachodnich Niemiec. Wtedy papierosy i kawa były więcej warte niż biżuteria”</p><br/><p align="JUSTIFY">Ona i Władysław Mikosz zobaczyli się dopiero po wojnie w Bawarii w obozie uchodźców, gdzie Tamara uczyła języka angielskiego oraz matematyki, a jej mąż prowadził programy YMCA.</p><br/><p align="JUSTIFY">Organizacja ta umożliwiła przeniesienie rodziny Mikoszów do Rochester w stanie New York w 1950 roku.</p><br/><p align="JUSTIFY">W tym samym wywiadzie małżeństwo opowiedziało dalej, że nie pozostało im nic z dawnego życia. Sprzedali całą biżuterię i kosztowności. Wszystko oddali organizując życie i ratując się z zawieruchy wojennej. Jedyne co im zostało jako relikt przeszłości i wspomnienie dawnego życia to trzy ozdoby świątecznie: tradycyjny polski Anioł, gwiazda i srebrny ptak.</p><br/><p align="JUSTIFY">Osiedlili się w Rochester. Tamara już nie powróciła do swego zawodu. Pracowała jako recepcjonistka w George Eastman House w Rochester oraz jako tłumaczka.</p><br/><p align="JUSTIFY">Umarła w wieku 62 lat.</p><br/><p align="JUSTIFY"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/12/Tamara.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-922" alt="Tamara" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/12/Tamara.jpg" width="640" height="480" /></a></p><br/><p align="JUSTIFY">W Rochester pozostała jej rodzina. Moje próby skontaktowania się z wnuczką Tamary Wiszniwewskiej, panią Lindą na chwilę obecną nie przynoszą rezultatu. Jednak nie poddaję się.</p><br/><p align="JUSTIFY">Źródła informacji: http://blogs.democratandchronicle.com</p><br/><p align="JUSTIFY">Zdjęcie z Cmentarza: Alan Brownsten</p><br/><p align="JUSTIFY"> Zdjęcia: http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/</p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-size: xx-small">Materiał o charakterze edukacyjnym.</span></p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-7221060641875524522014-11-13T01:40:00.000+01:002017-08-14T20:08:49.564+02:00Zrozumieć przedwojenne kino. <br/><br/>[caption id="attachment_911" align="aligncenter" width="392"]<a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/11/Screenshot_3.jpg"><img class="size-full wp-image-911 " alt="Screenshot_3" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/11/Screenshot_3.jpg" width="392" height="282" /></a> Logo popularnego programu prowadzonego przez Stanisława Janickiego w latach osiemdziesiątych[/caption]<br/><p style="text-align: justify">Nastała epoka super kina. Wysoka technika przerosła nasze oczekiwania. 3 D, HD, Dolby S. i takie tam „czary mary”. Obraz najwyższej jakości zastąpił wyobraźnię widza. Niesamowite ujęcia, pomoc zaawansowanej techniki komputerowej pomagają stworzyć sugestywne obrazy, w które można łatwo uwierzyć i zatracić granicę pomiędzy jawą a fantazją. Oczywiście technologia w niesprawnym ręku obnaża spore niedociągnięcia; krostkę na nosie, włos w zupie i niedopracowaną scenografię. Jednocześnie daje wiele niezapomnianych wrażeń. Trzeba to szczerze przyznać.</p><br/><p style="text-align: justify">Tymczasem początki kina odchodzą w zapomnienie, a klimat starych czarno-białych filmów pamięta coraz mniej osób. Sentymentalne niedzielne popołudnia lat osiemdziesiątych ze „Starym Kinem” Stanisława Janickiego to już tylko mgliste i ciepłe wspomnienie rozrywek PRLu.</p><br/><p style="text-align: justify">Przy takiej technice jak obecna i poziomie artyzmu czym może wyróżnić się stara produkcja, a czym obronić? Jak przekonać młodych, że warto je oglądać? I jakie są przyczyny niezrozumienia przedwojennych produkcji?</p><br/><p style="text-align: justify">Pierwszym powodem jest tragiczny stan starych kopii, które cudem zostały ocalone przed zniszczeniem. Przetrwały całą wojnę. Po jej wybuchu osoby, które miały dostęp do archiwów i poczuwające się do ratowania kulturalnej spuścizny, starały się ukryć jak największą ilość kaset. Byli to zupełnie anonimowi ludzie, którzy z narażeniem życia chowali taśmy po piwnicach lub wywozili za granicę. Przez pięć lat metalowe kasety, a w nich klisze narażone były na wilgoć, bakterie, grzyby, wybuchy, ogień i zwykły wandalizm.</p><br/><p style="text-align: justify">Dzięki staraniom Filmoteki Narodowej odnaleziono lwią część dorobku. Niektóre z nich były w strasznym stanie. Z innych pozostały tylko fragmenty ( np. „Robert i Bertrand” z Dymszą i Bodo). Wielu z nich nie odnaleziono. Zwłaszcza filmów niemych. Taki był koszt ocalenia.</p><br/><p style="text-align: justify"></p><br/><p style="text-align: justify"></p><br/><p style="text-align: justify"></p><br/><p style="text-align: justify"></p><br/><p style="text-align: justify"></p><br/><p style="text-align: justify"></p><br/><p style="text-align: justify"></p><br/><p style="text-align: justify"></p><br/><p style="text-align: justify">Efektem zniszczeń stały się obiektywne niedogodności w oglądaniu; przeskoki akcji, zupełne nieoczekiwane i niezrozumiałe spowodowane klejeniem i naprawami. Dalej zły dźwięk, zaciemnienie obrazu, oraz jego ubytki, niezborność dźwięku z wizją. To tylko niektóre techniczne mankamenty.</p><br/><br/><br/>[caption id="attachment_912" align="aligncenter" width="211"]<a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/11/Screenshot_1.jpg"><img class=" wp-image-912 " alt="Screenshot_1" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/11/Screenshot_1.jpg" width="211" height="229" /></a> Zdjęcie zniszczonej kliszy: fot. Monika Supruniuk,<br />źródło: www.nitrofilm.pl[/caption]<br/><p style="text-align: justify">Gdy już się przebrnie przez te niedogodności, następują kolejne, tym razem innej natury.</p><br/><p style="text-align: justify">Wygląd aktorów, jakże rożny od współczesnego, budzi zdziwienie i śmiech młodych. Większość nowego pokolenia przyjmuje go jako niezrozumiałą modę.</p><br/><p style="text-align: justify">A wystarczy wiedzieć kilka faktów. W filmie niemym mimika grała bardzo istotną rolę. W zasadzie była najważniejszym narzędziem gry aktorskiej. Musiała wyrażać bez wątpliwości wszelkie uczucia. Ponieważ nie można było liczyć na żadne barwy prócz bieli i czerni, malowano twarze z przewagą tych kolorów. Malowano wszystkich, mężczyzn i kobiety, staruszków i młodych. Władysław Grabowski wspominał w jednym z wywiadów „My aktorzy, byliśmy charakteryzowani naprawdę dziwacznie. Najpierw na fioletowo, potem na żółto, a potem jeszcze na kolor cielisty. Nie mieliśmy wtedy żadnych tekstów, nie uczyliśmy się roli nikt nie słyszał wtedy o scenariuszach filmowych”. W realizacjach późniejszych, w latach trzydziestych, w filmach dźwiękowych aktorzy nie rezygnowali z bogatego „make upu”. Jeden z najbardziej znanych aktorów tego czasu, Eugeniusz Bodo bardzo lubił charakteryzację. Malował nie tylko oczy. Również usta, by były wyraziste. Adolf Dymsza, zwłaszcza w początkach filmów dźwiękowych również stosował mocny makijaż.</p><br/><br/><br/>[caption id="attachment_914" align="aligncenter" width="672"]<a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/11/94c51b5661.jpeg"><img class=" wp-image-914 " alt="94c51b5661" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/11/94c51b5661.jpeg" width="672" height="525" /></a> Jadwiga Smosarska i Franciszek Brodniewicz w filmie "Dwie Joasie". Film z późnych lat 30. Makijaż stracił na swojej intensywności[/caption]<br/><p style="text-align: justify">Najwspanialszym przykładem charakteryzacji lat dwudziestych są kreacje Poli Negri. Czarne, bardzo mocno malowane oczy dodawały głębi jej powłóczystemu spojrzeniu. Biała, porcelanowa skóra podkreślała grymasy ust. Miało to swój klimat i pozostało charakterystycznym dla kina tego czasu.</p><br/><br/><br/>[caption id="attachment_915" align="alignnone" width="625"]<a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/11/Pola_Negri_fot_Hulton_5851916.jpg"><img class=" wp-image-915" alt="Pola_Negri_fot_Hulton_5851916" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/11/Pola_Negri_fot_Hulton_5851916.jpg" width="625" height="370" /></a> Pola Negri, fot. Hulton Archive/Getty Images/Flash Press Media<br />źródło: film.interia.pl [/caption]<br/><p style="text-align: justify">Kolejnym ważnym elementem składowym klimatu starych produkcji jest gra aktorska, która współczesnym wydaje się przerysowana.</p><br/><p style="text-align: justify">Pierwsze bardziej profesjonalne szkoły, gdzie szkolono w nowym zawodzie- aktora filmowego powstawały na początku lat trzydziestych. Nowocześni specjaliści oswajali adeptów z kamerą, wpajali techniki pracy na planie. Mimo tego gra aktorska wciąż przypominała teatralną, rozbuchaną, dynamiczną i pełną przerysowanych emocji. Wyglądała sztucznie i niejednokrotnie śmiesznie. Skąd się to brało? To proste. Przyzwyczajenia wyniesione z teatru pozostały. Artyści nadmiernie wyrażali swoje uczucia. Za bardzo gestykulowali. Krzyk zbyt często był narzędziem ekspresji. Tłumaczyć to należy niedojrzałością sztuki filmowej, nie dość ważną rolą reżysera oraz teatralnymi naleciałościami. Ostatni widz z balkonu musiał widzieć to, co działo się na scenie. A więc wyraźne gesty, dobra dykcja ( to akurat zaleta, która nie straciła na wartości) oraz świetna emisja głosu to były atuty ówczesnego artysty. Dość wolno te archaiczne maniery wygaszali filmowcy.</p><br/><p style="text-align: justify">Nie trudno się domyśleć, że scenariusze nie były specjalnie wysokich lotów. W sumie, każda z historii mogła zostać opowiedziana, bo żadnej jeszcze nie opowiedziano na ekranie. Adaptacje Dołęgi-Mostowicza np. „Trędowata” albo Mniszkówny były kasowymi przebojami i cieszyły szczególnie damską część publiczności. Za to komedie zawsze były majstersztykiem sztuki komediowej bogatym w wysublimowany żart słowny ukraszany zapomnianym już szmoncesem. Jeszcze dzisiaj można doskonale się bawić przy lekkich dialogach oraz przy cudownie naiwnych perypetiach miłosnych komediowych bohaterów.</p><br/><p style="text-align: justify"><a href="http://youtu.be/ixQFgM7Xryo">http://youtu.be/ixQFgM7Xryo</a></p><br/><p style="text-align: justify">Wobec powyższych argumentów filmy przedwojenne stają się wyjątkowe i nabierają wartości historycznej. Każdy z nich przeszedł wojenną zaprawę, przetrwał wojnę i zyskały nowe życie. One same są już historią z wielu przyczyn. W tych filmach jest świat, którego już nie ma i nie będzie. Jest piękna, niezburzona, radosna i polska Warszawa, galicyjski i cichy Kraków, ryneczki nieistniejących już w tej postaci osad. Są autobusy, tramwaje, stare maszyny i praca ludzka. Są ludzie, o których już nikt nie pamięta. Jest moda współczesna, sposób noszenia i malowania, kunszt manier i pięknego słowa. Jest napawający nostalgią lwowski akcent i moda na dźwięczne „ł”. Uwieczniono tu prawdziwe modne wnętrza; wystroje pałaców, dworów, a także nowoczesnych mieszkań. Jak w maszynie czasu można cofnąć się i oglądać zależności i relacje społeczne, które zresetowała wojna. Wreszcie można dostrzec, jak niewiele, w sumie, zmienili się ludzie.</p><br/><p style="text-align: justify"><a href="http://youtu.be/W5iNIReCaD8?t=3m28s">http://youtu.be/W5iNIReCaD8?t=3m28s</a></p><br/><p style="text-align: justify">W obecnym czasie prace nad przedwojennym dorobkiem filmowym zintensyfikowano. Od 2006 roku istnieje szczytny projekt<span style="color: #000000">„</span><span style="color: #000000">Konserwacja i digitalizacja przedwojennych filmów fabularnych w Filmotece Narodowej w Warszawie”. Projekt zakłada konsekwentna restaurację ocalonych filmów.</span></p><br/><p style="text-align: justify"><span style="color: #000000">Może kiedyś wszystkie filmy będziemy mogli obejrzeć w lepszej, zrekonstruowanej wersji. </span></p><br/><p style="text-align: justify"><span style="color: #000000"> <span style="font-family: 'Times New Roman', serif"><span style="font-size: medium">Więcej o przedsięwzięciu : </span></span></span><a href="http://www.nitrofilm.pl/">www.nitrofilm.pl</a></p><br/><p style="text-align: justify"></p><br/><p style="text-align: justify"><span style="color: #000000">http://youtu.be/0NXVJSiBlLw</span></p><br/><p style="text-align: justify"></p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-7899403176854496902014-10-23T01:44:00.000+02:002018-01-23T21:03:53.231+01:00Pięć lat blogowania- staruszek blog.<p style="text-align: justify"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/GRVQ3a13Z11nfmV2gw3ZbjshZqZryogvQsK0wikxxaow956-h553-no.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-905" alt="GRVQ3a13Z11nfmV2gw3ZbjshZqZryogvQsK0wikxxao=w956-h553-no" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/GRVQ3a13Z11nfmV2gw3ZbjshZqZryogvQsK0wikxxaow956-h553-no.jpg" width="956" height="553" /></a>Czas leci prędko i niepostrzeżenie. Nieoczekiwanie, niespodziewanie i złośliwie mija pięć lat, odkąd wpisałam swój pierwszy post i odkąd tak głupawo, dość dziwnie nazwałam swojego bloga. Wtedy nie miałam żadnego pojęcia o blogowaniu, blogosferze czy podobnych internetowych cudach. Nie miałam też żadnego biznesplanu, jak to teraz, często ma się w zwyczaju, ani też planów podboju kosmosu. Ot po prostu zaczęłam zwyczajnie, po cichu. Od samego początku miał to być blog o ludziach ( nie o mnie) niezwykłych, cudownych i zapomnianych. Chyba wtedy poczułam w sobie żal, że prawdziwe wartości tak bardzo są spychane na margines i nikną w zalewie tandety... już nie pamiętam. Moim celem był i wciąż pozostaje człowiek i pamięć o nim.</p><br/><p style="text-align: justify">Próbowałam felietonów, recenzji i historycznych wywodów. Chciałam pisać patriotycznie, może mniej patetycznie. Starałam się być szczera, a wyszło, że naiwna i dziecięco ufna. Z początku nie czułam ciężkości i powagi tego o czym pisałam. W miarę jak pojawiali się czytelnicy zdałam sobie sprawę z odpowiedzialności. Unikałam ocen i podniecania niezdrowych emocji. W moich rękach misterna koronka ludzkiego losu mogła pozbyć się tylko patyny i szarości. Mogła na nowo otrzymać swój blask. Ze względu na szacunek do rodzin moich bohaterów, z którymi niejednokrotnie miałam do czynienia, starałam się pisać wyważenie i z taktem. Oparłam się wielu pokusom prowokowania i wzbudzania niezdrowej, czasem opłacalnej sensacji. Choć karą za odmowę był cichy, blogowy margines. W miarę pisania, rozciągałam teksty. Przestały pojawiać się zajawki. Wyrastały artykuły. Pojawiły się komentarze i to prawie same pozytywne. Dobre duchy, którym podobało się moje pisanie zachęcały mnie do coraz nowego spojrzenia na blog. Dużo zawdzięczam osobom, które spotkałam przez te pięć lat. Zapoznałam ich dzięki blogowi. W tym znajduję największą wartość mojej pracy. Poznałam pisarzy, poetów, dziennikarzy, działaczy kulturalnych, cudownych blogerów, którzy wyrośli i rozkwitnęli na moich oczach. Wiele z nich odcisnęło swój trwały ślad we mnie i na blogu. Pomagali zaprojektować tło, zredagować najtrudniejszą notkę na blogu: „O mnie”- radzili, zachęcali, poświęcali uwagę i swój cenny czas. Za to chcę im bardzo podziękować. Jestem również wdzięczna za otrzymaną nagrodę „Blog Roku”. Pozostanie ona dla mnie wielkim wyróżnieniem, choć zdaję sobie sprawę, że słabo zasłużonym.</p><br/><p style="text-align: justify">Jestem wdzięczna za wszelkie wiadomości, które dostałam. Zdarzyło się, że e-maile od nieznanych osób wstrzymały mnie od zamknięcia bloga. Dziękuję każdemu, kto choć raz do mnie napisał. Dziękuję za wiele życzliwości i wsparcia, za mnóstwo dobrych i ciepłych słów. Dziękuję, że mogę dzielić się z Wami moją pasją i że chcecie tu czasem zajrzeć.</p><br/><p style="text-align: justify">Tymczasem jestem w tym cichym, spokojnym miejscu, opornym na popularność, trendy i modę. Jestem świadoma, że piszę za rzadko. Ogień pali się zbyt słabo. Trudno blogerowi wytłumaczyć się ze swojej nieobecności. Dlatego mogę jedynie obiecać, że następne pięć lat, będę przykłada się dużo mocniej. Tylko co to będzie, jak tematy mi się wyczerpią, a gwiazd przedwojennego nieba zabraknie?</p><br/><p style="text-align: justify">Żeby należycie uczcić pięciolecie bloga-staruszka idę na galę rozdania nagród im. Wisławy Szymborskiej, na którą mam zaszczyt być zaproszona przez Fundację Wisławy Szymborskiej.</p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-92004618663355830302014-10-22T23:52:00.003+02:002014-10-22T23:52:40.376+02:00Pięć lat blogowania- staruszek blog<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-yT48RUJtcUk/VEgnGwmIziI/AAAAAAAAMWU/5UeInZMzZdI/s1600/GRVQ3a13Z11nfmV2gw3ZbjshZqZryogvQsK0wikxxao%3Dw956-h553-no.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-yT48RUJtcUk/VEgnGwmIziI/AAAAAAAAMWU/5UeInZMzZdI/s1600/GRVQ3a13Z11nfmV2gw3ZbjshZqZryogvQsK0wikxxao%3Dw956-h553-no.jpg" height="231" width="400" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Czas leci prędko i niepostrzeżenie.
Nieoczekiwanie, niespodziewanie i złośliwie mija pięć lat, odkąd
wpisałam swój pierwszy post i odkąd tak głupawo, dość dziwnie
nazwałam swojego bloga. Wtedy nie miałam żadnego pojęcia o
blogowaniu, blogosferze czy podobnych internetowych cudach. Nie
miałam też żadnego biznesplanu, jak to teraz, często ma się w
zwyczaju, ani też planów podboju kosmosu. Ot po prostu zaczęłam
zwyczajnie, po cichu. Od samego początku miał to być blog o
ludziach ( nie o mnie) niezwykłych, cudownych i zapomnianych. Chyba
wtedy poczułam w sobie żal, że prawdziwe wartości tak bardzo są
spychane na margines i nikną w zalewie tandety... już nie pamiętam.
Moim celem był i wciąż pozostaje człowiek i pamięć o nim.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Próbowałam felietonów, recenzji i
historycznych wywodów. Chciałam pisać patriotycznie, może mniej
patetycznie. Starałam się być szczera, a wyszło, że naiwna i
dziecięco ufna. Z początku nie czułam ciężkości i powagi tego o
czym pisałam. W miarę jak pojawiali się czytelnicy zdałam sobie
sprawę z odpowiedzialności. Unikałam ocen i podniecania
niezdrowych emocji. W moich rękach misterna koronka ludzkiego losu
mogła pozbyć się tylko patyny i szarości. Mogła na nowo otrzymać
swój blask. Ze względu na szacunek do rodzin moich bohaterów, z
którymi niejednokrotnie miałam do czynienia, starałam się pisać
wyważenie i z taktem. Oparłam się wielu pokusom prowokowania i
wzbudzania niezdrowej, czasem opłacalnej sensacji. Choć karą za
odmowę jest cichy, blogowy margines. W miarę pisania, rozciągałam
teksty. Przestały pojawiać się zajawki. Wyrastały artykuły.
Pojawiły się komentarze i to prawie same pozytywne. Dobre duchy,
którym podobało się moje pisanie zachęcały mnie do coraz nowego
spojrzenia na blog. Dużo zawdzięczam osobom, które spotkałam
przez te pięć lat. Zapoznałam ich dzięki blogowi. W tym znajduję
największą wartość mojej pracy. Poznałam pisarzy, poetów,
dziennikarzy, działaczy kulturalnych, cudownych blogerów, którzy
wyrośli i rozkwitnęli na moich oczach. Wiele z nich odcisnęło
swój trwały ślad we mnie i na blogu. Pomagali zaprojektować tło,
zredagować najtrudniejszą notkę na blogu: „O mnie”, radzili,
zachęcali, poświęcali uwagę i swój cenny czas. Za to chcę im
bardzo podziękować. Jestem również wdzięczna za otrzymaną
nagrodę „Blog Roku”. Pozostanie ona dla mnie wielkim
wyróżnieniem, choć zdaję sobie sprawę, że słabo zasłużonym.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Jestem wdzięczna za wszelkie
wiadomości, które dostałam. Zdarzyło się, że e-maile od
nieznanych osób wstrzymały mnie od zamknięcia bloga. Dziękuję
każdemu, kto choć raz do mnie napisał. Dziękuję za wiele
życzliwości i wsparcia, za mnóstwo dobrych i ciepłych słów.
Dziękuję, że mogę dzielić się z Wami moją pasją i że chcecie
tu czasem zajrzeć.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Tymczasem jestem w tym cichym,
spokojnym miejscu, opornym na popularność, trendy i modę. Jestem
świadoma, że piszę za rzadko. Ogień pali się zbyt słabo. Trudno
blogerowi wytłumaczyć się ze swojego lenistwa. Dlatego mogę
jedynie obiecać, że następne pięć lat, będę przykłada się
dużo mocniej. Tylko co to będzie, jak tematy mi się wyczerpią, a
gwiazd przedwojennego nieba zabraknie?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background-color: #fcfcf7; color: #442f18; font-family: Georgia, serif; font-size: 14.4444446563721px; line-height: 25.2777786254883px;">Żeby należycie uczcić pięciolecie bloga-staruszka idę na galę rozdania nagród im. Wisławy Szymborskiej, na którą mam zaszczyt być zaproszona przez Fundację Wisławy Szymborskiej.</span></div>
Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-58687928289237210832014-10-20T01:08:00.000+02:002017-08-14T20:08:49.368+02:00Nagroda Poetycka im. Wisławy Szymborskiej 2014 – druga edycja<p align="CENTER"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/logo_nagrody.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-899" alt="logo_nagrody" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/logo_nagrody.jpg" width="596" height="842" /></a></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif">W 2014 roku po raz drugi zostanie wręczona Nagroda im. Wisławy Szymborskiej.</span></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;font-size: medium">Kapituła pod przewodnictwem Adama Pomorskiego spośród 169 książek w maju wybrała 5 nominowanych: „Echa” Wojciecha Bonowicza, „Języki obce” Jacka Dehnela, „W innych okolicznościach” Mariusza Grzebalskiego, „Zapisane” Julii Hartwig oraz „Pulsary” Michała Sobola.</span></p><br/><p align="JUSTIFY"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/Michał-Sobol-fot.-Kornelia-Szpunar.jpg"><img class="alignnone wp-image-894" title="Michał Sobol" alt="Michał Sobol fot. Kornelia Szpunar" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/Michał-Sobol-fot.-Kornelia-Szpunar.jpg" width="700" height="919" /></a> <a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/fot_ania_piotrowska.jpg"><img class="alignnone wp-image-895" title="Julia Hrartwig" alt="fot_ania_piotrowska" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/fot_ania_piotrowska.jpg" width="731" height="1834" /></a></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/dehnel-fot.Piotr-Sunderland.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-896" title="Jacek Dehnel" alt="dehnel fot.Piotr Sunderland" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/dehnel-fot.Piotr-Sunderland.jpg" width="320" height="480" /></a></span></p><br/><p align="JUSTIFY"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/Mariusz-Grzebalski-fot.Maciej-Fiszer.jpg"><img class="alignnone wp-image-897" title="Mariusz Grzebalski" alt="Mariusz Grzebalski fot.Maciej Fiszer" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/Mariusz-Grzebalski-fot.Maciej-Fiszer.jpg" width="5184" height="3456" /></a></p><br/><p align="JUSTIFY"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/wojciech-bonowicz-echa-biuro-literackie-2013-10-12-530x703.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-898" alt="wojciech-bonowicz-echa-biuro-literackie-2013-10-12-530x703" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/10/wojciech-bonowicz-echa-biuro-literackie-2013-10-12-530x703.jpg" width="530" height="703" /></a></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-size: medium"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif">Nazwisko tegorocznego laureata Nagrody zostanie ogł</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif">oszone 25 października 2014 podczas uroczystej gali, która odbędzie się w krakowskim Centrum Kongresowym ICE.</span></span></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;font-size: medium">Autor nagrodzonej książki otrzyma statuetkę oraz 200 tysięcy złotych,</span></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;font-size: medium">Nominowani sięgają po zupełnie różne tematy: konfliktu między człowiekiem i naturą, moralnych aspektów poznania, ograniczeń, jakie rodzą sytuacje komunikacyjne, biedy i wykluczenia społecznego, zanurzenia w tradycji, życia sztuką, egzystencjalnych niepokojów. Właśnie taka różnorodność stanowi wartość cenioną wysoko przez kapitułę Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Zwraca ona bowiem uwagę na mocne, wyraziste, niezależne głosy poetyckie, na poezję świadomą samej siebie i swojej roli w świecie, na taki rodzaj twórczości, który wprowadza nową wartość do współczesnej literatury. </span></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;font-size: medium">Organizatorem konkursu jest Fundacja Wisławy Szymborskiej. Nagroda im. Wisławy Szymborskiej została powołana na mocy testamentu Noblistki. Celem nagrody jest popularyzowanie poezji. Chcemy nie tylko przyciągnąć uwagę czytelników, ale też wydawców, zachęcić ich do publikowania utworów polskich autorów oraz tłumaczeń poezji obcej, która jest słabo obecna na polskim rynku księgarskim. Sprzeciwiając się pośpiechowi, powierzchownemu uczestnictwu w kulturze, dominacji słabej literatury masowej, pragniemy dowartościować poezję jako rodzaj sztuki trudnej, lecz ważnej. Nagradzamy twórców, którzy potrafią zachować niezależność, kreują swój własny, niezależny od kontekstu polityczno-społecznego świat, operują mistrzowską dykcją. </span></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-size: medium"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif">Laureatami pierwszej edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej zostali ex aequo Krystyna Dąbrowska (za tom </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif"><i>Białe krzesła</i></span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif">) i Łukasz Jarosz (za tom </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif"><i>Pełna krew</i></span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif">).</span></span></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-size: medium"><strong><span style="font-family: 'Times New Roman', serif">25 października o godzinie 20:00 zapraszamy do oglądania gali w TVN24 oraz w streamingu – na portalu tvn24.pl oraz lubimyczytać.pl.</span></strong></span></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-size: medium"><strong> </strong><span style="font-family: 'Times New Roman', serif">Dzień później, </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif">26 października</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif"> zapraszamy na spotkanie z Laureatem/Laureatką Nagrody im. Wisławy Szymborskiej 2014, które odbędzie się podczas 18. Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie (sala seminaryjna Lwów A, godz. 12:00).</span></span></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;font-size: medium">Do promocji Nagrody, a także nominowanych książek oraz laureata włączył się Empik, który przygotował „pakiet promocyjny”, w ramach którego w swoich salonach oraz na stronie internetowej będzie promował nominowane i nagrodzone tomy.</span></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;font-size: medium">Partnerem Strategicznym konkursu jest Fundacja PZU.</span></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;font-size: medium">Więcej o nagrodzie:</span></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;font-size: medium">nagrodaszymborskiej.pl</span></p><br/><p align="JUSTIFY"><span style="font-size: medium"> ( notka prasowa)</span></p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-83956065436316341362014-09-19T00:26:00.000+02:002018-01-23T21:03:53.075+01:00Zaproszenie z 1932 roku<p align="JUSTIFY"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/09/CCF20140630_00000.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-886" alt="CCF20140630_00000" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/09/CCF20140630_00000.jpg" width="3264" height="1067" /></a> <a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/09/CCF20140630_00001.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-887" alt="CCF20140630_00001" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/09/CCF20140630_00001.jpg" width="3250" height="1082" /></a></p><br/><p align="JUSTIFY">Jednego dnia przyszedł do mnie Lonek Faliszewski, kolega z roku. Obaj studiowaliśmy w klasie dramatyczno-filmowej. Przyszedł i od razu, jak zwykle, było śmiesznie. Razem wyglądaliśmy przekomicznie. On wyglądał jak mała kuleczka z okrągłym brzuszkiem. Sięgał mi do piersi. Ja byłem dwumetrowym dryblasem. Na próbach klasyki, zanim zdążyliśmy cokolwiek powiedzieć, cała klasa śmiała się do rozpuku. Nie mogliśmy spokojnie skończyć, choćby kawałka z „Dziadów”. Sala zawsze wypełniała się dławionym śmiechem, a profesor zły i czerwony z powodu dużego ciśnienia kazał nam schodzić przedwcześnie ze sceny. Ani mojemu przyjacielowi, ani mnie nie wróżono wielkiej kariery aktorskiej. Chociaż Lonek zawsze był pewny tego, że będzie tak popularny jak Fertner. Gabarytami był do niego bardzo podobny. Miał także w sobie coś z wesołego usposobienia popularnego pana Antoniego.</p><br/><p align="JUSTIFY">Tym razem Lonek przybiegł z nowiną, że my, jako adepci sztuki będziemy zaproszeni na doroczny bal aktorów. Trochę nie wierzyłem w rewelacje mojego przyjaciela, który co rusz przybiegał z kolejną nowiną. Pamiętam, że kiedyś przybiegł zdyszany i krzyczał, że przyszedł Osterwa werbować do swojego teatru. Jedna z bardziej wrażliwych koleżanek aż zemdlała z emocji i musieli ją cucić. W końcu okazało się, że przyszedł pan kONSERWAtor uszczelniać okna.</p><br/><p align="JUSTIFY">Tym razem Faliszewski był wyjątkowo podniecony. Bił się w piersi i zarzekał, że widział imienne zaproszenia na bal. Postanowiliśmy zobaczyć je na własne oczy.</p><br/><p align="JUSTIFY">Lonek zawsze wiedział co gdzie się znajduje, a zaproszenia przez przypadek zobaczył w pokoju dyrektora. Postanowiliśmy sprawdzić prawdomówność naszego kolegi. Poszliśmy pod dyrektorski gabinet. Był zamknięty. Wpadliśmy na pomysł by wykorzystać lekko uchylone okno, które znajdowało się nad drzwiamy.</p><br/><p align="JUSTIFY">Kolektyw koleżeński stwierdził, że będę drabiną, bo najbardziej się do tego nadaję. Lonek miał się po mnie wspiąć. I rzeczywiście wszedł mi aż na ramiona. Koledzy śmiali się zamiast pomagać. Ten zaś, na moich ramionach, tak się kręcił, że pomimo mojej siły spadł łamiąc sobie obojczyk. Krzyk Faliszewskiego usłyszał jeden z naszych profesorów, który przybiegł z informacją, że Faliszewski nareszcie uzyskał prawidłową emisję głosu.</p><br/><p align="JUSTIFY">Złamany obojczyk i zamieszanie okazało się wcale niepotrzebne, bo zaproszenia były u woźnego. To zaproszenie mam do dziś. Był to mój pierwszy dorosły i wspaniały bal, na którym przyszło mi oglądać najwspanialsze sławy filmu i teatru polskiego. Widziałem wspaniałe kreacje znanych aktorek takich jak Maria Malicka, Lena Żelichowska, czy Mira Zimińska. Podpatrywałem sposób bycia na wielkich salonach. Najbardziej podobał mi się Władysław Grabowski, który bratał się z każdym, bez względu na jego pozycję w towarzystwie. Nawet wypiłem z nim „jednego”. Podziwiałem wielkie indywidualności przedwojennej Warszawy.</p><br/><p align="JUSTIFY">Czasem udaję, że tego nie pamiętam. Cudowny czas sprzed wojny głęboko wrzucam w niepamięć, jakby nigdy się nie zdarzył. Nowy świat, w którym się znalazłem po wojnie, to nie był czas dla tamtych ludzi z balu 1932. Nawet nie był to czas mojego przyjaciela Lonka Faliszewskiego, który powołany do wojska w 1939 roku, zginął w pierwszym miesiącu wojny.</p><br/><p align="JUSTIFY"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/09/Screenshot_2.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-888" alt="Screenshot_2" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/09/Screenshot_2.jpg" width="282" height="501" /></a></p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-747932154189613772014-08-19T01:08:00.000+02:002018-01-23T21:03:52.968+01:00Kto to?<a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/08/SCAN0023-1.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-875" alt="SCAN0023 (1)" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/08/SCAN0023-1.jpg" width="1312" height="991" /></a><br/><p style="text-align: justify">Dzisiaj post nietypowy. Uważam jednak, że bardzo ważny. Zwrócił się do mnie pewien czytelnik z prośbą o identyfikację osoby ze zdjęcia. Pan Piotr jest w posiadaniu cennej, rodzinnej pamiątki z okresu wojennego. Mówię o fotografii, która należała do babci pana Piotra. Na niej została uwieczniona pewna kobieta. Podobno aktorka lub piosenkarka. Prócz jej wizerunku, babcia nie przekazała innych informacji na temat aktorki. Powyższe zdjęcie zostało zrobione w majątku "Czortki" w pobliżu Sokołowa Podlaskiego. Według pana Piotra było to w latach 1942-43. Aktorka, uśmiechnięta, szczupła blondynka - na zdjęciu w środku, dotąd niezidentyfikowana osoba. Za zgodą pana Piotra umieszczam to zdjęcie na blogu. Może jakimś szczęśliwym trafem ktoś rozpozna, przypomni, zidentyfikuje i pomoże zdobyć więcej informacji. Dystyngowana, spokojna, o szlachetnej twarzy. Może czterdziestoletnia. <span style="color: #333333;font-size: 15.199999809265137px;font-style: normal;line-height: 19.5px">Na palcu prawej ręki obrączka, a więc mogła być zamężna. </span><br/>Nie wiem nic więcej. Kobieta mogła się ukrywać z wielu powodów, a w tym okresie już nie tylko przed Niemcami. Choć zakładam, że poszukiwana była przez władze niemieckie. Prawdopodobnie, przed wojną występowała w teatrach, może rewiach. Każdy znający ówczesne realia, pewnie się domyśli, że zgodnie z nakazem Związku Artystów Scen Polskich, każdy artysta miał zakaz występowania w teatrach i rewiach jawnych. Jeśli odmówiła występów to z pewnością naraziła się na gniew okupanta. Może były jakieś inne przyczyny jej ucieczki. Może pochodzenie... Kto wie? W każdym razie pan Piotr i ja liczymy na Waszą wiedzę i łut szczęścia.</p><br/><p style="text-align: justify">Jeśli ktokolwiek rozpoznaje miła panią na zdjęciu serdecznie proszę o kontakt.</p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-48600884843431183702014-08-18T23:14:00.001+02:002014-08-18T23:24:55.007+02:00Kto to?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-HNDai2oa05g/U_Jshfn9N0I/AAAAAAAAL2g/lzy6Qmiz30I/s1600/SCAN0023.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-HNDai2oa05g/U_Jshfn9N0I/AAAAAAAAL2g/lzy6Qmiz30I/s1600/SCAN0023.JPG" height="241" width="320" /></a></div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em;">
<br /></div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="background-color: #fcfcf7; border: 0px; color: #442f18; font-family: Georgia, serif; font-size: 14.44444465637207px; line-height: 25.27777862548828px; margin-bottom: 1.625em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">
Dzisiaj post nietypowy. Uważam jednak, że bardzo ważny. Zwrócił się do mnie pewien czytelnik z prośbą o identyfikację osoby ze zdjęcia. Pan Piotr jest w posiadaniu cennej, rodzinnej pamiątki z okresu wojennego. Mówię o fotografii, która należała do babci pana Piotra. Na niej została uwieczniona pewna kobieta. Podobno aktorka lub piosenkarka. Prócz jej wizerunku, babcia nie przekazała innych informacji na temat aktorki. Powyższe zdjęcie zostało zrobione w majątku „Czortki” w pobliżu Sokołowa Podlaskiego. Według pana Piotra było to w latach 1942-43. Aktorka, uśmiechnięta, szczupła blondynka – na zdjęciu w środku, dotąd niezidentyfikowana osoba. Za zgodą pana Piotra umieszczam to zdjęcie na blogu. Może jakimś szczęśliwym trafem ktoś rozpozna, przypomni, zidentyfikuje i pomoże zdobyć więcej informacji. Dystyngowana, spokojna, o szlachetnej twarzy. Może czterdziestoletnia. <span style="border: 0px; color: #333333; font-family: inherit; font-size: 15.199999809265137px; font-weight: inherit; line-height: 19.5px; margin: 0px; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Na palcu prawej ręki obrączka, a więc mogła być zamężna. </span><br />Nie wiem nic więcej. Kobieta mogła się ukrywać z wielu powodów, a w tym okresie już nie tylko przed Niemcami. Choć zakładam, że poszukiwana była przez władze niemieckie. Prawdopodobnie, przed wojną występowała w teatrach, może rewiach. Każdy znający ówczesne realia, pewnie się domyśli, że zgodnie z nakazem Związku Artystów Scen Polskich, każdy artysta miał zakaz występowania w teatrach i rewiach jawnych. Jeśli odmówiła występów to z pewnością naraziła się na gniew okupanta. Może były jakieś inne przyczyny jej ucieczki. Może pochodzenie… Kto wie? W każdym razie pan Piotr i ja liczymy na Waszą wiedzę i łut szczęścia.</div>
<div style="background-color: #fcfcf7; border: 0px; color: #442f18; font-family: Georgia, serif; font-size: 14.44444465637207px; line-height: 25.27777862548828px; margin-bottom: 1.625em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">
Jeśli ktokolwiek rozpoznaje miła panią na zdjęciu serdecznie proszę o kontakt.</div>
</div>
Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-59136197984206363372014-08-02T00:14:00.000+02:002018-01-23T21:03:52.879+01:00Trubadur powstańczy- Mieczysław Fogg <br/><br/><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/08/M.-Fogg.jpg"><img class="alignnone size-full wp-image-863" alt="M. Fogg" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/08/M.-Fogg.jpg" width="1657" height="1280" /></a><br/><p style="text-align: justify">Piękna, wzruszająca rocznica. Z każdym rokiem pamięć o Powstaniu Warszawskim jest coraz silniejsza. Jeszcze kilka lat temu co czwarty Polak zapytany o datę wybuch powstania, nie był w stanie jej powiedzieć. Teraz dzieci, poruszane losami swoich rówieśników sprzed siedemdziesięciu lat, dają przykład dorosłym jak pamiętać. Zawstydzają. Wspierają nowe oblicze patriotyzmu. Z podziwem i radością hodują dobrą pamięć o młodych wyzwolicielach.</p><br/><p style="text-align: justify">Pamiętając w tym dniu o harcerzach, żołnierzach, sanitariuszkach, pocztowcach i wszelkiej służbie pomocniczej powstania, nie byłabym sobą, gdybym nie pamiętała o artystach. Bo tam każdy od siebie dawał to co umiał robić najlepiej.</p><br/><p style="text-align: justify">Zapewne nazwisko Mieczysława Fogga jest kojarzone z długoletnią, powojenną pracą sceniczną, a przecież zaczynał przed wojną w sławnym chórze Dana.</p><br/><p style="text-align: justify">Gdy wybuchła wojna był już znanym artystą. W czasie wojny nie uciekł z Warszawy, tylko pozostał pracując jako śpiewak w kawiarniach: „U aktorek” czy „Cafe Bodo”. Śpiewał gdzie się tylko dało i tylko dla Polaków.</p><br/><p style="text-align: justify">Gdy wybuchło powstanie, w grzmiącej Warszawie dał podobno 104 koncerty. Śpiewał oddziałom, wszystkim tym, którzy chcieli słuchać i odpocząć na chwilę. Sam wspominał „Chodziłem od oddziału do oddziału -od szpitala do szpitala, niejednokrotnie w pobliżu linii walki, dając małe koncerty polskiej piosenki. Przechodząc kanałami i piwnicami śpiewałam na prośbę ukrywających się tam ludzi. Trzykrotnie byłem ranny.”</p><br/><p style="text-align: justify">Za swoją działalność artystyczną w tym okresie został nagrodzony Krzyżem Powstańczym.</p><br/><p style="text-align: justify">Mirosław Jezierski, autor „Marszu Mokotowa” zadedykował poniższą piosenkę Mieczysławowi Foggowi.</p><br/><p style="text-align: justify">http://youtu.be/wBBoFjUDSjA</p><br/><p style="text-align: justify">Chcę ten post dedykować współczesnemu człowiekowi, może domyśli się ten ktoś, że to dla niego.</p><br/><p style="text-align: justify">Pewnemu trzynastoletniemu młodzieńcowi, który swoją znajomością i dociekliwością w badaniu historii Powstania szczerze mi imponuje. <strong>Antek- szczerze Cię podziwiam. </strong></p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-28606311528283949732014-08-01T22:25:00.002+02:002014-08-01T22:26:45.905+02:00Trubadur powstańczy-Mieczysław Fogg<br />
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em;">
<a data-mce-href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/08/M.-Fogg.jpg" href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/08/M.-Fogg.jpg" style="color: #1b8be0; font-style: inherit; font-weight: inherit; line-height: 1.625; text-decoration: none;"><img alt="M. Fogg" class="alignnone size-full wp-image-863" data-mce-src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/08/M.-Fogg.jpg" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/08/M.-Fogg.jpg" height="1280" style="border: 1px solid rgb(221, 221, 221); color: inherit; cursor: default; font-style: inherit; font-weight: inherit; height: auto; line-height: 1.625; margin-top: 0.4em; max-width: 97.5%; padding: 6px; width: auto;" width="1657" /></a></div>
<div data-mce-style="text-align: justify;" style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em; text-align: justify;">
Piękna, wzruszająca rocznica. Z każdym rokiem pamięć o Powstaniu Warszawskim jest coraz silniejsza. Jeszcze kilka lat temu co czwarty Polak zapytany o datę wybuch powstania, nie był w stanie jej powiedzieć. Teraz dzieci, poruszane losami swoich rówieśników sprzed siedemdziesięciu lat, dają przykład dorosłym jak pamiętać. Zawstydzają. Wspierają nowe oblicze patriotyzmu. Z podziwem i radością hodują dobrą pamięć o młodych wyzwolicielach.</div>
<div data-mce-style="text-align: justify;" style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em; text-align: justify;">
Pamiętając w tym dniu o harcerzach, żołnierzach, sanitariuszkach, pocztowcach i wszelkiej służbie pomocniczej powstania, nie byłabym sobą, gdybym nie pamiętała o artystach. Bo tam każdy od siebie dawał to co umiał robić najlepiej.</div>
<div data-mce-style="text-align: justify;" style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em; text-align: justify;">
Zapewne nazwisko Mieczysława Fogga jest kojarzone z długoletnią, powojenną pracą sceniczną, a przecież zaczynał przed wojną w sławny chórze Dana.</div>
<div data-mce-style="text-align: justify;" style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em; text-align: justify;">
Gdy wybuchła wojna był już znanym artystą. W czasie wojny nie uciekł z Warszawy, tylko pozostał pracując jako śpiewak w kawiarniach: „U aktorek” czy „Cafe Bodo”. Śpiewał gdzie się tylko dało i tylko dla Polaków.</div>
<div data-mce-style="text-align: justify;" style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em; text-align: justify;">
Gdy wybuchło powstanie, w grzmiącej Warszawie dał podobno 104 koncerty. Śpiewał oddziałom, wszystkim tym, którzy chcieli słuchać i odpocząć na chwilę. Sam wspominał „Chodziłem od oddziału do oddziału -od szpitala do szpitala, niejednokrotnie w pobliżu linii walki, dając małe koncerty polskiej piosenki. Przechodząc kanałami i piwnicami śpiewałam na prośbę ukrywających się tam ludzi. Trzykrotnie byłem ranny.”</div>
<div data-mce-style="text-align: justify;" style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em; text-align: justify;">
Za swoją działalność artystyczną w tym okresie został nagrodzony Krzyżem Powstańczym.</div>
<div data-mce-style="text-align: justify;" style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em; text-align: justify;">
Mirosław Jezierski, autor „Marszu Mokotowa” zadedykował tą właśnie piosenkę Mieczysławowi Foggowi.</div>
<div data-mce-style="text-align: justify;" style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em; text-align: justify;">
http://youtu.be/wBBoFjUDSjA</div>
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="344" src="//www.youtube.com/embed/wBBoFjUDSjA" width="459"></iframe>
<br />
<div data-mce-style="text-align: justify;" style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em; text-align: justify;">
Chcę ten post dedykować współczesnemu człowiekowi, może domyśli się ten ktoś, że to dla niego.</div>
<div data-mce-style="text-align: justify;" style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.199999809265137px; line-height: 19.5px; margin-bottom: 1.625em; text-align: justify;">
Pewnemu trzynastoletniemu młodzieńcowi, który swoją znajomością i dociekliwością w badaniu historii Powstania szczerze mi imponuje. <strong style="color: inherit; font-style: inherit; line-height: 1.625;">Antek- szczerze Cię podziwiam. </strong></div>
Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-35600551605889785372014-07-03T00:36:00.000+02:002018-01-23T21:03:52.827+01:00Zaprosznie do Zakopanego od Fundacji Wisławy Szymborskiej<p style="text-align: center" align="JUSTIFY"><a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/07/nagroda-logo.jpg"><img class="wp-image-835 aligncenter" alt="nagroda logo" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/07/nagroda-logo.jpg" width="358" height="505" /></a>Fundacja Wisławy Szymborskiej w imieniu GALERII JEDNEGO AUTORA z Tatrzańskiej Agencji Rozwoju, Promocji i Kultury, zaprasza na spotkanie z poetami nominowanymi do II edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej.</p><br/><p align="JUSTIFY">Spotkanie odbędzie się 7 lipca o godz. 19:00 w DW „Jasny Pałac”, ul. Tetmajera 24, w Zakopanem. Udział w spotkaniu wezmą: Wojciech Bonowicz, Mariusz Grzebalski, Michał Sobol. Spotkanie poprowadzi Paulina Małochleb, sekretarz nagrody.</p>Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-13807654789909424892014-05-18T21:32:00.000+02:002018-01-23T21:03:52.686+01:00Jak napisano "Czerwone Maki"<a href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/05/czerwone-Maki.png"><img class="alignnone size-full wp-image-827" alt="czerwone Maki" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/05/czerwone-Maki.png" width="775" height="561" /></a><br/><br/>W dzień 70 rocznicy zdobycia klasztoru na Monte Cassino trzeba przypomnieć tę historię.<br/><br/>"Gdy w nocy 11 maja ruszyła wielka ofensywa na Monte Cassino, Konarski nie mógł znaleźć sobie miejsca. Jeszcze tego dnia, na wyraźny rozkaz generała Andersa, występowali dla żołnierzy, którzy potem tuż przed północą otworzyli artyleryjski ogień. Przez kilka godzin znajdowali się w pobliżu pierwszej linii frontu. Na ich występie był obecny generał i kilku najbliższych mu oficerów. Na pożegnanie dostali hełmy z bezwzględnym rozkazem założenia ich natychmiast. Wracali późnym wieczorem. Ci, dla których tak niedawno śpiewali, poszli "za Polskę się bić". Przeżywał to bardzo osobiście. Walki trwały siedem dni. W dzień i w nocy, w promieniu wielu kilometrów, słychać było ich odgłosy. A raczej stłumione echo, które docierało do nich - mimo znacznego oddalenia. Oni ,artyści, byli bezpieczni. Ale nie czuli się z tym dobrze. Myśleli o tych, którzy wśród morza czerwonych maków zostali na zawsze. Konarski-jak opowiadał mi mieszkający w Melbourne Gwidon Borucki ( pierwszy odtwórca piosenki) -zawsze taki wesoły, pogodny, teraz chodził smutny, z nikim nie rozmawiał. Coś brzdąkał na gitarze, coś notował. Pewnej nocy obudził Fredka ( Alfreda Schutza), kazał mu natychmiast grać i poprawnie zapisywać nuty do słów, które zanotował byle jak na kartce. O trzeciej obaj obudzili Boruckiego. Dostał tekst i nuty, i miał śpiewać. Już. Nawet specjalnie nie protestował. Czuł, że to musi być coś ważnego. Była noc z 17 na 18 maja 1944 roku.<br/><br/>Wkrótce dowiedzieli się, że klasztor zdobyty. Że droga do Rzymu jest otwarta. Nie znali jeszcze prawdy o cenie zwycięstwa. O ofierze ponad tysiąca polskich żołnierzy. Już 18 maja odbyła się pierwsza akademia dla zwycięzców, dla oddziału, który pierwszy wkroczył na Monte Casino. Feliks Fabian i Mieczysław Malicz wymaliwali na kartonie ogromny transparent, na którym były napisane słowa refrenu. Borucki zaśpiewał kolejne zwrotki, a wszyscy: artyści i żołnierska brać, śpiewali:<br/><br/>Czerwone Maki na Monte Cassino<br/><br/>Zamiast rosy piły Polską krew...<br/><br/>Po tych makach szedł żołnierz i ginął,<br/><br/>Lecz od śmierci silniejszy był gniew!<br/><br/>Przejdą lata i wieki przeminą,<br/><br/>Pozostaną ślady dawnych dni!...<br/><br/>I tylko maki na Monte Casono<br/><br/>Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosły krwi!<br/><br/>W muzeum imienia generała Władysława Sikorskiego w Londynie znajduje się oryginał pierwszej wersji tej niezwykłej pieśni, która jesienią, wkrótce po upadku Powstania Warszawskiego, przez granicę przedostała się do walczącej jeszcze Polski. Jak? Jeszcze we Włoszech wydrukowano słowa i nuty, potem płyty, na których śpiewali <em>Czerwone Maki</em> Adam Aniston i Paweł Prokopień. I tych płyt słuchano w powstających w zrujnowanej Warszawie kawiarenkach wiosną następnego roku i <em>Piosenki o mojej Warszawie </em>Alberta Harissa, którą wylansował Mieczysław Fogg. Gdy <em>Czerwone Maki </em>rozbrzmiewały w jakimkolwiek lokalu, wszyscy wstawali i słuchali w milczeniu."<br/><br/>http://youtu.be/YQRz1nSt9Cw<br/><br/> <br/><br/>zdjęcie pochodzi ze strony: Wirtualne Muzeum Kresy Syberia, 2 Korpus Polski 1942-45, www.kresy-siberia.org<br/><br/>cytat z książki: "Była sobie piosenka" Anna Mieszkowska, MUZA SA, Warszawa 2006Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2988366022483943324.post-37037025223083497362014-05-18T19:35:00.000+02:002014-05-18T21:18:44.398+02:00Jak powstały "Czerwone Maki"<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<a data-mce-href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/05/czerwone-Maki.png" href="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/05/czerwone-Maki.png" style="color: #1b8be0; font-style: inherit; font-weight: inherit; line-height: 1.625; text-decoration: none;"><img alt="czerwone Maki" class="alignnone size-full wp-image-827" data-mce-src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/05/czerwone-Maki.png" src="http://cosiedziwisz.blog.pl/files/2014/05/czerwone-Maki.png" height="561" style="border: 1px solid rgb(221, 221, 221); color: inherit; cursor: default; font-style: inherit; font-weight: inherit; height: auto; line-height: 1.625; margin-top: 0.4em; max-width: 97.5%; padding: 6px; width: auto;" width="775" /></a></div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<div style="text-align: justify;">
W dzień 70 rocznicy zdobycia klasztoru na Monte Cassino trzeba przypomnieć tę historię.</div>
</div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<div style="text-align: justify;">
"Gdy w nocy 11 maja ruszyła wielka ofensywa na Monte Cassino, Konarski nie mógł znaleźć sobie miejsca. Jeszcze tego dnia, na wyraźny rozkaz generała Andersa, występowali dla żołnierzy, którzy potem tuż przed północą otworzyli artyleryjski ogień. Przez kilka godzin znajdowali się w pobliżu pierwszej linii frontu. Na ich występie był obecny generał i kilku najbliższych mu oficerów. Na pożegnanie dostali hełmy z bezwzględnym rozkazem założenia ich natychmiast. Wracali późnym wieczorem. Ci, dla których tak niedawno śpiewali, poszli "za Polskę się bić". Przeżywał to bardzo osobiście. Walki trwały siedem dni. W dzień i w nocy, w promieniu wielu kilometrów, słychać było ich odgłosy. A raczej stłumione echo, które docierało do nich - mimo znacznego oddalenia. Oni ,artyści, byli bezpieczni. Ale nie czuli się z tym dobrze. Myśleli o tych, którzy wśród morza czerwonych maków zostali na zawsze. Konarski-jak opowiadał mi mieszkający w Melbourne Gwidon Borucki ( pierwszy odtwórca piosenki) -zawsze taki wesoły, pogodny, teraz chodził smutny, z nikim nie rozmawiał. Coś brzdąkał na gitarze, coś notował. Pewnej nocy obudził Fredka ( Alfreda Schutza), kazał mu natychmiast grać i poprawnie zapisywać nuty do słów, które zanotował byle jak na kartce. O trzeciej obaj obudzili Boruckiego. Dostał tekst i nuty, i miał śpiewać. Już. Nawet specjalnie nie protestował. Czuł, że to musi być coś ważnego. Była noc z 17 na 18 maja 1944 roku.</div>
</div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<div style="text-align: justify;">
Wkrótce dowiedzieli się, że klasztor zdobyty. Że droga do Rzymu jest otwarta. Nie znali jeszcze prawdy o cenie zwycięstwa. O ofierze ponad tysiąca polskich żołnierzy. Już 18 maja odbyła się pierwsza akademia dla zwycięzców, dla oddziału, który pierwszy wkroczył na Monte Casino. Feliks Fabian i Mieczysław Malicz wymaliwali na kartonie ogromny transparent, na którym były napisane słowa refrenu. Borucki zaśpiewał kolejne zwrotki, a wszyscy: artyści i żołnierska brać, śpiewali:</div>
</div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<div style="text-align: center;">
Czerwone Maki na Monte Cassino</div>
</div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<div style="text-align: center;">
Zamiast rosy piły Polską krew...</div>
</div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<div style="text-align: center;">
Po tych makach szedł żołnierz i ginął,</div>
</div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<div style="text-align: center;">
Lecz od śmierci silniejszy był gniew!</div>
</div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<div style="text-align: center;">
Przejdą lata i wieki przeminą,</div>
</div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<div style="text-align: center;">
Pozostaną ślady dawnych dni!...</div>
</div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<div style="text-align: center;">
I tylko maki na Monte Casono</div>
</div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<div style="text-align: center;">
Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosły krwi!</div>
</div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<div style="text-align: justify;">
W muzeum imienia generała Władysława Sikorskiego w Londynie znajduje się oryginał pierwszej wersji tej niezwykłej pieśni, która jesienią, wkrótce po upadku Powstania Warszawskiego, przez granicę przedostała się do walczącej jeszcze Polski. Jak? Jeszcze we Włoszech wydrukowano słowa i nuty, potem płyty, na których śpiewali <em style="color: inherit; font-weight: inherit; line-height: 1.625;">Czerwone Maki</em> Adam Aniston i Paweł Prokopień. I tych płyt słuchano w powstających w zrujnowanej Warszawie kawiarenkach wiosną następnego roku i <em style="color: inherit; font-weight: inherit; line-height: 1.625;">Piosenki o mojej Warszawie </em>Alberta Harissa, którą wylansował Mieczysław Fogg. Gdy <em style="color: inherit; font-weight: inherit; line-height: 1.625;">Czerwone Maki </em>rozbrzmiewały w jakimkolwiek lokalu, wszyscy wstawali i słuchali w milczeniu."</div>
</div>
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="344" src="//www.youtube.com/embed/YQRz1nSt9Cw" width="459"></iframe>
<br />
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<br /></div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
<br /></div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
zdjęcie pochodzi ze strony: Wirtualne Muzeum Kresy Syberia, 2 Korpus Poski 1942-45, www.kresy-siberia.org</div>
<div style="color: #333333; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15.454545021057129px; line-height: 22.159090042114258px; margin-bottom: 1.625em;">
cytat z książki: "Była sobie piosenka" Anna Mieszkowska, MUZA SA, Warszawa 2006</div>
Monika Mota Zakrzewskahttp://www.blogger.com/profile/02677247493901759155noreply@blogger.com0