Codziennie rano, gdy idę do pracy, moje kroki wymierza Rondo Vivace z Koncertu e-mol Fryderyka Chopina, przerywając bezustanny nawał szeregu cyfr w myślach.
Radosna miarowość sprawia, że po raz pierwszy tego dnia, uśmiecham się. Obcasy stukają jak metronom, prowadząc dialog z mistrzowskim *rubato.
Blade mijające mnie twarze wyrażają oczywiste zdziwienie na widok mojego uśmiechu. Zaszywam się w kąt autobusu, zgniatając czoło szybą, nie chcąc być świadomą dalszej części pojazdu.
Znam każdą nutkę utworu na pamięć. Delektuję się dźwiękami na śniadanie, łykając każdy dźwięk miarowo lecz bez pośpiechu. Prysznic mistrzowskiego *legato, kojąco łagodzi mus rannego otwarcia oczu. Tu i ówdzie zaakcentowałabym mocniej, tam kazałabym przestać dławić dźwięk, choć z wirtuozem sprzeczać się -niedorzeczne i aroganckie. Przystanek za przystankiem, pasaż za pasażem.
Kierowca czeka na biegnącego, zadyszanego staruszka. Uśmiechamy się i z wdzięcznością patrzymy na kierowcę, ja i staruszek. Jedziemy dalej, ja i Chopin. Deszczowe chmury przebija czerwonawa łuna wschodzącego słońca.
Przez słuchawki docierają strzępy zwykłych rozmów. Przeszkadzają, ale nie aż tak, bo przecież Chopin i ten wschód. Cudownie. Znów legato. Dojeżdżamy.
Rondo życia, które stawia człowieka w bezpiecznej powtarzalności, sprawia, że może nikłe, ale zawsze, poczucie bezpieczeństwa, staje się składnikiem szczęśliwości, stabilizacji , pewności jutra i wspólnego poranka z Rondem Vivace.
Tak rondo codzienności każdego z nas wprawia w ruch. Cudownie jest nazwać je Rondem di vita, z muzyką Chopina w tle. Gorzej, gdy ku rozpaczy samego siebie nazywasz je -kieratem.
W październiku mija rok od czasu, gdy odnalazłam podobnych do mnie wielbicieli muzyki Fryderyka Chopina.
Okazja do tego był kończący się konkurs chopinowski.
Nasze forum- „Kurier Szafarski” wciąż wzrasta, przyjmując nowych użytkowników. Przypomnieć tu należy artykuł http://wyborcza.pl/1,75475,8584876,Fejs_Fryderyka.html, który ukazał się zaraz po zakończeniu Konkursu Chopinowskiego w 2010 roku.
Żelazowa Wola w XIX/XX wieku |
* legato -techniką artykulacji w grze na np. fortepianie, w której kolejne dźwięki są grane płynnie, bez najmniejszych przerw.
*rubato- chwiejność tempa w utworze muzycznym. Skracanie lub wydłużanie dźwięków tak by na przestrzeni frazy był zgodny z oryginałem.
Źródło zdjęcia: http://www.ruchmuzyczny.pl/PelnyArtykul.php?Id=752
Ładnie napisane.Mam swój ulubiony Polonez As-dur op. 53-cie. Kiedy słucham na słuchawkach przechodzą mnie ciarki, na rękach włoski stoją dęba. W oczach pojawiają się łzy zachwytu.Ale mój naj-najukochańszy utwór to Światło księżyca C. Debussy'ego. Mama niedawno mi powiedziała, że to był jeden z ulubionych utworów mojego taty i babci, którą po cichu wielbię... To chyba rodzinne:)Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńWitam:) Bardzo się cieszę , że tu trafiłam:) Niesamowite odnalazłam tu swoje pasje , a myślałam , że już tylko ja wspominam przedwojenne gwiazdy i delektuję się muzyką Chopina:)też nosiłam się z myślą założenia bloga , w którym mogłabym wspominać i przypominać polskich aktorów przedwojennych i stre filmy, które uwielbiam od dziecka. Kiedyś, w niedzięlę , tuż po teleranku, był cykl w Starym Kinie , zawsze z wielką niecierpliwością czekałam , aż Pan Janicki pojawi się i zapowie kolejną polską przedwojenną perełkę, ech, to były czasy:)Dziś już nie ma cyklu w Starym Kinie, a mnie pozostały wspomnienia i segregator pełen zdjęć i życiorysów przedwojennych artystów:)Dziękuję za to miejsce, z radością będę tu zaglądać:)Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńaro 50Dzięki Ci Monikoza ten artykułpodczas czytania uległem zjawisku lewitacji. W artykuledo którego link tu podałaśjest też o Twojej rozwijającej się inicjatywie kulturalnejjaką jest forum na stroniehttp://www.chopin.darmowefora.pl/index.php#1I właśnie z tego jestem też dumny i cieszę się niezmiernie.
OdpowiedzUsuńDzięki za tekst i muzykę. Chopina znam mało, więc z chęcią słucham :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, Moniko. Nasza codzienność kręci się i toczy w rytm nieustającego ronda, zupełnie takiego, jak Twoje „Di vita”. I chociaż w życiu, jak refleksyjnie stwierdziła Maria Dąbrowska „bywają noce i dnie”, to przecież „…są także i niedziele”. Tymi niedzielami mogą być (i są!) wszelkie piękne, dobre wspomnienia chowane w naszych sercach, może być zwykłe, dobre słowo przekazane od bliskiej osoby, może być przypadkowy uśmiech, spontaniczna radość, mogą być przyjaciele, poeci, dobre wróżki… Ale tymi niedzielami mogą być także chwile refleksji, których na Twym portalu nie brakuje i muzyka Chopina, do której nas pięknie przekonujesz, i tęsknota, i miłość…może być to wszystko co sprawia, ze w szarym kalendarzu wiszącym na kuchennej ścianie odnajdujemy także i kolorowe kartki. Dobrze, że tak dużo tych kartek, Moniko, u Ciebie…
OdpowiedzUsuńCzy to nie dziwne, że od razu wyszukałam w necie opisywany przez Ciebie utwór (nie wiedząc, że jest do wysłuchania na końcu wpisu). Towarzyszy mi przy pisaniu komentarza. Zazdroszczę Tobie i wszystkim, którzy grają na instrumentach, wyrażają swoją wrażliwość poprzez dźwięki ...Choć lubię muzykę poważną, nigdy nie byłam jej koneserem. Dziękuję Moniko, jak pięknie wyprowadziłaś mnie z monotonii dnia i przeniosłaś w pokłady radości ...:)
OdpowiedzUsuńWspanialy Chopin.., nie slucham czesto ale bardzo lubie... i bardzo lubie kiedy piszesz tak jak w tym tutaj poscie, tak od siebie... Juz kiedys wspomnialam, ze takie Twoje zapisane chwile i rozmyslania bardzo, bardzo lubie... Pozdrawiam cieplutko i zycze milego dnia. M
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga, a ten wpis jest mi bardzo bliski. Również uwielbiam Chopina (chociaż muszę przyznać, że muszę mieć na niego odpowiedni nastrój, na co dzień go nie włączam), szczególnie kocham jego trzecią balladę - Balladę As-dur, Op. 47. Kocham każdy, pojedynczy dźwięk :)pozdrawiam :)Szymon, kurtula.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi o pomyśle nagrania sobie paru własnych płyt z muzyką którą lubię do samochodu.A forumowiczom i nowej stronie życzę powodzenia!Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń