Wydaje się, że temat miłości i
przyjaźni już został wyczerpany, że powiedziano już wszystko, a
przecież każdy z nas przeżywa te uczucia na nowo, wyjątkowo. Kto
jak nie poeci i artyści umieją wyrażać uczucia najpiękniej? Kim
może być poeta i artysta, który cudownie ujmuje miłość w
rytmiczne słowa? Czy ktoś taki - wrażliwy i emocjonalny umie
kochać pełniej i piękniej?
O romansach artystycznej sfery
dwudziestolecia międzywojennego mówiono chętnie. Stanowiło to
swojego rodzaju atrakcję nie tylko lokalnej społeczności. Im
sławniejsze nazwisko, tym uważniej obserwowano jego życie prywatne
i chciwie chwytano plotki. Romansy, romansiki, flirty, miłość
rozpalały wyobraźnię zwykłych ludzi. Jakie było ono naprawdę.
Dzięki wieloletniej pracy historyków życie zbladłych gwiazd nie
odchodzi całkowicie w zapomnienie.
Pani Anna Mieszkowska,
pisarka, historyk teatru, dokumentalistka zgodziła się uchylić
rąbka tajemnicy prywatnego życia Mariana Hemara i jego równie
sławnego przyjaciela Fryderyka Járosego.
Zdjęcie:
Marian Hemar - autor przedwojennego kabaretu Qui pro quo, w środku
legendarny konferansjer Fryderyk Járosy; fot. Narodowe Archiwum
Cyfrowe
W 1935 roku, w teatrzyku Cyrulik
Warszawski, Fryderyk Járosy wykonywał piosenkę Mariana Hemara pt.
„A ja nic tylko ty” do pięknej muzyki Edwarda Straussa. Była
śpiewana w duecie z Leną Żelichowską. Piosenka cieszyła się
dużym powodzeniem. Nie tylko dlatego, że była wesoła i
krotochwilna, ale również opisywała odwieczną walkę płci.
Piosenka demaskująca śmiesznostki kobiety i mężczyzny, ale także
traktująca o wzajemnych, intymnych relacjach kochanków. To chyba
było odważne wyznanie. Jaki zatem był stosunek F. Járosyego do
kobiet, czy taki jak w piosence?
A. M: Aby
odpowiedzieć na to pytanie, należy przypomnieć co jest treścią
tego uroczego utworu. Mamy na scenie parę. Pan jest wyraźnie
znudzony namolnością damy, która wciąż powtarza: A
ja nic, tylko ty… Bo ona za nim nie widzi świata…
I zasypuje partnera lawiną propozycji spędzenia wieczoru, na które
on odpowiada lekceważąco: nie
mam ochoty, nie mam czasu, nie mam pieniędzy… Autor
słów nazywa bohatera piosenki mistrzem
cierpliwości. A puentą
jest jego dramatyczny okrzyk: Ludzie
ratujcie mnie! Coś
musiało być prawdą w tej przedstawionej sytuacji, Hemar miał
znakomite oko i ucho na realia z życia i znakomicie potrafił to
przedstawić w swoich piosenkach i skeczach. Fryderyk Járosy
cieszył się ogromnym powodzeniem u kobiet. A właściwie cieszy się
nim nadał, mimo iż od jego śmierci upłynęło ponad pół wieku.
W historii teatru, kabaretu zapisał się nie tylko jako aktor,
reżyser, konferansjer, ale przede wszystkim uwodziciel publiczności.
Mówiło się w Warszawie, że współpraca z Járosym
przynosi szczęście! Że był czarodziejem, który potrafił ze
słabego nieraz tekstu stworzyć kreację dla wykonawcy.
Kim był Wielki Fryderyk;
bezwzględnym łamaczem kobiecych serc, koneserem, opiekunem, bo na
pewno nie przykładem dobrego męża? Jak kochał F.J.?
A.M.: Odpowiem
tak: wiedział, jak zdobyć kobietę, to na pewno. Ale wcale nie był
zainteresowany dłuższym utrzymaniem związku… Dzisiaj mógłby
zostać posądzony o uzależnienie od seksu. Był lojalny w
przyjaźni, ale i dla miłości, która przeminęła. Jego dwa
zachowane listy do Ordonki z 1947 roku powinny się znaleźć w
kanonie listów miłosnych, pisanych po latach…
podpis: ze
zbiorów Anny Mieszkowskiej, ogłoszone w publikacjach: "Ja,
kabareciarz. Marian Hemar od Lwowa do Londynu" (Muza 2005),
"Była sobie piosenka. Gwiazdy kabaretu i emigracyjnej
Melpomeny" (Muza 2007), "Jestem Jarosy! Zawsze ten sam..."
(Muza 2008).
A jaki był w codziennym życiu?
A.M.:
Wcale nie taki łatwy, jakby to się mogło wydawać. Najwięcej wiem
o nim od Stefanii Górskiej, z którą był aż dziewięć lat!
Najsłynniejsze jego partnerki życiowe ze środowiska kabaretowego
to w kolejności: Ordonka, Górska i Zofia Terné.
Najkrócej był z Hanką Ordonówną, z ostatnią partnerką
rozdzieliła go wojna. Oboje zostali aresztowani 24 października
1939 przez gestapo. Ją po tygodniu Niemcy zwolnili i odstawili do
granicy wschodniej, skąd pojechała do rodzinnego Równego,
następnie do Lwowa itd.. Jego przetrzymywano w kilku więzieniach: w
alei Szucha i na Daniłowiczowskiej aż pół roku. Okupant chciał,
aby założył teatrzyk rewiowy dla Niemców… Po ucieczce z
gestapo zjawił się u rodziców Górskiej. Ona skontaktowała go ze
Stefanią Grodzieńska i Jerzym Jurandotem, którzy uznali iż
najbezpieczniej będzie dla niego w … getcie. Przebywał tam aż do
końca czerwca 1942 roku. Stafania Górska opowiadała, że był to
„mężczyzna na romans a nie na życie”. Do szału doprowadzała
ją jego pedanteria i pilnowanie czystości. Miał wszystko
poukładane, począwszy od papierów, których nie wolno było
ruszać, na garderobie kończąc. Byli parą dziewięć lat ale nie
mieszkali razem. On opłacał dla niej osobne mieszkanie. Męczył go
jej bałagan i brak zorganizowania. Z innymi partnerkami też raczej
nie mieszkał…
Miał żonę i dzieci za granicą,
rzadko się z nimi widywał, a mimo to nie rozwiódł się. Był w
stałych, można powiedzieć, oficjalnych związkach w Polsce, zawsze
z artystkami. Czasem płynnie przechodził z jednego związku w
drugi, co narażało go na nieprzyjemności ze strony pań
uzurpujących sobie prawo do niego. Odnoszę wrażenie, że tak
naprawdę nie oddawał się związkowi bez reszty, a jego miłość
była kontrolowana.
A. M. : Jedyną
żoną Fryderyka Járosy’ego
była Natalia von Wrotnowski, Rosjanka z pochodzenia. Arystokratka z
najwyższej półki! Pobrali się w Monachium w 1912 roku. Dzieci
było dwoje: córka, Marina, którą poznałam i młodszy dwa lata
syn Andrzej. Po urodzeniu drugiego dziecka, po dramatycznej ucieczce
z rewolucyjnej Rosji do Berlina, Natalia zachorowała na tarczycę,
przeszła ciężką operację, która wytrąciła ją z równowagi na
wiele lat. Fryderyk jeszcze w Rosji romansował z przyjaciółką
żony, sławną aktorką Olgą Czechową. W Berlinie, w którym
mieszkał w latach 1919-1924 żył z obiema paniami w dwóch różnych
mieszkaniach. Ten związek z Olgą skończył się, gdy przyjechał
do Warszawy na gościnne występy z teatrzykiem rosyjskich emigrantów
Niebieski Ptak. Czechowa była już wówczas znaną filmową aktorką.
Gdy odwiedziła Warszawę w latach trzydziestych, spotkali się,
Fryderyk miał jej zdjęcie na nocnym stoliku w sypialni
warszawskiego mieszkania. Ostatni raz widzieli się w Los Angeles w
1952 roku z inicjatywy Konrada Toma i Henryka Warsa. Rozwód z
Natalią był wykluczony. W jej sferze rozwodów nie było! Chociaż
istniała tolerancja dla takich podwójnych związków… Do wybuchu
drugiej wojny światowej, Járosy
wysyłał żonie i dzieciom spore sumy pieniędzy na ich utrzymanie.
Po wojnie jego sytuacja materialna była dramatyczna. Po przeżyciach
wojennych w Polsce, i w obozie w koncentracyjnym w Buchenwaldzie,
stracił zdrowie. Żył wśród polskiej emigracji w Londynie,
pracując między innymi na nocnej zmianie w fabryce ciastek.
Pamięć o Marianie Hemarze
przycichła, choć jego piosenki wciąż nucą nowe pokolenia. Często
bez wiedzy o ich autorze. Kto nie zna „Wąsik, ach ten wąsik”,
„Czy ty wiesz moja mała”, „Upić się warto”, „Czy paniMarta jest grzechu warta”, „Pamiętaj o tym wnuku” i wiele
innych. Zaraz po wybuchu wojny Hemar musiał uciekać za granicę, do
Rumunii. Od samego początku był ścigany przez okupanta za piosenkę
satyryczną wyśmiewającą Hitlera. Jednocześnie skończyło się
jego dotychczasowe życie wypełnione kulturą szczęśliwego
przedwojnia. Samotność wygnania tym bardziej była dla niego
dojmująca, że wcześniej otaczał się wybranymi przyjaciółmi i
kochanymi kobietami. Fryderyk Járosy był jednym z jego najbliższych
współpracowników. Czy ta przyjaźń, była szorstką, na granicy
rywalizacji?
A.M.: Przed
wojną mocniejszą pozycję miał Járosy,
był dyrektorem teatru, reżyserem programów, do których Hemar
pisał teksty. W spuściźnie Fryderyka zachował się jedyny list
Hemara pisany tuż po wojnie już w 1945 roku. Był odpowiedzią na
propozycję powojennej współpracy… Obaj przyjaciele stracili ze
sobą kontakt na długie pięć lat. Nic o sobie nie wiedzieli.
Járosy
nie domyślał się nawet, że dawny autor tekstów w jego
przedstawieniach w czasie wojny awansował na niezależnego twórcę.
Hemar od 1942 roku mieszkał w Londynie i sam pisał, reżyserował
i zapowiadał własne programy. Przed 1939 rokiem rywalizacja między
nimi na pewno była, ale raczej bez agresji. Byli obaj z jednego
świata kabaretu, w którym niemal wszystko, co robili było
doskonałe. Od 1946 roku, w Londynie sytuacja się zmieniła. To
Hemar zaprosił dawnego dyrektora teatru jako TYLKO wykonawcę do
swojego programu… Raz!
Obaj Panowie lokowali swe
uczucia, jak Pani potwierdziła, w artystkach. To ich łączyło.
Czy to znaczy, że uwielbiali te same kobiety, że tak samo kochali?
A.M.:
Obaj kochali się w kobietach z teatru. Hemar zakochał się Mirze
Zimińskiej i Marii Modzelewskiej, która dla niego porzuciła męża,
znakomitego malarza Stefana Norblina. Norblin później ożenił się
z Leną Żelichowską, i uciekli z Polski razem z Hemarem jego
samochodem… Dla obu tych pań napisał wiele dobrych, lirycznych
piosenek. Młodzieńczą sympatią Hemara, jeszcze ze Lwowa była
Janina Romanówna, dla której napisał przepiękną piosenkę „To
ta pierwsza miłość”. Ciekawostka: po wojnie żoną Hemara
została tancerka amerykańska, duńskiego pochodzenia Carol Ann
Eric. Ożenił się z nią w Londynie, nie mając rozwodu z
Modzelewską. Popełnił bigamię. Nie tyle z miłości do Cai, co z
zemsty na Marii…
Ktoś, kto pisał takie piękne
piosenki o miłości, ktoś kto tak lirycznie wyrażał uczucia
musiał kochać pięknie i niezwykle...a może nie było tak różowo
w zwykłym życiu?
A.M.: Jak
wspomniałam już Fryderyk Járosy,
uroczy na scenie i w towarzystwie, w codziennym pożyciu był
partnerem raczej trudnym. Poza tym Fryderyk nie był gościnny, nie
zachowały się wspomnienia z przyjęć u niego w domu. Nigdy nie
zapraszał do siebie gości. Hemar odwrotnie. Nie uwodził w
towarzystwie pań. Miał kompleks z powodu niskiego wzrostu i opinię
raczej nieatrakcyjnego mężczyzny. Za to był wspaniałym mężem
zarówno dla Marii Modzelewskiej (która go porzuciła we wrześniu
1939, wyjeżdżając z przyjacielem), jak i dla Cai, z którą byli
małżeństwem ponad 25 lat. Ich przyjaciele w Wielkiej Brytanii
pamiętali, że to Hemar był gospodarzem domu. Dbał o ogród,
ciągle coś remontował i przerabiał, uwielbiał gotować i to dla
dużej grupy gości. Kilka razy w roku wydawał przyjęcia, które
zapisały się w kronikach emigracyjnego życia kulturalnego.
Ostatnią towarzyszką życia Fryderyka Járosyego
była Janina Wojciechowska, kobieta „z publiczności, bez cienia
szminki”, ale to ona stworzyła mu skromny, ale wygodny dom w
okresie londyńskim. Nigdzie razem nie bywali, nie pokazywali się
wspólnie. Różne były tego powody. W 1945 roku stało się coś
przedziwnego. Zofia Terné,
gdy dowiedziała się, że Fryderyk żyje i działa w Brukseli,
porzuciła swoich przyjaciół w teatrze Drugiego Korpusu i
przyjechała do jego żołnierskiego teatrzyku, który stworzył pod
dawną nazwą Cyrulik Warszawski. Jakiś czas razem jeszcze
występowali, on bardzo ładnie ją zapowiadał, ale prywatnie nie
zeszli się ponownie. Wybrał Janinę… Zofia po kilku latach
ułożyła sobie życie prywatne, wychodząc za mąż za malarza
Stanisława Mikułę.
Próby w Radiu Wolna Europa, Włada Majewska i Marian Hemar |
Marian Hemar przed wojną żył
obok wielkich sław teatru i kabaretu, znany tylko jako autor
tekstów. Po wojnie reżyserował, był konferansjerem, czasem
wykonawcą własnych piosenek. Podobno był niecierpliwy, nerwowy, a
w pracy teatralnej nawet despotyczny. Budził uwielbienie, ale i
niechęć. Która z piosenek Mariana Hemara oddaje najlepiej jego
charakter i temperament. Którą by Pani wybrała wiedząc tyle o tym
autorze?
A.M. : To
bardzo dobre, ale i trudne pytanie. Marian Hemar przedwojenny i
powojenny to dwie różne osoby. Do 1939 roku napisał setki
lirycznych piosenek, w których nie ukrywał swego kochliwego
charakteru. Podkreślał, że te najlepsze szlagiery pisał, gdy był
nieszczęśliwie zakochany… Gdyby wziął te teksty pod lupę dobry
psycholog, powiedziałby nam dużo o Hemarze jako o wrażliwym
mężczyźnie i słabym człowieku. W każdej piosence miłosnej jest
opisany jakiś dramat, kokieteria niespełnionym uczuciem,
rozczarowanie, żal, tęsknota itd. Podaję tytuły tych moim zdaniem
najpiękniejszych: „Za dawno, za dobrze się znamy” (dlatego
nie trzeba nam słów, słyszę, co mówisz milczeniem swem, że
chcesz już odejść, i tak to wiem. Milczeniem się z sobą żegnamy,
ten uśmiech to koniec i kres. Nic już nie mówię – widzisz słów
mi brak. A zresztą ty wiesz to i tak…).
„To ta pierwsza miłość” ( która
kończy się albo bardzo dobrze, albo bardzo źle…).
„Nadejdąkiedyś takie dni” (będziemyobok siebie szli…).
„Kogo nasza miłość obchodzi” (tylkociebie i mnie…). „Czyty wiesz moja mała” (żeto straszny jest żart, żeś mnie tak zapomniała, jakbym nic niebył wart). No i
koniecznie trzeba znać i nucić „Pensylwanię” i „Wspomnijmnie” z premiery przedstawienia „Artyści” w Teatrze Polskim w
1929 roku. Ale nie można nie pamiętać o jeszcze jednym przeboju
napisanym (jak dwa ostatnie!) dla Marii Modzelewskiej do przepięknej
muzyki Gershwina „Człowiek, którego kocham”, w której to
piosence jest zapowiedź osobistego dramatu ich obojga… Nie zdradzę
tekstu, proszę go szukać…
Ale gdzie?
A. M. : Chociażby
w ogłoszonym przeze mnie i Władę Majewską albumie piosenek i
skeczy Mariana Hemara „Za dawno, za dobrze się znamy”. Są tam
także piosenki powojenne, londyńskie. A wśród nich ta, która
najlepiej opowiada o niełatwym charakterze jej autora: „Noc
świętojańska”, w której Janina Jasińska śpiewała:
Tu w fotelu abażur i cień,
My pod lampą i tak, jak co dzień
–
Ty w fotelu z gazetą – a ja,
Jak co noc i jak co dnia.
Czem zajęta? To tamtem – to
tem –
Patrzę w ciemność za oknem i
wiem,
Że to wszystko właściwie –
nie to
O co kiedyś nam w życiu szło…
Pani Anno z pewnością poszukam.
Jestem ogromnie wdzięczna za piękną opowieść- serdecznie
dziękuję za rozmowę .
Chyba w końcu sięgnę po "Urodził go ...". Świetna rozmowa :D
OdpowiedzUsuńaro 52
OdpowiedzUsuńMyślę, że F.J. należał do mężczyzn, którzy jak zdobędą kobietę, to ona już ich nie interesuje, szukają sobie następnego króliczka do gonienia.