niedziela, 18 maja 2014

Jak napisano "Czerwone Maki"

czerwone Maki

W dzień 70 rocznicy zdobycia klasztoru na Monte Cassino trzeba przypomnieć tę historię.

"Gdy w nocy 11 maja ruszyła wielka ofensywa na Monte Cassino, Konarski nie mógł znaleźć sobie miejsca. Jeszcze tego dnia, na wyraźny rozkaz generała Andersa, występowali dla żołnierzy, którzy potem tuż przed północą otworzyli artyleryjski ogień. Przez kilka godzin znajdowali się w pobliżu pierwszej linii frontu. Na ich występie był obecny generał i kilku najbliższych mu oficerów. Na pożegnanie dostali hełmy z bezwzględnym rozkazem założenia ich natychmiast.  Wracali późnym wieczorem. Ci, dla których tak niedawno śpiewali, poszli "za Polskę się bić".  Przeżywał to bardzo osobiście. Walki trwały siedem dni. W dzień i w nocy, w promieniu wielu kilometrów, słychać było ich odgłosy. A raczej stłumione echo, które docierało do nich - mimo znacznego oddalenia. Oni ,artyści, byli bezpieczni. Ale nie czuli się z tym dobrze. Myśleli o tych, którzy wśród morza czerwonych maków zostali na zawsze. Konarski-jak opowiadał mi mieszkający w Melbourne Gwidon Borucki ( pierwszy odtwórca piosenki) -zawsze taki wesoły, pogodny, teraz chodził smutny, z nikim nie rozmawiał. Coś brzdąkał na gitarze, coś notował. Pewnej nocy obudził Fredka ( Alfreda Schutza), kazał mu natychmiast grać i poprawnie zapisywać nuty do słów, które zanotował byle jak na kartce. O trzeciej obaj obudzili Boruckiego. Dostał tekst i nuty, i miał śpiewać. Już. Nawet specjalnie nie protestował. Czuł, że to musi być coś ważnego.  Była noc z 17 na 18 maja 1944 roku.

Wkrótce dowiedzieli się, że klasztor zdobyty. Że droga do Rzymu jest otwarta. Nie znali jeszcze prawdy o cenie zwycięstwa. O ofierze ponad tysiąca polskich żołnierzy. Już 18 maja odbyła się pierwsza akademia dla zwycięzców, dla oddziału, który pierwszy wkroczył na Monte Casino. Feliks Fabian i Mieczysław Malicz wymaliwali na kartonie ogromny transparent, na którym były napisane słowa refrenu. Borucki zaśpiewał kolejne zwrotki, a wszyscy: artyści i żołnierska brać, śpiewali:

Czerwone Maki na Monte Cassino

Zamiast rosy piły Polską krew...

Po tych makach szedł żołnierz i ginął,

Lecz od śmierci silniejszy był gniew!

Przejdą lata i wieki przeminą,

Pozostaną ślady dawnych dni!...

I tylko maki na Monte Casono

Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosły krwi!

W muzeum imienia generała Władysława Sikorskiego w Londynie znajduje się oryginał pierwszej wersji tej niezwykłej pieśni, która jesienią, wkrótce po upadku Powstania Warszawskiego, przez granicę przedostała się do walczącej jeszcze Polski. Jak? Jeszcze we Włoszech wydrukowano słowa i nuty, potem płyty, na których śpiewali Czerwone Maki  Adam Aniston i Paweł Prokopień. I tych płyt słuchano w powstających w zrujnowanej Warszawie kawiarenkach wiosną następnego roku i Piosenki o mojej Warszawie Alberta Harissa, którą wylansował Mieczysław Fogg. Gdy Czerwone Maki rozbrzmiewały w jakimkolwiek lokalu, wszyscy wstawali i słuchali w milczeniu."

http://youtu.be/YQRz1nSt9Cw

 

zdjęcie pochodzi ze strony: Wirtualne Muzeum Kresy Syberia, 2 Korpus Polski 1942-45, www.kresy-siberia.org

cytat z książki: "Była sobie piosenka" Anna Mieszkowska, MUZA SA, Warszawa 2006

6 komentarzy:

  1. Jesteśmy Im winni hołd i pamięć. Po wsze czasy. Znałem osobiście jednego z uczestników tych walk. Spoczywa na cmentarzu w Wielkiej Brytanii. Oby dewiza *Bóg, Honor, Ojczyzna* była najważniejsza dla każdego z nas, Polaków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wtedy jeszcze były resztki wiary a teraz nie ma śladu wiary, bo SW II zniszczył wszystko.
    Czy wiesz w jakich czasach żyjemy?

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Ela Kisilewicz03 czerwca, 2014

    Pani Moniko!

    Przypadkiem trafiłam na Pani blog ponieważ zainteresował mnie artykuł o wspaniałym aktorze Żabczyńskim. No i poszło. Z wielką przyjemnością przeczytałam również historię powstania Czerwonych Maków.
    Jak to możliwe, miałam zaszczyt być w Muzeum im.Gen.Sikorskiego w Londynie( a spowodowała to historia niedźwiedzia kaprala Wojtka, który brał udział w walkach pod Monte Cassino)
    i nie widziałam oryginału pierwszej wersji tej przepięknej i wzruszającej pieśni. Ogromnie żałuję. Może spowodowane to było remontem, który się wtedy odbywał? Serdecznie Panią pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisze Pani o tej pięknej, romantycznej części Bitwy...
    Przypominam, jednak, żę Bitwa ta okupione został wielka daniną żołnierskiej krwi...
    Straty polskie w bitwie:
    4199 żołnierzy !!!
    - 923 poległych;
    - 2931 rannych ( wielu umarło z ran);
    - 345 zaginionych.
    To tylko jedna Bitwa- jakże krwawa !!!
    Jasne zostaje romantyzm, pieśni, entuzjazm , miłość do Ojczyzny -i wiele spraw !
    Ale zawsze zostają w pamięci ludzie- Ci którzy nie doczekali i nie słyszeli tej pięknej - to oczywistość- pieśni !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zbyt często, w imię poszukiwania tak zwanej prawdy obiektywnej, historycy odzierają historię ludzkości z uczuć, emocji i moralnego wymiaru. Monte Cassino odarte z męstwa, rozpaczy, patriotyzmu, bólu i uniesienia nie byłoby Monte Cassino.

    — Norman Davies
    Bardzo zapadła mi w pamięć ta wypowiedź...Jakże często moi rodacy o tym wiedzą, zapominają.Albo nie chcą wiedzieć !

    OdpowiedzUsuń
  6. Biblioteka Polskiej Piosenki chce nabyć prawa do słynnej pieśni "Czerwone maki na Monte Cassino". Kilkanaście lat temu, po śmierci twórcy muzyki do tego utworu Alfreda Schutza, ich dysponentem stała się niemiecka organizacja zarządzająca prawami autorskimi GEMA.

    Pieśń powstała w nocy z 17 na 18 maja 1944 r. na kilka godzin przed zdobyciem klasztoru na Monte Cassino. Słowa dwóch pierwszych zwrotek napisał żołnierz Feliks Konarski, a jego przyjaciel Alfred Schutz skomponował muzykę. "Czerwone maki na Monte Cassino" wykonano po raz pierwszy kilka dni później w czasie akademii zorganizowanej dla żołnierzy 12. Pułku Ułanów Podolskich.

    Autorzy pieśni po wojnie pozostali na emigracji. Alfred Schutz zmarł w 1999 r. w Monachium, kilka lat później zmarła jego żona. Nie wskazali spadkobierców, a właścicielem praw autorskich do utworu stała się w tej sytuacji Bawaria. Dysponentem praw do melodii jest GEMA - niemiecka organizacja zarządzająca prawami autorskimi.

    "Zamierzamy naprawić historyczną niezręczność"

    - Strona niemiecka stała się właścicielem praw autorskich do jednej z najważniejszych polskich pieśni hymnicznych w wyniku zbiegu okoliczności. Wspólnie z gdańskim prawnikiem Bogusławem Wieczorkiem zamierzamy naprawić tę historyczną niezręczność, dlatego wystąpiliśmy z pismem do władz Bawarii, w którym pytamy, jakie kroki trzeba podjąć, aby prawa do melodii nabyła Biblioteka Polskiej Piosenki – powiedział dyrektor Biblioteki Piosenki Polskiej w Krakowie Waldemar Domański.

    Dodał, że to pierwsza taka inicjatywa Biblioteki Piosenki Polskiej, która zajmuje się dokumentowaniem zapisów polskiej piosenki i udostępnianie zgromadzonych zbiorów oraz organizowaniem w Krakowie publicznych "Lekcji śpiewania" - do tej pory odbyło się ich ponad 50.
    Źródło: PAP
    A to ci dopiero !!!! Czyż nie Tego się autor nie spodziewał- pewnie.Ot psikus historii

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Warszawa w rozmowach- Justyna Krajewska

Takie pozycje książkowe lubię najbardziej. Biograficzne, historyczne, prawdziwe i klimatyczne. Takie lubię czytać. Dzięki swoim bohaterom au...