Och sezon turystyczny w pełni. Jakaś leniwość blogowa mnie ogarnęła. Polot gdzieś się stracił. Idąc z trendem sezonu, pomyślałam sobie, że warto dalej iść szlakiem zabytków krakowskich. Może to przyda się więcej. Może to zachęci Was Drodzy Moi do odwiedzin królewskiego grodu.
W bazylice OO Franciszkanów, tego o którym wspomniałam już poniżej, jest boczna kaplica. Na prawo od głównego wejścia. Jest to kaplica Matki Bożej Bolesnej, znanej również pod nazwą Smętnej Dobrodziejki Krakowa. To miejsce cieszyło się (i wciąż tak jest) ogromną popularnością już od wieków. Działo się to za przyczyną wielu łask, które tu otrzymywali wierni, o czym świadczą niezliczone ilości serduszek wotywnych wokół ołtarza.
"Przed tym obrazem grzeszni wielkimi ciężarami nieprawości obciążeni, za przyczyną tej Panny od Pana Boga pociechy odnoszą... Ludzie w różnych frasunkach, kłopotach i jakichkolwiek dolegliwościach będący, gdy się tam z nabożeństwem ofiarują, za pomocą Bożą i niezwłoczną przyczyną Panny błogosławionej to, o co poproszą, otrzymują. Jest to obraz na wejrzenie żałobny, do skruchy i łez wylania każdego pobudzający".(Piotr Hiacynt Pruszcz)
Historia samego obrazu jest bardzo ciekawa. Jest to późnogotycki obraz malowany na drewnie przez Mistrza Jerzego, wspaniale odnowiony i utrzymany. Jest to prawdopodobnie część większego dzieła , tzw. tryptyku, który tu przedstawiał scenę męki Pańskiej na krzyżu. Niestety żadna z części prócz tej nie ocalała do naszych czasów. Podczas pożaru w 1850 roku, obraz w niewytłumaczalny sposób ocalał w nienaruszonym stanie, choć wszystko wokół uległo całkowitemu spaleniu.
Z obrazem związany był zwyczaj ułaskawiania zbrodniarzy skazanych na śmierć. Działo się to za przyczyną Bractwa Męki Pańskiej, które to uzyskawszy od króla przywilej, mogło darować wolność jednemu ze skazańców. Odbywało się to w Wielki Czwartek, właśnie przed obrazem Matki Bożej Smętnej, po Mszy świętej i Komunii. Jeden z nich, wybrany, wstawał i wychodził z kościoła wolny.
W bazylice OO Franciszkanów, tego o którym wspomniałam już poniżej, jest boczna kaplica. Na prawo od głównego wejścia. Jest to kaplica Matki Bożej Bolesnej, znanej również pod nazwą Smętnej Dobrodziejki Krakowa. To miejsce cieszyło się (i wciąż tak jest) ogromną popularnością już od wieków. Działo się to za przyczyną wielu łask, które tu otrzymywali wierni, o czym świadczą niezliczone ilości serduszek wotywnych wokół ołtarza.
"Przed tym obrazem grzeszni wielkimi ciężarami nieprawości obciążeni, za przyczyną tej Panny od Pana Boga pociechy odnoszą... Ludzie w różnych frasunkach, kłopotach i jakichkolwiek dolegliwościach będący, gdy się tam z nabożeństwem ofiarują, za pomocą Bożą i niezwłoczną przyczyną Panny błogosławionej to, o co poproszą, otrzymują. Jest to obraz na wejrzenie żałobny, do skruchy i łez wylania każdego pobudzający".(Piotr Hiacynt Pruszcz)
Historia samego obrazu jest bardzo ciekawa. Jest to późnogotycki obraz malowany na drewnie przez Mistrza Jerzego, wspaniale odnowiony i utrzymany. Jest to prawdopodobnie część większego dzieła , tzw. tryptyku, który tu przedstawiał scenę męki Pańskiej na krzyżu. Niestety żadna z części prócz tej nie ocalała do naszych czasów. Podczas pożaru w 1850 roku, obraz w niewytłumaczalny sposób ocalał w nienaruszonym stanie, choć wszystko wokół uległo całkowitemu spaleniu.
Z obrazem związany był zwyczaj ułaskawiania zbrodniarzy skazanych na śmierć. Działo się to za przyczyną Bractwa Męki Pańskiej, które to uzyskawszy od króla przywilej, mogło darować wolność jednemu ze skazańców. Odbywało się to w Wielki Czwartek, właśnie przed obrazem Matki Bożej Smętnej, po Mszy świętej i Komunii. Jeden z nich, wybrany, wstawał i wychodził z kościoła wolny.
Wizerunek Dobrodziejki Krakowa jest na wskroś przejmujący i wyjątkowy. Twarz i usta zastygłe w niemym cierpieniu. Po policzkach płyną łzy. Oczy zaczerwienione wciąż patrzą w stronę ukrzyżowanego Jezusa. Aniołowie wokół niej trzymają przedmioty Męki Pańskiej, a świetlny miecz przeszywa jej serce. Wszystko to o czym przypominają jej aniołowie przyjmuje z pokorą i zgodą, ale jednocześnie, z wielkim ludzkim, matczynym bólem.
Ten wizerunek ma swoją głęboką wymowę. Przychodzą tu ludzie ze swymi kłopotami i troskami. Ta twarz wciąż ożywiona emocjami, staje się bliska. Tutaj Twoje zmartwienia stają się mniejsze, bardziej znośne? Budzi się, ożywa na nowo nadzieja…
Jeśli będziecie w Krakowie, kościół OO Franciszkanów jest obowiązkowym punktem. W murach tego kościoła kryje się tyle tajemnic i historii.
Ten wizerunek ma swoją głęboką wymowę. Przychodzą tu ludzie ze swymi kłopotami i troskami. Ta twarz wciąż ożywiona emocjami, staje się bliska. Tutaj Twoje zmartwienia stają się mniejsze, bardziej znośne? Budzi się, ożywa na nowo nadzieja…
Jeśli będziecie w Krakowie, kościół OO Franciszkanów jest obowiązkowym punktem. W murach tego kościoła kryje się tyle tajemnic i historii.
Piękny obraz i historia.
OdpowiedzUsuńUkazujesz wspaniałe miejsca, których nie omieszkam odwiedzić
:)
Dziękuję razem z mężem za życzenia.
Zastanawiam się ile trzeba czasu żeby w Krakowie zobaczyć wszystko...
OdpowiedzUsuńOch, ile jeszcze zmartwień udźwignie ta Dobrodziejka...? Łzy wyglądają jak prawdziwe. Piękny obraz.
OdpowiedzUsuń:*
uprzejmie informuję, że z Twoim polotem wszystko w porządku; pewnie to sobie załatwiłaś przed obrazem ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię zwiedzać :) jednak muszę przyznać, że kościoły mijam łukiem, ponieważ koszmarnie mnie nudzą...
OdpowiedzUsuńWolę inne rzeczy oglądać :) lub gubić się w mieście... :)
Obraz gotycki, trochę trudny do odczytania przez dzisiejszego człowieka, ale to co mnie w tym wszystkim zastanawia najbardziej, to atmosfera jaka panuje w tej kaplicy.
OdpowiedzUsuńNie mam na myśli wystroju, choć niedawne odnowienie sprzyja podziwianiu piękna tego miejsca. Czuć natomiast w powietrzu nie tyle woń kadzidła, co przemodlenie tej przestrzeni. Nie potrafię tego inaczej opisać, ale to się wyczuwa od razu - sacrum chyba też w taki sposób można doświadczyć.
Dzięki Ci Monisiu za ten piękny opis i zwrócenie mojej uwagi na kościół OO Franciszkanów - będę w lipcu w Krakowie z wnuczką, to na pewno pójdziemy pod obraz z naszymi prośbami...mnie już się łezka w oku kręci. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń:) wrócę tam :)
OdpowiedzUsuńOn jeden nie spłonął? To rzeczywiście niesamowity obraz.
OdpowiedzUsuńNiezwykły jest ten smutek w oczach Dobrodziejki.
OdpowiedzUsuńKrakow to piekne miasto... kiedys tam jeszcze raz przyjade, chetnie pozwiedzam, bardzo mnie do tego zachecasz... Milej niedzieli. M
OdpowiedzUsuńMota, jak zwykle kolejna perełka. Tylko kiedy my się wybierzemy do Krakowa??? Przymierzamy się do remontu, i nie wiadomo, jak długo to potrwa. Jest sporo pracy.
OdpowiedzUsuńCudowne ocalenie obrazu z pożaru, gdy wszystko zginęło, bardzo mnie zaciekawiło. Wobec takich tajemnic trudno podać jakąś racjonalną hipotezę. W każdym razie utwierdza mnie to w przekonaniu, że muszę odwiedzić tę świątynię i zobaczyć ten obraz.
Przesyłam serdeczności i uściski. :) Pa!
Deszczowo dzisiaj, a ja taka niegrzeczna...nie odpowiadam na komentarze- już się poprawiam.
OdpowiedzUsuńMia- całą przyjemność życzeń po mojej stronie :)
Nivejko- ja się kiedyś zastanawiałam i stwierdziłam, że to będzie na pewno wiedział najstarszy przewodnik w Krakowie :)
kate- sądząc z ilości ludzi tam przebywających wciąż, to jej cierpliwość jest bezdenna
Anno- dziękuję, ale wiesz to takie irracjonalne poczucie, może to pogoda, a może potrzeba wakacji :)
Mała Mi- co kto woli- jeden rybki, drugi akwarium. Uwielbiam to, że różnimy się wspaniale i tyle ciekawych rzeczy mogę się dowiedzieć od ludzi wokoło
bibi- racja- ta atmosfera właśnie, choć i ten obraz jest wyjątkowy. Bardzo pięknie odrestaurowany, wyraz twarzy w gotyckim malowidle tak wyrazisty, to unikatowe
Graszko- zapraszam wciąż i wciąż. A moje ulubione lody są na ul. Jana :)
Margo- no ja myślę, przecież czekamy
Aneto- tak wieść niesie. Faktem, że kościół płonął i że były straty. A ludzie chcą wierzyć...
Mamsan- dziękuję, jeszcze będę zachęcała nie raz :)
Jolanto-
wiem, to najlepszy czas ( zdaje się) do remontów, ja też zamierzam małe malowanko. Tylko jak widzę to obrzydliwą pogodę za oknem to mi ręcę opadają. Będziemy mieć lato, czy wciąż będzie jesień, a potem długga zima?
A ja tak kocham ciepło i słońce...
Moto,
OdpowiedzUsuńdopisuje do listy :) Mam nadzieje, ze w tym roku dotre do Krakowa...
Wspaniały wpis, takiego nie znajdziecie nawet na stronie oo.Franciszkanów . Właśnie wróciłam z porannej Mszy u Smętnej Dobrodziejki i chcąc przesłać komuś informacje na Jej temat, przez przypadek weszłam na tę stronę.Tam panuje atmosfera modlitewna zupełnie wyjątkowa, a dodaje jej niewątpliwie też cały ołtarz: normalny, Tradycyjny, o co walczy teraz Benedykt XVI atakowany przez wewnętrznych wrogów Kościoła. Ci co niszczą Tradycję wiedzą co robią, nowoczesność zabija sacrum.
OdpowiedzUsuńmk