„(…) Przyszedł się pożegnać, jutro o świcie wyruszał do
swojej jednostki.
-Za kilka dni wszystko się rozwieje i uprzedzam: jak tylko
mnie zwolnią, wracam i biada temu, kto złapie moje piosenki.
Tak mówił, a my
wszyscy potakiwaliśmy, bo przecież nie będzie żadnej wojny.
Zanim odszedł, wziął mnie za rękę i pociągnął do ostatnich
rzędów. Usiedliśmy na końcu ciemniej widowni.
-Myślałem, że znów będziemy co noc wracać pieszo razem, stąd
mielibyśmy bliżej.
-Będziemy Marianku! Już się na to cieszę!
Chwilę milczał.
-Gdyby to trwało dłużej, pamiętaj o mnie. Pamiętaj o mnie.
Powiedział to dwa razy, słyszę jeszcze jego głos. Pocałował mnie w policzek. (…)”
Marian Rentgen był przedwojennym warszawskim artystą,
śpiewakiem, dobrze znanym nie tylko
stołecznej publiczności. Wystąpił w drobnych rolach filmowych w takich
produkcjach jak: Jego ekscelencja subiekt,
Pani minister tańczy i O czym się nie mówi.
Miał wewnętrzne ciepło, szyk i elegancję przedwojennego
oficera. Wtedy standard, a dziś …nostalgia
i wstydliwa tęsknota kobiet.
Z zawodu był farmaceutą, nawet przez jakiś czas, po I
wojnie, prowadził swoją aptekę. Scena jednak wygrała i w latach dwudziestych i
trzydziestych poświęcił się tylko występom. Z powodzeniem zasłużył sobie na
tytuł „Pieśniarza Warszawy”, barda, którego chętnie angażowały teatry takie
jak: Qui Pro Quo, Banda, czy Cyrulik
Warszawski. Miał swój repertuar, piosenki,
które specjalnie dla niego pisali wzięci autorzy, między innymi Andrzej Włast. W
przedwojennej, artystycznej Warszawie taka była moda. Najlepsi tylko aktorzy
mieli swoich autorów i swoje piosenki. To wyznaczało status artysty i jego
pozycję w trudnym środowisku aktorskim.
Gdy wybuchła wojna, miał pięćdziesiąt jeden lat. Zmobilizowany tuż przed wybuchem II Wojny Światowej, żegnał się ze sceną, z wiarą na rychły powrót.
Temat Katynia nie stygnie, wzbudzając u współczesnych wiele
emocji. Ostatni wyrok Trybunału Praw Człowieka podgrzał na nowo problem, który
przecież jest oczywisty. Ziemia katyńska zabrała nam dziadków i ojców, mężów,
braci. Osoby młode, cudowne i pełne witalnych sił. Jakaż jeszcze instancja musi orzec, że na
palcach, na tej ziemi, chodzić należy tylko dlatego, że tam śpią wiecznym snem pomordowani
ludzie?
Marian Rentgen zginął w Charkowie w 1940 roku od strzału w
tył głowy. Nie zidentyfikowano jego ciała i należy sądzić, że leży we wspólnej
mogile polskich żołnierzy w Katyniu.
„poszedł. Patrzyłam za nim, tym uosobieniem cywila, teraz
takim innym, obcym w mundurze oficerskim. (…) Pamiętam o nim(…)”
Stefania Grodzieńska, która napisało to wspomnienie o
Marianie Rentgenie, nie żyje ponad rok. Więc kto będzie za nią i dla niej pamiętał?
Bibliografia:
"Urodził go niebieski ptak", Stefania Grodzieńska, Wydawnictwo Radia i telewizji, Wa-wa 1988
zdjęcie -Wikipedia
aro 50
OdpowiedzUsuńMoniko,
z Twojego opisu widać, że
początek miłości i
tragedii.
Tak Moniko,
przypominajmy ludzi
tak szybko ich zapominamy.
Aro, o M. Rentgenie rzadko ktoś wspomni, prawie wcale.Smutno...
UsuńMoniko, u Ciebie Rentgen a u mnie dzisiaj Hemar i jego piosenki pozdrawiam serdecznie i dziekuję za te wspomnienia
OdpowiedzUsuńj
Jadwigo.
OdpowiedzUsuńMarianowi Hemarowi poswięcę również stosowny wpis. Jeszcze będę musiała się zastanowić, jak to ująć w mały wpis- całą jego karierę i życie. Długie i owocne.