Maria Anna Tyszkiewiczowa- Hanka Ordonówna z Mężem |
Ludzkość nauczyła się żyć z
konwenansami i stereotypami. Te konwenanse każą nam patrzeć bez
zastanowienia formułą schematów. Jaką kobietę świat uważa za
idealną?
Pomijając urodę, większość z nas
zgodzi się, że najlepsze przymioty płci pięknej to zalety
wspomagające utrzymanie harmonii i ciepła domowego ogniska.
Mężczyźni szukają dobrych, cnotliwych, wiernych żon, nie bez
nadziei na ich urodę. Kobiety podziwiają niezłomne, heroiczne
siłaczki. Stereotyp? Tak, ale i prawda. Jaką chce być kobieta?
Przez całe wieki mężczyźni łatwo
wybaczali sobie przelotne miłostki tłumacząc się hojną naturą.
Posiadanie żony i kilku kochanek było w dobrym tonie i świadczyło
tylko o dobrym stanie męskości.
Kobieta miała prowadzić się
anielsko, nie dając nawet cienia podejrzeń o zdradę. Historia
obfituje w smutne historie kar za zdradę męża. Obcinane głowy,
spalone stosy, ukamienowanie- to kilka z wyrafinowanych kar, którymi
raczono niewiasty, które śmiały korzystać z podobnych praw co
mężczyźni.
Czasy nie zmieniają się tak bardzo
jakbyśmy tego chcieli. Ideał dobrej żony pozostaje ten sam.
Dlaczego jednak słuszne pierwszeństwo
idealnym kobietom zabierają wspaniałe kochanki?
Kobiety od zawsze pobudzające emocje,
namiętności, męską moc. Te, które okazały się doradcami,
przyjaciółmi, a nawet autorytetami. Tym wiele się wybaczało, na
wiele ich słabostek przymykało oczy. Spolaryzowane kobiety,
zaszufladkowane przez historyczną, męską hegemonię.
Drodzy mężczyźni czego od nas
chcecie?
Pisząc o Hance Ordonownej w ostatnim
poście nie odważyłam się opowiedzieć tego co w rzeczywistości
chciałam.
Życiorys, koleje losu są owszem
interesujące, ale pewne tak samo jak książka do historii.
Zrozumienie prawdziwych emocji, podniet, które niesie ze sobą
życie, to chyba jest istotne i najistotniejsze w życiorysach, które
zdarza mi się przytaczać. Czemu ja się tej Ordonki tak czepiłam?
Chyba dlatego, że po dziś dzień
fascynuje nie tylko mężczyzn, ale również działa inspirująco na
kobiety. Wiele z nas chciało by mieć w sobie tą tajemnicę, która
ona nosiła. Każda chciałaby inspirować tak jak ona. Wreszcie ja
chciałabym zrozumieć w kim zakochał się bez pamięci Wielki
Fryderyk ( Fryderyk Jarošy)
Skromna Pietrusińska, dość
przeciętnej urody panienka przerodziła się w łamiącego męskie
serca „wampa”.
Co by o niej nie powiedzieć miała w
sobie głębokie pokłady wielobarwnych uczuć. Umiała je uwolnić
nie tylko na scenie. Miała wielkie serce dla przyjaciół, znajomych
i wszystkich potrzebujących. Na scenie posiadała więcej tajemnicy
niż w życiu. Była wesoła, roześmiana- uwielbiała się bawić,
żartować. Jednocześnie miała „instynkt ćmy”. Leciała do
uczuć i emocji, jak ćma do świecy. Ten lot, z góry, skazany był
na klęskę. „Ćma” nie umiała oprzeć się głodowi wrażeń.
To poskutkowało nieudaną próbą samobójczą na początku jej
kariery. Potem zawsze skrzętnie ukrywała wstydliwe „memento” na
skroni. Bliznę po rewolwerowej kuli. Efekt nieszczęśliwego
zakochania w nieodpowiednim mężczyźnie.
Mężczyźni kochali ją wielobarwnie.
Jedni pożądali do szaleństwa, inni kochali miłością spokojna,
przyjazną, opiekuńczą. Wreszcie ojcowską. Ona potrzebowała
jednej i drugiej.
Hrabia Tyszkiewcz, za którego wyszła
za mąż, oczarowany był nią od samego początku znajomości.
Pomimo sprzeciwu rodziny- ożenił się. Historia jak z bajki.
Otoczył ją spokojną, dobrą miłością opiekuna i wspaniałego
przyjaciela. Jego zrozumienie dla talentu i mentalności artystycznej
była wprost nie do uwierzenia. Dbał o jej interesy nie tylko jako
mąż, ale i manager. Przymykał oko na jej słabości-wiele
wybaczał, a przede wszystkim rozumiał. Czyż potrzeba więcej?
Tak, Ordonce potrzeba było więcej.
Poprzedni partner, wspomniany już Fryderyk Jarošy,
niezwykły człowiek, stał się jej mentorem. Drogowskazem
artystycznej kariery, i umiejętnym nauczycielem, który „rozpakował”
drzemiące w niej zdolności. Upewnił ją w swojej kobiecości. Przy
nim Hanka rozkwitła jako kobieta i jako artystka. Nauczyła się
rozpoznawać swoje uczucia, panować nad ciałem- ruchami i gestami.
Jak dziecko słuchała wszystkich uwag i zastrzeżeń. Budowała się.
I pytanie- czy jej to wystarczyło?
Oczywiście, że nie.
Była artystką- musiała wciąż
posiadać nowe elementy ekscytacji. To jakby uzależnienie od
podwyższonego poziomu emocji.
Miała przelotne romanse. Od każdego z
partnerów brała to czego potrzebowała. Umiała się tym budować.
Jednocześnie stawiać granicę. Już więcej nie dopuściła do
tego, by mężczyzna tak dalece nią zawładnął, aby stało się to
dla niej niebezpieczne.
Szaleństwo miłości Osterwy (
wybitnego aktora krakowskiego)do artystki polegała na tym, że
spotkały się ze sobą dwa emocjonalne wulkany. Juliusz Osterwa
szalał za Ordonką w dwójnasób – jako artysta i dyrektor teatru,
chcąc ją zwerbować do swoje :Reduty” oraz teatru krakowskiego.
Również jako kochanek- zaangażowany ponad zdrowy rozsądek, wbrew
swojemu małżeńskiemu i rodzinnemu stanowi, oraz wiekowi. Osterwa
imponował Ordonce jako artysta, bo umiała docenić geniusz i ogrom
pracy, jaki włożył on w rozwój teatru i zawodu aktorskiego w
Polsce. Jednak to co było cudowne na scenie- w życiu stawało się
przekleństwem. Uczuciowa huśtawką aktora doprowadził do
pogorszenia się jego stanu zdrowia, płynnie przechodząc w
depresję. Wreszcie do koniecznych pobytów sanatoryjnych. Hanka
stała się jego ogromną namiętnością, wbrew wszystkim zakazom i
przyzwoitości. Aby osiągnąć swój cel, aby być blisko Ordonki,
Osterwa interweniował nawet u jej męża. Wreszcie podejmował
niezbyt eleganckie kroki, kiedy poczuł się odrzucony i
zlekceważony.
Hanka Pietrusińska zasmakowała w
życiu wielu odcieni miłości, każdy z jej mężczyzn hojnie raczył
ją uczuciem i zainteresowaniem. Przyjmowała to chętnie i z
wdzięcznością, dzieląc siebie jak kawałki smacznego tortu.
Zabijała modny, kobiecy stereotyp.
Łamało go i zadawała kłam. Swoim życiem sprawiła, że
niesłusznym stawał się mit kobiety monogamistki jako najbardziej
pożądanej kobiety-poczciwej, dobrodusznej matki, która zapewni
mężczyźnie spokojny dom i palący się ogień w kominku.
Mężczyźni tylko z lęku przed
odrzuceniem pragną mieć tego typu żonę. Ot cała prawda
odkrywająca męskie słabości- strach przed odrzuceniem,
ośmieszeniem, niepewność siebie. Mężczyźni boją się silnych
kobiet.
O kobietę pewną swoich zalet,
rozkwitniętą trzeba walczyć, zabiegać. Uganiać się. Nie iść
na łatwiznę.
Bo żadna z tych nie da się zamknąć
w pudełeczku, chociażby najpiękniejszym. Małżeństwo samo w
sobie nie musi być najpiękniejszą i najbardziej wartościową
rzeczą, jaka się trafia kobiecie.
Hanka udowadnia, że jest wiele emocji
do przeżycia. Jest mnóstwo dobrych rzeczy, które daje drugi
człowiek i jego uczucia. Byleby one były i w dodatku z przewagą
tych pozytywnych.
Wnioski z tego wysnuwam dość jasne.
Mężczyznom życzę więcej odwagi i pewności siebie oraz
uczuciowej afirmacji swoich wybranek, a kobietom więcej odwagi w
życiu. Za przykładem Hanki Ordonównej- żyjmy pięknie, kochajmy i
pozwólmy się kochać. „Miłość Ci wszystko wybaczy”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz