Zdjęcie: Przedwojenny magazyn filmowy "Kino" |
Jak odpowiedzialnie napisać o historii człowieka, który już sam nie będzie mógł się obronić? To powszechny problem autorów biograficznych opracowań. Jedynym lekarstwem na to jest rzetelny obiektywizm, ale jak tu być obiektywnym, kiedy główny bohater opracowania wznieca tyleż samo pozytywnych co negatywnych emocji…
Osoba osnuta legendą, jak większość gwiazd kina lat trzydziestych. Wielka sława, zaszczyty, bogactwo i upadek spowodowany wybuchem wojny. Niby szkielet życiorysu ten sam, a jakże inne losy i inne reakcje na otaczająca rzeczywistość.
Sławę Iny Benity przygasiła wojenna zawierucha, nadając tej sławie inny, negatywny oddźwięk. Pamięć o niej zadeptano, bo w oczach wielu, dopuściła się zdrady.
Jej historia zaczęła się na wschodzie. Urodziła się prawdopodobnie w Kijowie. To co skrzętnie ukrywała, a co stało się jej największym wojennym lękiem, to dziedzictwo krwi żydowskiej, po babce.
Do Polski przyjechała z paryskich szkół wraz z ojcem pod koniec lat dwudziestych. Prawdziwe nazwisko Janina Bułhak zamieniła dla potrzeb sceny, na bardziej filmowe-Inę Benitę. Jej uroda skazała ją na sukces w branży teatralno-filmowej. Miała bardzo wyraziste rysy twarzy, mocno zarysowane kości żuchwy, szeroki uśmiech, duże, ładne, białe zęby, spojrzenie kota. Była naturalną szatynką, ale to „ złociste włoski i uśmiech boski” spowodowały, że stała się najpiękniejszą z gwiazd polskiego dwudziestolecia wojennego. Bo jak wtedy, tak i pewnie teraz „ mężczyźni woleli blondynki”.
W Polsce ukończyła aktorską szkołę dramatyczną i zaraz później dostała angaż. Z początku były to małe rólki rewiowe. Rozwojowi kariery aktorki pomagały obyczajowe skandale, w których grała role nie tylko drugoplanowe. W każdym razie pomagały one w wybiciu się z tłumu młodych pięknych aktoreczek.
Jej oryginalna, oczywista uroda została zauważona wkrótce, co zaowocowało angażem do filmu „Puszcza”, potem główną rola wraz z Eugeniuszem Bodo w filmie „Jego ekscelencja subiekt”. Potem role posypały się szczodrze. Partnerowała takim męskim sławom kina, jak wspomniany już Eugeniusz Bodo, Aleksander Żabczyński, Adolf Dymsza, Ludwik Sempoliński, Franciszek Brodniewicz, Władysław Grabowski, Antoni Fertner i innym.
Musiała stawiać czoło porównaniom do innych zdolnych i sławnych aktorek, takich jak Lena Żelichowska, która grywała podobne typy bohaterek i nawet była z urody nieco do podobna do Iny. Benita zagrała w szesnastu filmach, w których większość ról, były rolami głównymi. Prasa rozpisywała się o niej w bardzo pochlebny sposób:
„Stworzyła pewien określony, atrakcyjny typ postaci. Piękna, piekielnie zgrabna, zwinna, o kocich ruchach, ekscentryczna wampirzyca. Swojska-kobieta demon (…)” (ODEON Stanisława Janickiego „Ina Benita” RMF Classic)
W szczycie jej kariery, życie prywatne również trzymało wysoką temperaturę. Podobała się mężczyznom, dlatego do 1939 roku, była już dwukrotnie zamężna. Pierwszym mężem był Jerzy Dal-Atan, aktor i reżyser, ale ten związek zakończył się skandalem powiązanym pośrednio z pracą nad filmem „Hanka”. Mąż Iny związał się w tajemnicy z Jagą Borytą, narzeczoną Zbigniewa Staniewicza, który zaraz potem odebrał sobie życie.
Drugim mężem stał się Stanisław Lipiński operator filmowy. Razem z nim wkroczyła w trudny czas okupacji. Razem z nim również wyjechała ze stolicy do Lwowa, na wezwanie zrzeszenia aktorów, wzywającym do bojkotu scen. Szybko jednak powróciła, ale bez męża, jednocześnie porzuciwszy propozycje pracy nie związanej z aktorstwem.
Trzeba tu zaznaczyć, że większość polskich aktorów zbojkotowała teatry jawne, parając się innymi zajęciami. Wiele aktorek pracowało jako kelnerki. Słynna była kawiarnia „U aktorek”, w której podawały min. Mieczysława Ćwiklińska, Helena Grossówna, Maria Malicka.
Benita wybrała swoją drogę, występują z innymi zdeklarowanymi aktorami w teatrach jawnych. Poziom tych teatrów był daleko inny, niż tych w wolnej Polsce, a cel, przede wszystkim propagandowy. Z relacji nielicznych świadków wynika, że Ina nie stroniła od towarzystwa okupantów. Chętnie przyjmując ich pod swoim dachem:
„Oblężenie w roku 1939 przeżyliśmy na Konopczyńskiego, gdzie m.in. stacjonowała podchorążówka saperów. Kiedy Warszawa skapitulowała, na placyku dokładnie naprzeciw okien Benity wykopano wielki dół, w którym złożono, dobrze zabezpieczoną i opakowaną broń, a głównie granaty. Nie trzeba było długiego okresu czasu, kiedy wszyscy zauważyli, że do lokatorki na parterze zaczynają przychodzić z wizytami oficerowie niemieccy. Wszyscy byli zaszokowani, kiedy któregoś dnia na placyk, na którym była zakopana broń, zajechał oddział SS i wykopał wszystko. Wszyscy mówili, że to za sprawą Benity. „ ( Stanisław Iłowiecki, Plus Minus, Ina Benita i Niemcy, 05.08.2000)
Pewnym faktem jest to, że Benita zakochała się w jednym z oficerów Wermachtu, z którym wyjechała do Niemiec. W 1944 tuż przed Powstaniem Warszawskim powróciła do Warszawy. Nikt nie wie dlaczego. W międzyczasie wykryto jej „żydowską krew” i oskarżono o „ pohańbienie rasy niemieckiej” w związku z jej planami małżeńskimi z oficerem Wermachtu.
Aresztowano ją, osadzając na Pawiaku. Podczas aresztowania Ina Benita była w ciąży. W więzieniu urodziła synka, który pomimo trudnych, tragicznych warunków, przeżył. Tuż przed powstaniem, może za przyczyną wpływowych jeszcze przyjaciół, została uwolniona.
Cóż było jej po wolności, kiedy nie miała się gdzie podziać. Warszawa była już zrujnowana. Podobno chciała się wydostać z okupowanej Warszawy. Znalazła się jednak w centrum piekła, z którego nie sposób było się wydostać. Wiadomości o jej śmierci są niejasne i owiane tajemnicą. Ktoś gdzieś ją widział, ktoś twierdzi, że zginęła od granatu:
„Wtedy właśnie widziałam ją po raz ostatni. Zupełnie nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia. Usiłowała nucić operetkowe arie. Od czasu do czasu śmiała się do łez. Niewątpliwie po stracie dziecka, które z wycieńczenia zmarło w ramionach matki, popadła w obłęd. Baliśmy się, że jej głośne zachowanie może zwabić czatujących na powierzchni Niemców, ale nagle zniknęła. Nie wiem, czy zatruła się oparami, czy też utonęła. Pewne jest, że w przeciwieństwie do życia śmierć miała bardzo niefilmową.” ( Tomasz Zbigniew Zapert, Plus Minus, Długowłosa blondynka o przenikliwym spojrzeniu, 29.07.2000)
Nie chcę ocenić tej postaci i nawet próbować nie będę. Przeżyła wachlarz rozmaitych zdarzeń od bycia na piedestale sławy, aż po zimną posadzkę wojennego Pawiaka. To bardzo wiele. Wiele aż na tyle, że prawie nieprawdopodobne, niemal wyjęte z niesamowitej powieści. Opowiadanie stworzone jej życiem, stawiało ją w wielu niecodziennych sytuacjach, które zwykłemu człowiekowi się nie zdarzają. Stawiało ją wciąż przed trudnymi decyzjami i konsekwentnie punktowało jej wybory. To czym być może zawiniła w życiu, a co zarzucają jej niektórzy: kolaborację z okupantem, brak współczucia, samolubstwo, nieliczenie się z innymi, odkupiła ogromnym nieszczęściem ostatnich chwil życia. Bezradność, bezbronność, beznadzieja, a jednocześnie matczyna miłość, która wiodła ją ku końcowi jej życia. Czyż one nie mogą wygładzić szorstkości w traktowaniu, z jaką spotkała się jej osoba dotychczas?
Bibliografia: Stanisław Janicki Odeon, RMF Classic Marcin Szczygielski, Na śmierć zakochana w życiu, Bluszcz, 24.o9.2010 Tomasz Zbigniew Zapert, Blondynka o przenikliwym spojrzeniu, Plus Minus, 29.07.2000 Stanisław Iłowiecki, Ina Benita i Niemcy, Plus Minus, 05.08.2000 i Inne
Strasznie smutne...Ilu pięknym, utalentowanym ludziom wojna odebrała życie; ile nieludzkich rzeczy musieli wycierpieć. Nam, szczęściarzom, w głowach się to nie pomieści...
OdpowiedzUsuńPiękna kobieta i tragiczna w swej wymowie historia jakich wiele w tamtych okrutnych czasach. Kolaborację z wrogiem wybrała prawdopodobnie dlatego by ukryć swoje żydowskie korzenie. Coś na zasadzie oswojenia i zaprzyjaźnienia się z wrogiem. Ale faktycznie na koniec zapłaciła straszną cenę za swoje wybory. Dla matki to niewyobrażalne cierpienie. My dziś nie jesteśmy chyba w stanie zrozumieć tamtej wojennej rzeczywistości, która tworzyła takie koszmarne scenariusze...
OdpowiedzUsuńaro 49Moniko, tak pięknie o niej napisałaś, żeaż mam łzy w oczach...
OdpowiedzUsuńJak zawsze pochłonęłam tekst w mgnieniu oka. Smutna historia, niejedna z tamtego okresu.Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńLubię przedwojenne filmy, więc niejednokrotnie zetknęłam się z tą aktorką. Dziękuję za przybliżenie postaci.
OdpowiedzUsuńCudny blog; jakże się cieszę, że tu trafiłam :)I od razu mam ogromną prośbę, ale nie umiem znaleźć adresu e-mailowego autorki :(
OdpowiedzUsuńSmutna historia o pięknej kobiecie.Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAgato A.-najbardziej potworne potrafią być pisane właśnie przez życie.Pozdrawiam CięBestyjko-cieszę się, że o mnie nie zapomniał. Równie mocno pozdrawiam zwłaszcza Ciebie :)Bobe Majse-Cała egoistyczna przyjemność po mojej stronie :)Po za tym, przecież ocalenie od zapomnienia, to moje credo. :)jarmila09- witaj! Dziękuję za uznanie. to takie dla mnie ważne :)Pisz do mnie na : mota@op.plPozdrawiam.Deszczowa Mia-Oj smutna, smutna, jak dziesiątki, setki innych z tego czasu.Aro-otrzyj łzy. Minęło już 67 lat od końca tej tragicznej historii. Czas zaciera ślady, leczy rany, osusza łzy....
OdpowiedzUsuńPodobny życiorys, podobna profesja, podobne pochodzenie, podobny okres w dziejach polskiej Kultury, podobna trauma po stracie dziecka i wreszcie podobna, jak to trafnie - filmowym dialektem określiłaś – „niefilmowa śmierć”…Czytając Twoją opowieść o Benicie nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że jak w kinowym remake’u na nowo odkrywam i śledzę los Wiery Gran – wielkiej przedwojennej piosenkarki Warszawy, aktorki kabaretowej i filmowej. Ubóstwiana przez publiczność, hołubiona przez najznakomitszych celebrytów okresu międzywojennego, w czasie wojny - osadzona na własne życzenie w getcie. Po wojnie – odsądzona od czci i wiary, bo podczas pobytu w nim była świadkiem i poznała inną twarz Władysława Szpilana, inną niż tę, którą wykreowała oficjalna powojenna propaganda. Zapłaciła olbrzymią za to cenę. Oskarżano ją o kolaborację, musiała emigrować, zmarła w zupełnej samotności, nawet jej grób na paryskim cmentarzu już niewiadomo gdzie…Wszystkim zainteresowanym polecam świetną książkę piórem Agaty Tuszyńsjkiej o jej losach i życiu. Tytuł – bardzo znamienny: „Oskarżona: Wiera Gran”.
OdpowiedzUsuńPiękna kobieta, która istniała dla sceny i kamery. Aktorka, która nie potrafiła odróżnić życia od sceny a sceny od życia w trudnym i okrutnym świecie. Czemu podświadomie chcemy, by słaba kobieta była heroiczną w codzienności? Wszak silni mężczyźni też się załamywali - ot - choćby Dodek.Myślę, że powinniśmy zatrzymać Jej obraz jaki nam zostawiła na celuloidzie, wkład w kulturę lat międzywojennych. A wybaczyć słabości ( których przyczyn nie znamy i zapewne nigdy nie poznamy )Smutnym jest, że życie czasem tak okrutne jest dla Kwiatów i MotyliTwój ulubiony anonim :)
OdpowiedzUsuńJanuszu,dziękuję za przypomnienie tej osoby. Z chęcią przeczytam przytoczoną przez Ciebie pozycję o Wierze Gran. Bardzo mnie to ciekawi.Dziękuję.Mój ulubiony Anonimie, dziękuję za komentarz i wybacz, tych anonimów tyle bywa, że tak bezosobowo trudno kogoś polubić. W rzeczy samej, piszesz tak miło, że faktycznie lubię :) i dziękuje
OdpowiedzUsuńPiękna kobieta, szkoda tylko że kolaborantka..:)K.Bonawentura
OdpowiedzUsuńcieszę się, że mogłem znaleźć historię życia Iny :) Bardzo ciekawił mnie jej los. Na you tubie jest 77 filmów przed wojennych i prawie wszystkie w których zagrała Ina Benita. Aż coś się robi jak się ogląda te stare filmy... :)
OdpowiedzUsuńBonawenturo-ja bym nie wydawała tak pochopnie sądów o ciężkim kalibrze.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ostatnio książkę Poczet Królowych Polskich Szczygielskiego. mam wrażenie że Ina Benita była pierwowzorem tamtej bohaterki??
OdpowiedzUsuńPan Szczygielski napisała świetny artykuł do czasopisma "Bluszcz". Podany jest w bibliografii. Przytoczonej pozycji nie znam...jeszcze. :)Chętnie uzupełnię. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKiedy byłem małym chłopcem,byłem pod wrażeniem jej urody. Prawie się w niej zakochałem.Kiedy byłem dużym chłopcem,zrozumiałem, że filmowi bohaterowie, tak naprawdę, często są ich przeciwieństwem.
OdpowiedzUsuńUczucie do oficera Wermachtu...hhmm To mogła być miłość...? Czy to zbrodnia? wbrew temu co wtedy uważano... zły czas złe miejsce...Kochała go miała z nim dziecko...smutny nieszczęśliwy los....Nie wiadomo jak każde z nas w takich okolicznościach zachowywało by się....
OdpowiedzUsuń