Czyli miłość nie wszystko wybaczy
Państwo Brodziszowie, zdjęcie ze zbiorów Muzeum Kinematografii w Łodzi |
Radom :
Pod hotelem gromadzi się tłum młodych panien. Poczta pantoflowa donosi, że dzisiaj do Radomia przyjedzie Adam Brodzisz.
Jedna z dziewcząt miejscowego gimnazjum, córka komisarza policji, podsłuchała rozmowę ojca, w której ktoś z otoczenia sławnego aktora, poprosił miejscową policję o zapewnienie mu spokojnego noclegu.
Zasłyszaną wiadomość uczynna młódka zanosi do wszystkich szkolnych koleżanek, a potem jeszcze do koleżanek koleżanek. W efekcie dwie kompletne żeńskie szkoły stoją głowa w głowę pod hotelem, nie zważając na pogodę.
Każda z tych dobrze ułożonych panien marzy skrycie nocami o przystojnym amancie, kochając go niewinną, platoniczną miłością, chowając jego fotografię pod poduszką i popłakując sobie z nieszczęścia i samotności.
Dzisiaj, każda z nich ma nadzieję i szansę być jedyną. Każda chce spojrzeć mu w oczy, uścisnąć rękę, urwać choćby guzik marynarki. W ostateczności, dostać autograf.
Recepcjonista nie może dać sobie rady, co chwila ociera haftowaną chustką mokre czoło. Do holu wniesiono właśnie zemdloną panienkę, a z zewnątrz dochodzą krzyki, że są jeszcze dwie omdlałe.
Na zewnątrz gwarno i niecierpliwie. Tu i ówdzie wybuchają lokalne kłótnie: o repasację dziury w pończosze, o zadeptane pantofle etc.
Zgromadzenie kończy brutalnie policjant, nadając donośnym głosem:
-Pan Brodzisz nadał telegram. Nie przyjedzie! Proszę się rozejść!
*
Miesięcznik „Kino”- rubryka o gwiazdach- wiersz afirmacyjny przy fotografii Brodzisza:
„Ty wirujesz nigdy w rytm foxtrotów,
ani we fraku nie gniesz się w ukłonach,
tęsknisz, jak orzeł do wysokich lotów,
aż tam, gdzie w śniegu lśni się gór korona.
Nie jesteś lalką, bawidamkiem, graczem,
masz proste, szare oczy, szlachetne w wyrazie,
mięknące wtedy, gdy kobieta płacze,
i pełne jasnych wiecznie młodych nadziej.
Męskie masz czoło, otwarte na burze,
walczyć do końca-twój główny obyczaj,
śmiałymi dłońmi bronić się od znużeń
i trwać uparcie przy urodzie życia(…)”
*
1930 rok. Prasa zewsząd donosi, że :
Sławny aktor, ulubieniec żeńskiej części publiczności -Adam Brodzisz oświadcza się i z radością zostaje przyjęty przez Janinę Kopaczek, znaną publice jako Maria Bogda-najpiękniejsza partia w kraju. Od dawna są w sobie zakochani i nie widzą poza sobą świata. Stanowią idealną, piękna parę. Promieniują radością i szczęściem.
*
W jednej chwili setki tysięcy dziewczęcych serc zostaje złamanych. Wiele zdjęć-podartych. Hektolitry wylanych łez. Ta platoniczna, niewinna miłość nie wybacza zdrady. Brodzisz przestaje być bożyszczem. Wiele obrażonych na niego kobiet zwraca swe serca ku mniej przystojnemu, ale za to pełnemu uroku i co najważniejsze, wolnemu, Eugeniuszowi Bodo.
Miesięcznik Kino, 21 grudzień 1930, na zdjęciu Eugeniusz Bodo i Adam Brodzisz |
Maria Bogda i Adam Brodzisz stanowili nie tylko piękna parę filmową. Równie zgodny tandem prezentowali w życiu prywatnym. Przetrwali wiele trudnych chwil. Przeżyli ze sobą pięćdziesiąt jeden lat.
Zawodowo również byli nierozłączni. Zagrali ze sobą w filmach: „Bezimienni bohaterowie”, „Pod twą obronę”, „Glos pustyni”, „Rapsodia Bałtyku”, „Pan redaktor szaleje”, „Kobiety nad przepaścią”, „Bogurodzica”. Oboje skończyli tą samą szkołę filmową, byli zawodowcami, aktorami nowoczesnymi. Grywali głównie w produkcjach ambitnych, głównie dramatach. Filmach pokazujących życie od strony odartej z blichtru i salonowego fałszu.
Rok trzydziesty dziewiąty, tak jak wszystkim w branży, przerwał karierę filmową i zmusił do wykonywania, z gruntu, innej pracy. Wciąż razem pracowali. Tym razem jako kelnerzy w kawiarni „ Napoleonka”. Brali udział w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie prowadzili pensjonat o nazwie „Brodziszówka”.
Z całkiem zrozumiałej przeze mnie tęsknoty za aktorstwem, próbowali na własną rękę organizować spektakle i występy na wzór teatrów objazdowych. Dojmująca rzeczywistość PRLu przygniotła ich tak bardzo, że postanowili wyemigrować do USA. Tam pozostali do końca życia. Po kilku latach sprowadzono ich prochy do Polski i pochowano na krakowskich Rakowicach.
*
„A gdy kto przyjdzie albo przyjedzie,
Pomyśli sobie:
Złączona para, złączona para
Leży w tym grobie!”
"Nad Niemnem" E. Orzeszkowa
Jest dzisiaj siarczysty mróz, o godzinie 8: 00, temperatura -20 stopni Celsjusza. Dość czerwonawo wschodzi słońce. Na rakowickich drzewach z rzadka odzywa się parkowy ptak. Groby pokryte warstwą śniegu. Kwatera Jb-6-3 nieczytelna. W poszukiwaniu Brodziszów zamrażam palce i nos. Tulipan, który przyniosłam upadł i roztrzaskał się o grób. Wrócę tu na wiosnę. Do Państwa Brodziszów.
W notce wykorzystano pamięć autorki, zasłyszane ploteczki starszych ludzi, zdjęcia Muzeum Kinematografii w Łodzi, oraz książkę "W starym Kinie" Stanisława Janickiego, PAW, Wa-wa 1985r.
czytałem ostatni post i ....... spacerowałem z Tobą po zaśnieżonym cmentarzu. Mróz szczypał mi nos mimo słońca.
OdpowiedzUsuńTulipany kupimy wiosną i razem odnajdziemy grób tych wspaniałych ludzi.
Dzięki Ci Motko za te wspomnienia
MU
MU-
Usuńz przyjemnością. Zawsze spaceruję tam z przyjemnością. Dzisiaj jednak, pomimo cudownego, sennego spokoju był okropny mróz. Nie dało się długo wytrzymać.
Ach ci amanci! Moja mama oglądając ze mną współczesne filmy w TY często mawiała - "Doprawdy, nie rozumiem czy obecnie nie ma już w Polsce przystojnych aktorów ? Przed wojną to byli eleganccy mężczyźni, a teraz ..."
OdpowiedzUsuńTak właśnie mawiają nasze babcie. Póki moja żyła, mówiła podobnie.
UsuńNiestety nie mogę przyznać im racji...
Hm... to dlaczego pod tytułem jest "miłość nie wszystko wybaczy"? Skoro było tak dobrze? :)
OdpowiedzUsuńNie dokładnie przeczytałaś Mi, albo nie zrozumiałaś.
UsuńNie wybacza miłość wielbicielek.
Zgadza się. Miłość Brodziszów była wspaniała. Zawiedziona miłość pensjonarek, które straciły obiekt swoich marzeń, jest nie do odrobienia. Po ożenku, młody mężczyzna dla prostych, niewinnych serc-"prawie umierał".
UsuńPozdrawiam Mała Mi.
Pewnie moja babcia tez wsrod nich byla...Miala wtedy pietnascie lat i cale zycie Brodzisz byl Jej ulubiencem...
UsuńPopatrz, jak zmienia sie gust-oststnio slyszalam,ze teraz filmowym "amantem" jest Szyc.
Czy to jest naprawde mozliwe???
Dla mnie zdecydowanie za niski i nie dobrze mu jest w smokingu. Mam innych amantów w myśli ;), ale o gustach lepiej nie rozmawiać.
Usuńaro 50
OdpowiedzUsuńMoniko,
Ty sama
jesteś tak dystyngowana
jak postacie,
które opisujesz.
Aroooo!!!!
Usuń:D :D :D
Zdaje Ci się ! :D
Osoba o nicku Aro 550 zawsze potrafi ciekawie podsumować temat :D))
OdpowiedzUsuńMonisiu, istotnie niezwykle barwne to postaci i epoka, choć filmy tylko czarno-białe :))) Pozdrawiam
Bonawentura Konov
Bonawenturo dawno Cię nie było !
UsuńByć może tu mniej historycznie, niż byś chciał, ale zawsze ciekawie.
Aro zajmuje zawsze czubek choinki. Bardzo sympatycznie, zawsze.
Jak zawsze przepiękna historia. Uwielbiam Cię czytać Moniko :) Pozdrawiam serdecznie.
UsuńFrezjo
Usuńsama nie wiesz jaka to przyjemność czytać taki komentarz.
:D
Moniu, podobnie jak Aro również zawsze odwiedzam Twój blog..tylko że ostatnio bardziej jako zwiadowca-obserwator ;)
UsuńA to że ciekawie, to nie ulega wątpliwości..zresztą Ty zawsze potrafisz ciekawie poruszać ciekawe tematy..i pal licho z historią - nie samym świstem strzał i hukiem armat człowiek żyje :))
Bonawentura Konov
Aaa.. no z tej strony nie popatrzyłam ;) że wielbicielki... już wszystko jasne!
OdpowiedzUsuńMoniko :) dziękuję Ci za miłe słowa!
/Cala przyjemność po mojej stronie!
OdpowiedzUsuńah wzruszylam sie niemilosiernie .prosze poloz jeden tupipan odemnie.......
OdpowiedzUsuńPołożę- poczekam tylko aż mróz przestanie je mrozić na kość!
Usuńpiękne... i jednocześnie smutne..jak to w życiu.. dziękuję Ci za tą piękną historię:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIch miłość, może w smutnych warunkach, ale za to dozgonna. Więc chyba jednak szczęśliwa. Miłość wielbicielek zawsze skazana jest na smutek.
UsuńCieszę się, że Ci się podobało. :)
Piękna historia, pięknie "podana" :)
OdpowiedzUsuńDziękuje :))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMoniko droga, czytam, czytam i nie mogę się naczytać Twoich wpisów. Piękni Brodziszowie... ona i on, w życiu i na ekranie. Zapomniani? Czy aby... nie, na pewno nie, nie dzięki również Tobie :). Wspaniała historia przedstawiona z lekkością i pasją, oby więcej takich blogów, jak Twój - zapełnionych tamtymi chwilami, tamtymi czasami, tamtym pięknem...
OdpowiedzUsuńU mnie - zastój, chociaż planuję drobny wpis już niedługo. Dziękuję Ci serdecznie za odwiedziny :).
Pozdrawiam ciepło
Elina
Trzeba się ciężko nagłowić, żeby napisać coś lekko. To oczywiście żart Elinko. Bardzo się cieszę, że do mnie zaglądasz, a co najważniejsze, nie nudzisz się tutaj.
OdpowiedzUsuńDo Ciebie zaglądam również z przyjemnością.
Pozdrawiam ciepło :)
Taka miłość się zdarza, choć wśród konfiguracji aktor-aktorka, rzadko. Za dużo omdlewających i gotowych na wszystko 'atrakcji' wokół;).
OdpowiedzUsuńChyba, że trafi się na tę jedną jedyną pasującą połówkę. Brodziszowie, to przedwojenne wychowanie, zasady, moralność. Dziś mamy chwilówki-walentynki;)
Co do spaceru na cmentarz Rakowicki, myślałam o podobnym tylko na Powązki.
Tylu tam znajomych ze Starego Kina.
Tylko poczekam na +20C, bo teraz mogłabym jedynie zostać wdzięcznym ornamentem na jednym z nagrobków:)
Dzięki za budującego posta. Pozdrawiam
Juliana
Zdecydowanie zalecam odłożyć spacer na jakąś przyjemniejszą aurę. Ja swoją eskapadę zakończyłam katarem. Za to słońce było cudowne.
UsuńCo do miłości, zgadza się atrakcji jest sporo, ale i wtedy nie narzekano. Polecam post Bell epoque.
Walentynki- no cóż to święto całkiem nowe, ale za to bardzo miłe. Przy założeniu, że nie jest się singlem i nie jest się również narcyzem :)
Masz niezwykły dar opowiadania o rzeczach dawnych z takim sentymentem, który się udziela :)
OdpowiedzUsuńI na szczęście swoim darem też się dzielisz.
Ten sentyment jest bezwiedny i kompletnie dla mnie nie do zgubienie. Przez to jestem tak mało profesjonalna :)
UsuńOj, co to tam się działo, w tych pięknych czasach...seks, kiłka i mogiłka:)
UsuńW Twoim poście „Belle Epoque” dzielisz się też spostrzeżeniem, że „robotyziejemy”.
Fakt faktem, coś nam ten nadmiar zmysłowych wrażeń przytępił lekko unerwienie.
Potrzeba coraz mocniejszej podniety, szokującego zdarzenia, bulwersującej wypowiedzi, by doznać ekstazy.
Ale ja bym się tym tak nie przejmowała. Jest nadzieja, że czucie nam wróci.
Raz Sodoma i Gomora, a raz zapięte pod szyję Średniowiecze, raz akademizm, a po nim boska secesja, raz na ostro, raz romantycznie...raz „robotyziejemy”, a potem 'humaniziejemy'...teza – antyteza. Cywilizacyjny rollercoaster:)))
Chyba, że czas nam się skończy;)
Co do opisywanej przez Ciebie ars amandi.
Miło jest, jak jest miło:), a to 'miło', to tak osobniczo/indywidualna sprawa, że w niektórych przypadkach zdecydowanie lepiej szeptać o tym na ucho;).
„Brzydka prawda”, czy „piękne kłamstwo”? Ja wolę „brzydką prawdę”, bo daje szansę na ratunek, zmianę. Mam nadzieję, że to nie jest jakieś 'odstępstwo' psychiczne.
Ciekawe co na to powiedziałby Kępiński?...;)
Dobra, 'nawymądrzałam' się:).
Jednak słusznie zrobiłam, że kupiłam sobie narcyza na walentynki, jeszcze jednego do mojej kolekcji w YT:), choć wolałabym raczej po słowiańsku, Świętojańską Nocą, kwiat paproci:).
Mam nadzieję, że katar już przeszedł. Zdrówka Ci życzę, pozdrawiam
Juliana
Juliano, nie do końca przeszedł. Ma ochotę zaatakować mi zatoki. Bronię się jak mogę.
UsuńCo by powiedział profesor Kępiński?
Na pewno nie osądziłby zbyt szybko. To był dusza człowiek nastawiony na człowieka.
Miałam ćwiczenia na "jego" klinice.
Juliano- każdy z nas wyciągnie dla siebie dobre wnioski z "belle epoque". Cieszę się, że wspomniałaś ten post. Jest dla mnie bardzo ważny.
Bardzo dobrze, że kupiłaś sobie narcyza :)
Gorąco pozdrawiam.
…ja wiedziałam, że tak będzie, Aleksander Żabczyński, (a może Żebrowski?) mi się ukazał, i zaśpiewał:
Usuń„już nie zapomnisz mnie...bo jest ktoś, kto w pięknym stylu ocala od zapomnienia”.
Moniko, dzięki takim ludziom, jak Ty, na pewno nie „zrobotyziejemy”.
Moje Wielkie Gratulacje!
Nie daj się przeziębieniu, i nie osiadaj na laurach;), czekam na kolejne kartki z przeszłości od Ciebie.
Juliana:)
Nie osiadam, nie osiadam, tylko potrzebuję ochłonąć i wstawić się na nowo w tory codzienności. Po za tym przygotować coś do publikacji- to zajmuje "troszkę" ( chyba lubię to słowo) czasu. Nie żebym była jakimś profesjonalistą, ale trzeba poszukać, poszperać no i złapać muzę za ucho :).
UsuńDobrze, ze jeszcze raz tam bedziesz ..., mysle, ze wiosna bedzie latwiej i miejsce ich wspolnego spoczynku wtedy nam pokazesz ...
OdpowiedzUsuńUsciski. M
Na wiosnę odwiedzę wiele znanych osobistości. Jak co roku. Zapewne zrobię zdjęcia. Tym razem trochę lepsze.
UsuńJa tak na warszawskim Bródnie szukałam grobu Franciszka Brodniewicza.
OdpowiedzUsuńMam wielki sentyment do starego kina i bardzo lubię do Ciebie zaglądać.
Jeśli znajdziesz, proszę, zrób zdjęcie specjalnie dla mnie. O Brodniewiczu jeszcze nie pisałam. Z tego co pamiętam umarł podczas wojny na serce, chyba w 1943, ale nie jestem pewna. Muszę to sprawdzić.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę i zapraszam wciąż.
Serdecznie pozdrawiam w dniu gali! I dziękuję za wiadomość sprzed kilku dni! Powodzenia!
OdpowiedzUsuńPani Justyno, gorąco dziękuje za wszystko. Pani wie za co!!! Resztę napiszę w mailu!!
UsuńI gratulacje dla Zwyciężczyni!!! :))))
OdpowiedzUsuńAnullo- jesteś pierwsza. Dziekuję serdecznie!
UsuńSerdecznie dziekuje, jestem pierwszy raz ale bedę często i to nawet bardzo, kocham stare kino, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJadwigo-
Usuńdziękuję za odwiedziny. Zostań! Strago nowego kina będzie tu dość.
Jeszcze raz wracam zostawiam link, napisałam o przedwojennym filmie Zapomniana melodia, może zainteresuje Ciebie, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://www.okiemjadwigi.pl/milosc-ponadczasowa/
Z wielką chęcią zajrzę. Dziękuję :)
UsuńSerdeczne gratulacje
OdpowiedzUsuńThe winner is : Monika
Cześć ukojenie smutków moich. Posłałam Ci wirtualnego cwieta i gratuluję!
OdpowiedzUsuńMargo-
Usuńczemu ukojenie smutków. Kochana...
Bo wiesz, że nie wierzyłam w to, że jakiś wartościowy blog ma szansę na nagrodę. I Tobie jako jedynej się udało. I to mnie bardzo raduje, bo zasłużyłaś. To co robisz jest cenne, samo w sobie. Czytam Twój blog od lat, i jesteś mistrzynią nie tylko dla mnie - to ogromna satysfakcja :)
UsuńMargo,
Usuńtakie słowa od Ciebie, niedościgłej dla mnie, to ogromna nagroda. Wiem, że jesteś ze mną właściwie od samego początku. Podobnie jak ja z Tobą.
Dużo się od Ciebie nauczyłam. :)
Dziękuję Ci za wszystko Margo- sama wiesz!
Oj tam niedoścignionej. Poezja nie jest dla jurorów literaturą i o tym przekonałam się na własnej skórze. Byłam w tym roku na czytaniu młodych, gdzie w ramach podobnego konkursu jednej z blogerek wydano książkę, bo niby literacka, z czytania wyszli prawie wszyscy, siedziałam do końca czekając na zaskoczenie, na tę oryginalną, docierającą i kobiecą grę słów... Dziewczyna jakby mogła zapadłaby się pod ziemię, szkoda, że jurorzy tak bardzo ją skrzywdzili.
UsuńTy dla odmiany ze swoim blogiem jesteś wyjątkowa i jedyna!
I trzymam kciuki za dalej.
Buziaki!
Poezja jest zbyt trudną do oceny i chyba za trudną. Trzeba mieć wyczucie smaku, wrażliwość ponadprzeciętną i lotną inteligencję, która wśród słów znajdzie urodę nie tylko języka, frazy, kompozycji, ale głębszą myśl urodnej duszy autora. Ja sama nie ośmieliłabym się...
UsuńJa ze swoim blogiem jestem archaikiem i czasem biję głową w mur.
aro 50
OdpowiedzUsuńBrawo, Brawo, Brawo!
Aro-
Usuń:) dziękuję :)
Pięknie! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńMia dziękuję!
UsuńWielkie, wielkie gratulacje. Miło było cię zobaczyć, choć się nie poznałyśmy;))
OdpowiedzUsuńAvo- chyba Cię widziałam, ale nie jestem pewna, że to Ty. Szkoda, że nie porozmawialyśmy. Proszę o maila!!!
UsuńGratuluję takiego wyróżnienia. Słusznie zajęte miejsce bo ten blog to majstersztyk :)
OdpowiedzUsuńKasia
zapisali.pl
Kasiu-
Usuńdziękuje. To przez to, że można go wielokrotnie edytować. Z mową on live idzie gorzej!!! :)
Bardzo, bardzo serdecznie gratuluje wyroznienia! Wlasnie przeczytalam wyniki i ogromnie sie ciesze, ze moj ulubiony blog zostal doceniony:)
OdpowiedzUsuńaggi-
Usuńa ja się ciezę, że ma wiernych czytelników, którzy byli tu pomimo braku popularności i wielu moich malych blogowych dołków. :)
Dziękuję!
Wielkie gratulacje!!!Robisz kawał dobrej roboty!Jestem pełna podziwu dla Twojego wszechstronnego talentu!Zasłużyłaś na to wyróżnienie!!Kto Cię zna osobiście(a ja mam tą przyjemność)wie,że Jesteś wyjątkowym człowiekiem!!Bardzo serdecznie pozdrawiam:-)A.M-K.
OdpowiedzUsuńAMK-
Usuńgorąco Cię uściskam, jak tylko Cię spotkam! Dziękuję za wszystkie dobre słowa w zwyklym codziennym życiu. Bo one tak są ważne.
Kochana cudownie, że się poznałyśmy. Przemyśl co Ci mówiłam, bo piszesz z duszą, prawdziwie i myślę, że kogoś takiego szukają. A teraz się cieszę, że Cię odkryli!!! I zapraszam do Poznania. U nas teatrów też dostatek :)
OdpowiedzUsuńKochana Pani Niteczko! Jwsteś świetnym, wspanialym Czlowiekiem. Szkoda, że tak krótko się znamy, ale już teraz nie odpuszczę. Jeszcze chwilkę się spamiętam. Wiem, o czym mówiłyśmy. Pamiętam każde słowo. Wham się ogromnie mocno.
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem Pani bloga. Można się z niego dowiedzieć naprawdę wielu ciekawych rzeczy i strasznie wciąga, tym bardziej gdy ktoś jest wielbicielem kina międzywojennego. :)
A'propos Państwa Brodziszów...
Od pewnego czasu zastanawiam się czy istnieją jakieś bardziej szczegółowe wzmianki o ich życiu. Te, które czytałam, nie zawierają zbyt wielu informacji. Wiadomo, że do powstania przebywali w Warszawie, a potem w Zakopanem. Następnie, w latach 60. wyemigrowali do USA, gdzie zajmowali się hodowlą szynszyli. Czuję jednak niedosyt. Powstały filmy dokumentalne o Bodo, Żabczyńskim, Smosarskiej, ale czy o Brodziszach? Wiadomo chociaż czy mieli dzieci?
Będę wdzięczna za odpowiedź.
Pozdrawiam :)
Z materiałami do takich opowieści jest naprawdę bardzo krucho. Czasami przypadek sprawia, że coś się znajdzie.Proces poszukiwania to żmudna, czasem bezowocna praca. Niestety na temat BrodZiszów, a zwłaszcza ich życia powojennego wiem tyle samo, ile powtarzają wszędzie. Może natrafię na coś, ale chwilowo- przykro mi.
OdpowiedzUsuńWciąż się uczę i czytam. Grzebię po antykwariatach.
Jeśli na cokolwiek natrafię dam znać.
Może ktoś, kto to przeczyta, za pośrednictwem bloga, podzieli się nowymi informacjami.
Tak było chociażby w przypadku Heleny Grossównej.