Gdy mówię o podobnie zapomnianych osobach jak on, czuję się jakbym z leciwej biblioteki zdejmowała starą, poszarzałą książkę i zdmuchiwała z niej grubą warstwę kurzu. Kurz zakrył nawet tytuł, więc kto ma o niej pamiętać.
Tak jest i z Józefem Orwidem, a właściwie Kotschym, bo takie jest jego prawdziwe nazwisko. Skromny, spokojny , z wypisaną dobrocią na twarzy.
W żadnej mierze nie zasługuje na to, by zostać zapomnianym. Aktor przede wszystkim teatralny. Debiutował na scenach krakowskich ( Teatr Ludowy), potem występował w teatrach warszawskich, a także ( i z tego głownie jest znany współczesnym wielbicielom kina przedwojennego) w wielu kasowych, przedwojennych produkcjach filmowych.
Był aktorem bardzo charakterystycznym. Jego dobrotliwa twarz, przemiła aparycja determinowała jego role. Zwykle grywał cichych pokornych mężów, dobrodusznych szefów, cudownych papciów, czy wujów.
Jego talent komediowy był wybitny, dlatego reżyserzy bardzo chętnie obsadzali go w swoich filmach. Bardzo proszę, znajdź przedwojenną komedię, w której on nie zagrał…
W czasie wojny nieprzerwanie grywał w teatrach jawnych. Nie doczekał końca wojny- zginął w wybuchu bomby pułapki w Warszawie.
W niezapomnianej komedii „Piętro wyżej” wraz z Eugeniuszem Bodo zagrał brawurowo Hipolita Pączka.W scenie Orwid gra rycerza okutego w zbroję, mającego kłopot z ciągle opadającą przyłbicą
Fotografia : Muzeum Kinematografii w Łodzi
Żoną Józefa Orwida była Waleria przez wiele lat była suflerką i inspicjentką różnych teatrów.To tyle mogę dodać.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za to dodanie :)
OdpowiedzUsuń